to chyba pandemia,wkoło wszystkie koty chorują,
będąc na działce nie widziałam zdrowego kota(poza wspomnianą wczesniej mamusią kociąt-ona jako jedyna w moim stadzie po wcześniejszej serii leków jest zdrowa)
sasiad mówił ,ze jego kotka też chora...znajomi sasiada też donoszą o chorobie(chciałam wspomóc lekami ale odmówił-to osoba z tych ,którzy twierdzą ,ze kot ma sobie dać radę sam,zresztą on obstaje przy podtruciu a nie kk)
Kociaki które jestem wstanie wyłapać dostają leki a dodatkowo od kilku dni beta glukan.
Do stada dołaczyła też młoda kupka kosteczek ,którą nie wiadomo skąd przywiało kilka dni temu,oczywiscie też chora-kicha nieziemsko,oczka pyszczek w glutach

ale miziasta i chętnie daje się leczyć ale co z pozostałymi ,które nie dają się leczyć
jakie mam szanse na opanowanie tego paskudztwa?ta myśl mnie dręczy po nocach
