Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Agn pisze:Dziękuję Wam.
Nie mam tej wiary, że śmierć to też początek.
Ale dlatego, że jest to koniec, jest dla mnie taka ważna. W perspektywie tych kotów, które zwykle trafiają pod moją opiekę, bardzo często możliwość odejścia w cieple, z pełnym brzuchem i bez bólu, to jedyna forma zadośćuczynienia za ich życie.
Jak mi wczoraj na PW napisała moja Przyjaciółka - to też nadanie ważności śmierci i umieraniu tych, które w różnych miejscach w tym samym dniu i każdego dnia, umierają w krzakach i pod śmietnikiem, na ulicach.
Izzi - siła bierze się z akceptacji samej śmierci i świadomości tego, że ciągle są te, którym nawet umieranie w cieple nie jest dane.
Choć akceptuję odchodzenie moich podopiecznych, nigdy nie pogodzę się z tym, że są koty, które umierają gdzieś pod śmietnikiem. Dlatego hospicjum nazywa się 'J&j' - 'jeszcze i jeszcze' są gdzieś koty, które nawet tego nie dostały od życia, nie dostały spokojnej śmierci.
olamichalska pisze:a jak ma się amator Pearlainowych piersi?
olamichalska pisze:a jak ma się amator Pearlainowych piersi?
PearlRain pisze:olamichalska pisze:a jak ma się amator Pearlainowych piersi?
Ostatnio Dyduś tylko zajrzał w dekolt i poszedł spać
PearlRain pisze:nie jestem rozczarowanaoszczędził mi zadrapań
Agn pisze:Dyd ma się dobrze. Trochę odnowiło mu się chlamydiowe zapalenie spojówek [Dyd jest nosicielem] ale dramatu nie ma. Generalnie to dość zdrowy kotek, choruje sporadycznie. [Ta informacja powinna zaciekawić tych, którzy twierdza, że tymczasy i spora ilość kotów to takie straszne zagrożenie dla rezydentów. Może faktycznie tak się zdarzyć, ale u mnie jest to 'sporadyczne' właśnie. Koty, które są ze mną najdłużej - lista z datami na początku wątku - chorują dość rzadko.]
Agn pisze:PearlRain pisze:nie jestem rozczarowanaoszczędził mi zadrapań
Nie zrzędź! Ma obcinane pazury.![]()
![]()
Wiem, wiem, jak chce to potrafi się wpić.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 91 gości