MATYLDZIA-RAK-ASTMA- chyba lepiej :) ale głód grozi :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt gru 03, 2010 23:15 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Mam nadzieję, że jednak znajdzie się ktoś kto uda się do tego schroniska jak najszybciej i zabierze natychmiast tę kotkę pytając jednocześnie czy rzeczywiście była przeznaczona do eutanazji. A jeżeli tak, to podejmie w związku z tym odpowiednie kroki.

Zrobiłabym to sama , gdyby nie to, że zbyt wielu kotom pomagam za własne pieniądze i zbyt wiele już ich mam u siebie. Nie mam w tej chwili środków ani czasu, aby tam pojechać i na własne oczy przekonać się co się tam dzieje.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 03, 2010 23:18 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Alex405 - to, co piszesz to piękny przykład myślenia życzeniowego pt "jak powinno być w schronisku". Ja się z Tobą nawet zgadzam - powinno. Ale nie jest.
Dziwi mnie trochę, że muszę tłumaczyć tak oczywiste rzeczy - znam dobrze tylko 3 schroniska, ale w żadnym z nich nie jest tak, jak piszesz (pewnie są takie, które pasują do Twojego opisu, nie będę się kłócić - chociaż ja takich nie znam).

Rtg to badania podstawowe w dt, w schronisku - nie. Owszem, powypadkowe koty rtg miały robiony, ale chyba tylko one. Poza tym - schronisko takich badań (przynajmniej kotom, pojęcia nie mam jak jest psami) nie wykonuje.
Warunków do ich wykonania "w okolicy" nie ma - bo np nie ma kto z kotem na takie badania poza schron pojechać. Pracowników i tak jest za mało, nikt tego nie zrobi. Nie ma ani jednego wolontariusza - kto więc mógłby wziąć to na siebie?
Ceny, które podajesz to są wbrew pozorom duże koszty, schronisko naprawdę nie ma pieniędzy - tu nie chodzi o złą wolę. Ja ani Justyna nie jesteśmy w stanie brać ich na siebie - wyciągamy sporo kotów, na prawie każdego musimy prosić o fundusze na forum, które nie zawsze się znajdują. Kilka razy zostałam z ręką w nocniku i rachunkiem do zapłacenia. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, by któregoś kotka otoczyła opieką jakaś fundacja (oprócz jednego, który został do fundacji zabrany i do dziś czeka w niej na dom).

Ja bym naprawdę bardzo chciała, by było tak, jak piszesz - ale nie jest i my tego nie zmienimy. I opisana sytuacja nie jest "kwestią chęci" a kwestią braku możliwości.
Obrazek Obrazek Obrazek]Obrazek

Liwia_

Avatar użytkownika
 
Posty: 6713
Od: Pon wrz 03, 2007 20:01

Post » Pt gru 03, 2010 23:23 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Liwia_ pisze:Tak, prosimy o natychmiastowy dt dla kotki ze schroniska. I - jeżeli dt się nie znajdzie - też będę zwolennikiem eutanazji - bo rozumiem, że tam będzie z nią już tylko gorzej, bo nie ma dla niej żadnej alternatywy i żadnej możliwości, by pomóc jej na miejscu.
Kim jesteśmy? Osobami, które próbują ją uratować, które próbują COŚ zrobić i znaleźć dla niej jakieś miejsce, zamiast bezsensownie klepać w klawiaturę i pouczać innych.


Tę wypowiedź powinna przeczytać każda osoba, która będzie miała zamiar przesłać wam natychmiast przekaz pieniężny na ratowanie jakiegoś kota przenaczonego do eutanazji w tym schronisku.

Dam wam ostatnia radę: weżcie ją do siebie do domu ze schroniska skoro tam grozi jej eutanazja , a potem apelujcie o DT i pomoc materialną.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 03, 2010 23:25 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Alex405 pisze:I niestety Ossett ma trochę racji: prosicie o pomoc, ale potem odrzucacie jedyny dom, który się zgłosił (nawet jeśli z problemami, to przecież jej jedyna szansa!) i postulujecie uśpienie, choć na zdjęciu kotka nie wygląda bardzo źle.
A to już jest po prostu świństwo - znasz mar9? Znasz jej sytuację, jej stan zdrowia? Ja znam. I byłam nawet u niej kilka razy. Wiesz, jak daleko ma do weta? Musi iść piechotą, przez śnieg, lód i wg mnie dość niebezpieczną okolicę. Do tego nie może dźwigać, a do weta musi iść z 2 transporterami, co jest sporym wyzwaniem. Wiesz, że jest w ciężkiej sytuacji finansowej i życiowej? Ja to wszystko wiem i po prostu nie mam serca obarczać jej czymś takim, uważam, że dokładanie jej kolejnego kota to świństwo i niegodziwość i ja tego robić nie chcę i nie umiem. Może Ty byś nie miała skrupułów, ja mam - priorytetem jest tu dla mnie mar i jej już przyjęte koty, w tym rudzkie, schroniskowe...
Obrazek Obrazek Obrazek]Obrazek

Liwia_

Avatar użytkownika
 
Posty: 6713
Od: Pon wrz 03, 2007 20:01

Post » Pt gru 03, 2010 23:26 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

No przecież kase bierzemy dla siebie,a koty zabijamy...

jaka ja bogata jestem z tego powodu

Nie mam co robic,tylko wyciągam kase od ludzi i zabijam koty

jesteś super

justyna8585

 
Posty: 8082
Od: Śro wrz 10, 2008 10:49
Lokalizacja: ruda śląska

Post » Pt gru 03, 2010 23:27 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

ossett pisze:
Liwia_ pisze:Tak, prosimy o natychmiastowy dt dla kotki ze schroniska. I - jeżeli dt się nie znajdzie - też będę zwolennikiem eutanazji - bo rozumiem, że tam będzie z nią już tylko gorzej, bo nie ma dla niej żadnej alternatywy i żadnej możliwości, by pomóc jej na miejscu.
Kim jesteśmy? Osobami, które próbują ją uratować, które próbują COŚ zrobić i znaleźć dla niej jakieś miejsce, zamiast bezsensownie klepać w klawiaturę i pouczać innych.


Tę wypowiedź powinna przeczytać każda osoba, która będzie miała zamiar przesłać wam natychmiast przekaz pieniężny na ratowanie jakiegoś kota przenaczonego do eutanazji w tym schronisku.

Dam wam ostatnia radę: weżcie ją do siebie do domu ze schroniska skoro tam grozi jej eutanazja , a potem apelujcie o DT i pomoc materialną.
Ależ rozpowszechniaj ją z całych sił - czemu nie? Jeżeli chodzi o mnie, nie mam nic przeciwko pokazywaniu jej każdemu, kto chciałby pomóc któremuś z rudzkich kotów.
I gdyby któraś z nas mogła tą kotkę przyjąć - wątku by nie było. Niestety, żadna z nas nie może wziąć jej nawet na tdt.
Obrazek Obrazek Obrazek]Obrazek

Liwia_

Avatar użytkownika
 
Posty: 6713
Od: Pon wrz 03, 2007 20:01

Post » Pt gru 03, 2010 23:32 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

No cóż, może ktoś jednak ulegnie sile waszej argumentacji.

Z całego serca życzę tego tej biednej kotce i wszystkim innym, którym pomagacie.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 03, 2010 23:40 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

dziewczyny, ale dlaczego nie zrobicie zbiórki na Forum chociaż na te badania dla niej? Było tu już wiele takich zbiórek dla schroniskowych kotów. I można też na pewno zorganizować kogoś, kto jednak pojedzie choć jednorazowo z kotką do zewnętrznej lecznicy. Może ktoś z rodziny pracowników, a może po prostu zapłacić za to komuś, jeśli byłyby pieniądze (taksówkarz lub wynajęta osoba).

Wiem, że moje myslenie może być trochę życzeniowe, ale właśnie dlatego nic się nie zmienia, bo o to nie walczymy i godzimy się na to, co jest wierząc, że nic nie można zrobić. A zazwyczaj można, choć nie jest to łatwe.

A propos mojego "świństwa" w sprawie Mar9. Oczywiście - nie znam jej sytuacji, ale wiem, że jesli jest kwestia życia albo śmierci i taka osoba się oferuje, to chyba jednak wie, co robi. Można przecież skorzystać na kilka dni. Na pewno trzeba takiej osobie pomóc finansowo lub logistycznie.

O zabraniu kotki może i bym pomyślała, gdyby nie odległość, duży i wieczny kk mojego Morsa oraz brak izolatki.

Alex405

 
Posty: 1600
Od: Pt lip 10, 2009 17:50
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 03, 2010 23:51 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Alex405 - przejrzyj proszę posty Justyny i moje z ostatnich miesięcy. Zobaczysz, dla ilu kotów robimy zbiórki i ile kotów pomocy potrzebuje. Nie wszystkie wsparcie dostają, niestety. Nie ma kto jechać z kotką, to nie jest wymysł, to fakt. Nie ma w okolicy ani jednej takiej osoby, nie ma takiej możliwości - pisałam już o tym wielokrotnie. Nie ma opcji leczenia kota bez zabrania go ze schronu.Jak przejrzysz te posty to może zauważysz, że Twoje słowa o "godzeniu się z sytuacją, wierząc, że nic nie można zrobić" trochę tu nie pasują - zobaczysz pewnie z sytuacją ilu kotów się nie godziłyśmy i coś próbowałyśmy zrobić.

Mar9 moim zdaniem oferuje pomoc ponad swoje siły - jak juz napisałam, ja nie jestem w stanie zwalić na jej głowę takiego problemu. Pomóc finansowo i logistycznie oczywiście trzeba, tylko kto ma to robić? Tak samo jak z wożeniem kotki do zewnętrznej lecznicy - nie ma kto podjechać i podwieźć np do weta. Oczywiście - trzeba też pomóc finansowo, to się wszystko super pisze, tylko kto ma to zrobić? Takiego wsparcia potrzebują już te obecnie tymczasowane koty, a nie ma żadnej gwarancji, że udałoby się zebrać kasę na pokrycie wszystkich kosztó z tą kotką związanych...
Obrazek Obrazek Obrazek]Obrazek

Liwia_

Avatar użytkownika
 
Posty: 6713
Od: Pon wrz 03, 2007 20:01

Post » Pt gru 03, 2010 23:56 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Alex405 pisze:dziewczyny, ale dlaczego nie zrobicie zbiórki na Forum chociaż na te badania dla niej? Było tu już wiele takich zbiórek dla schroniskowych kotów. I można też na pewno zorganizować kogoś, kto jednak pojedzie choć jednorazowo z kotką do zewnętrznej lecznicy. Może ktoś z rodziny pracowników, a może po prostu zapłacić za to komuś, jeśli byłyby pieniądze (taksówkarz lub wynajęta osoba).

Wiem, że moje myslenie może być trochę życzeniowe, ale właśnie dlatego nic się nie zmienia, bo o to nie walczymy i godzimy się na to, co jest wierząc, że nic nie można zrobić. A zazwyczaj można, choć nie jest to łatwe.

A propos mojego "świństwa" w sprawie Mar9. Oczywiście - nie znam jej sytuacji, ale wiem, że jesli jest kwestia życia albo śmierci i taka osoba się oferuje, to chyba jednak wie, co robi. Można przecież skorzystać na kilka dni. Na pewno trzeba takiej osobie pomóc finansowo lub logistycznie.

O zabraniu kotki może i bym pomyślała, gdyby nie odległość, duży i wieczny kk mojego Morsa oraz brak izolatki.


Alex to nie jest jedyny kot wyciągnięty,czy wymagający wyciągnięcia.Wiesz jak ciężko jest związać koniec z końcem? we wszystkich maistach ta pomoc jest jakaś taka grupowa-u nas nie...nie ma ani jednego kociego wolontariusza.Ja sama zajmuje sie psami,a koty to przy okazji,bo jest mi ich żal.Wierz mi,że ja mam co robic przy psach,mam sporo psów powyciąganych ze schroniska,sporo nieadopcyjnych,sporo jest na moim utrzymaniu.mam co robić i nei wyszukuje sobie problemów,tylko staram, sie podzielić czas na psy i koty.Gdyby nie Liwia_,to ja juz dawno nie weszłabym nawet na miau.


Zbiorke na forum można zrobić,ale z zaznaczeniem,że jeśli to tylko pzoostałość po kk i jest do wyleczenia,to na 99,9 % ten koci katar wróci,bo i na izolatce i na kociarni szaleje koci katar i zbiera żniwa.Jest sens wyrzucania czyichś pieniędzy w błoto?

najbliżej rtg jest w Zabrzu,a to nie tak blisko.Jest tylko 1 samochód interwencyjny,który jeździ po psy/koty,a teraz jest baaaaardzo duży.Schron nie zaryzkuje,ze bedzie telefon o potrąconym zwierzaku,a oni powiedzią,że nie ma kto wyjechać.Już 2 dni temu zastępca keirownika jeździła własnym autem po psy i koty,bo kierowca z autem wpakował sie w zaspe.

jest za mało pracowników,a za dużo zwierzaków,dlatego też Powiatowy nie znosi Schronu.Wg niego powinno byc o 150 psów mniej,kotów na szczęście sie nie doliczą.Tylko kto ma sumienie uśpić zdrowe zwierzaki?oni nie...


Musimy myśleć racjonalnie i przyszłościowo .Nie znamy nikogo ,kto by ją wziął na badania i jeszcze za nie zapłacił,jeśli Wy znacie,to super,pomóżcie nam i wskażcie taką os.

justyna8585

 
Posty: 8082
Od: Śro wrz 10, 2008 10:49
Lokalizacja: ruda śląska

Post » Sob gru 04, 2010 0:19 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Jeśli znajdzie się dla niej lokum, zapłacę za badania i leczenie.

Be

 
Posty: 713
Od: Wto wrz 04, 2007 0:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 04, 2010 0:43 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Be pisze:Jeśli znajdzie się dla niej lokum, zapłacę za badania i leczenie.



Bardzo dziękujemy

justyna8585

 
Posty: 8082
Od: Śro wrz 10, 2008 10:49
Lokalizacja: ruda śląska

Post » Sob gru 04, 2010 0:45 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

Żeby się jeszcze domek choćby tymczasowy znalazł...

Be

 
Posty: 713
Od: Wto wrz 04, 2007 0:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 04, 2010 8:45 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

ja dorzucę się do kosztów badań i leczenia.

Ja wiem, że na pewno jest dużo zwierząt do wyciągnięcia ze schronu. Ale uważam, że nie można powiedzieć, że leczenie jej i powrót na kociarnię to wyrzucenie pieniędzy w błoto. Ona może spokojnie żyć, nawet jeśli kk będzie co jakiś czas wracał. Niektóre koty tak mają, czego przykładem jest właśnie mój Mors, który - mimo życia od 3 lat w domu, najlepszej opieki medycznej i wypróbowania sterty leków - często dostaje gluta, cieknie mu z oczu i trochę charczy. Raczej mu to niezbyt przeszkadza w , a weci mówią, że już tak po prostu będzie miał.

A gdyby udało się zebrać kasę na badania, to może ktoś by jednak podjechał prywatnym samochodem? To przecież nie musi być nawet osoba, która zna tę kotkę i jej problemy czy koty w ogóle. To można ustalić z lecznicą telefonicznie, chodzi o kogoś kto fizycznie dowiezie ją, poda wetom i od nich odbierze.
Poza tym, być może wet schroniskowy mógłby pobrać jej krew, ew. wymaz i oddać do laboratorium, z którym współpracuje? no i skoro robione jest prześwietlenie kotów powypadkowych, to może istnieje możliwość zrobienia jej rtg za zebrane fundusze na miejscu?

Wiem, że może błądzę, ale robimy przecież burzę mózgów. Na pewno nie można jej uśpić nie wiedząc, co jej dolega i czy można to leczyć. Schron nie może też powiedzieć, że nie ma możliwości jej leczenia, skoro nie wiadomo, co jej jest, a ona nie wydaje się być w stanie agonalnym.
No i hopsam po dt :!:

Alex405

 
Posty: 1600
Od: Pt lip 10, 2009 17:50
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob gru 04, 2010 12:18 Re: Kotka,2 lata pod sklepem, charczy,kk, bez pomocy umrze :(

ja dorzucę się do kosztów badań i leczenia.

Dziękuje

Ja wiem, że na pewno jest dużo zwierząt do wyciągnięcia ze schronu. Ale uważam, że nie można powiedzieć, że leczenie jej i powrót na kociarnię to wyrzucenie pieniędzy w błoto. Ona może spokojnie żyć, nawet jeśli kk będzie co jakiś czas wracał. Niektóre koty tak mają, czego przykładem jest właśnie mój Mors, który - mimo życia od 3 lat w domu, najlepszej opieki medycznej i wypróbowania sterty leków - często dostaje gluta, cieknie mu z oczu i trochę charczy. Raczej mu to niezbyt przeszkadza w , a weci mówią, że już tak po prostu będzie miał.


Koty umierają przez koci katar na kociarni,przeważnie małe,ale też dorosłe.Dostają zapalenie płuc w krótkim czasie.Schron wypróbowywał wszystkie możliwe natybiotyki.Jak juz kot wychodzi ztego,to po krótkim czasie znowu dostaje kk.Ona może spokojnie żyć,ale nie na kociarni.

A gdyby udało się zebrać kasę na badania, to może ktoś by jednak podjechał prywatnym samochodem? To przecież nie musi być nawet osoba, która zna tę kotkę i jej problemy czy koty w ogóle. To można ustalić z lecznicą telefonicznie, chodzi o kogoś kto fizycznie dowiezie ją, poda wetom i od nich odbierze.
Poza tym, być może wet schroniskowy mógłby pobrać jej krew, ew. wymaz i oddać do laboratorium, z którym współpracuje? no i skoro robione jest prześwietlenie kotów powypadkowych, to może istnieje możliwość zrobienia jej rtg za zebrane fundusze na miejscu?


Nie znam takiej osoby,która mogłaby to zrobić.Wet schroniskowy nie zrobi tych badań,a rtg nie jest na miejscu,dlatego schron prosi o znalezienie jej DT.Zaczynam myśleć,że błędem schroniska było proszenie o pomoc i to,że napsiałam prawde,co ją czeka


Wiem, że może błądzę, ale robimy przecież burzę mózgów. Na pewno nie można jej uśpić nie wiedząc, co jej dolega i czy można to leczyć. Schron nie może też powiedzieć, że nie ma możliwości jej leczenia, skoro nie wiadomo, co jej jest, a ona nie wydaje się być w stanie agonalnym.
No i hopsam po dt :!:[/quote]

Właśnie po to jest ten wątek,żeby jej pomóc.Gdybym chciała ją uśpić,to nie zakładałabym wątku.Schron mówi,że nie ma możliwości diagnostyki w schronisku, nie leczenia,bo koty są leczone.Nigdzie nie napisałam,że jest w stanie agonalnym,bo nie jest.Jest w kiepskim stanie psychicznym,bo ulokowała sie za szafką w schronie i siłą się ją wyciąga,od ponad roku charczy,a teraz jeszcze doszedł jej koci katar.Zdjęcia były robione ponad tydzień temu.

justyna8585

 
Posty: 8082
Od: Śro wrz 10, 2008 10:49
Lokalizacja: ruda śląska

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 204 gości