Jakaś jej znajoma czy dalsza rodzina, nie wiem, w każdym razie kobieta mieszkająca gdzieś pod Warszawą, znalazła małego kociaka. Wzięła go do weta, żeby uśpić

a). zawieźć do schronu (chociaż sama mówi, że pewnie na śmierć)
b). wywalić na mróz (też zdaje sobie sprawę, że to się źle dla malucha skończy)
(dlatego chciała na początku uśpić kociaka, żeby humanitarnie umarł)
c). przywieźć do Warszawy w sobotę - ale nie ma komu kociaka wcisnąć.
Pani Krysia kociaka wziąć nie może (ma w domu agresywną sukę i trzy koty, w tym dwa na tymczasie). Ja mam w domu 15 kotów, w tym dwa maluchy w łazience. Nie mamy pomysłu co dalej.
Los kociaka musi się rozstrzygnąć do jutra. Jutro po południu pani Krysia ma zadzwonić i powiedzieć czy kociak ma trafić do Warszawy, czy nie. Jeśli nie - trafi na dwór, na mróz. Na śmierć.
KTO URATUJE ŻYCIE KOCIAKOWI? To maluch, powinien szybko znaleźć dom o tej porze roku. Wiek określił weterynarz (ten, co się nie zgodził uśpić), więc nie powinno być niespodzianki.