Polowanie było tym razem całkowicie niespodziewanie krótkie, ponieważ zajęło nam najwyżej z 10 minut, a może nawet jeszcze mniej

Przed rozpoczęciem obławy oczywiście tradycyjnie otworzyłam na oścież drzwi szafki śmietnikowej oraz drzwiczki klatki, jednak
summa summarum wyjątkowo okazało się to zupełnie zbyteczne, ponieważ dzik nieopatrznie sam złapał się w 'pułapkę", tj. w kąt za wewnętrznymi drzwiami. Korzystając z okazji, szybko pociągnęłam je aż do samej ściany i dla bezpieczeństwa dosunęłam do nich jeszcze szafkę. Dzik jakimś cudem nie zdążył nawiać. Wzięłam transporter, odsunęłam szafkę, uchyliłam drzwi tylko trochę-troszeczkę i natychmiast wetknęłam w tę 'otwartą drogę ucieczki' transporter z uchylonymi drzwiczkami... Posuwałam go powoli przed siebie, wreszcie prawie aż pod samą ścianę, tym samym zmuszając w końcu Dziczyznę do wlezienia do środka. No i
cap - i mamy
Przez całą drogę
(pojechaliśmy niestety autobusem, ponieważ na taksówki mnie w tej chwili nie stać
) Maciek wył jak potępieniec

, w pewnym momencie Dunieczka również zaczęła mu wtórować. Postanowiłam zaryzykować i wsunęłam do niej przez kratkę kilka palców. Spodziewałam się raczej na 100% tego, że na mnie naprycha/nasyczy/pogryzie mnie w te paluchy, tymczasem Duńcia... Przytuliła się do nich bródką, zmrużyła oczy i... i pozostała w takiej pozycji przez całą drogę

W lecznicy była pokazowo grzeczna, dała się Panu Doktorowi bardzo dokładnie obejrzeć
(w końcu trzeba było skorzystać z okazji, kto wie, kiedy następnym razem takowa się powtórzy
) i wreszcie ukłuć. Anioł nie kotek.
Niestety, kiedy po powrocie do domu 'na próbę' wpuściłam ją najpierw do naszej wielkiej klatki i próbowałam powoli zbliżyć rękę - była już uprzejma standardowo na mnie naprychać

No to ją wypuściłam z tej klatki, szkoda zachodu, nie mam czasu na taką
robotę głupiego
Maciejek nie dał się dokładniej osłuchać, ponieważ nie zechciał ani na moment przestać mruczeć
Oboje zaszczepieni purevaxem, za które to szczepionki
(+nowy Calo-pet dla Buśki, bo bardzo jej smakuje, a takie wzmocnienie zawsze się Królewnie przyda) Pan Doktor policzył nam ZNACZNIE mniej niż wynoszą oficjalne ceny. Hmm, może następnemu weterynarzowi się spodobałam

? Nie miałabym w sumie nic przeciwko temu, ponieważ Doktor Adam,
w przeciwieństwie do tamtego poprzedniego indywiduum
jest całkiem w moim typie: wysoki, szczupły brunet, na oko ze 35-letni, błyskotliwy, o inteligentnym, spokojnym spojrzeniu...
No dobra, koniec tej bajki. Na jednym z palców prawej ręki ma obrączkę. Tacy faceci
luzem nie chodzą
Właściwie to ta obrączka też bardzo dobrze o nim świadczy: facet, który nie wstydzi się nosić obrączki, uczciwie przyznaje przed światem: "Jestem zajęty i jestem wierny. Nie próbuj". Niewielu znam innych takich
Zdźwigałam się strasznie, ponieważ Maciej jest duży i dorodny, a Dunieczka - zwyczajnie tłusta. Sypiący bez opamiętania,
gruby i lodowaty śnieg, czapka zsuwająca się na oczy, przemoczone buty, ciężary w obu rękach... Ale taki los starej panny-kociary, mam przecież dokładnie to, co chcę mieć, zamiast niesienia tych transporterów mogłabym pewnie pchać wózek z jakimś tam Przemusiem czy innym/-ą takim/-ą
Wróciłam. Obdzwoniłam dziewczyny, z którymi jutro wybieramy się do schronu. Padłam spać.
Wstałam. Sprzatnęłam. Zjadłam.
Lili i Maciej leżą obok mnie i głośno mruczą na dwa głosy. Żyć nie umierać
Ciekawe, z czym
i w jakiej ilości wrócę jutro do domu

...