wredolcia pisze:piccolo pisze:od handlarza nic nie uzyskasz obawiam się.
A myślałaś choć o napisaniu im negatywnego komentarza na alegratce?
Piszesz że oni mieszkają daleko od Ciebie. A jak kociak dojechał do Twojego domu?
Negatywne komentarze na ale gratce zostawiłam, a na innych portalach raczej ich nie widziałam, więc zostawić nie mogłam. A Kociaka dowiózł ten facet z Biełegostoku do Warszawy, a ja go stamtad odebralam i zawiozlam do Zamoscia.
Co do tego czy to jest fałszerstwo nie mam żadnych dowodów... To że weterynarze mi mówili, że to się nie trzyma kupy i że raczej to jest sfałszowane, jeszcze o niczym nie świadczy. Być może oni mają jakąś umowę z tamtym weterynarzem i on im wydaje takie lewe książeczki zdrowia.
W każdym razie zadzwoniłam do tych pseudohodowców i powiedziałam, że kociak zdechł itd. i oni raczej bez większych problemów zgodzili się zwrócić kasę albo dać mi następnego kociaka. Ja następnego nie chciałam, bo boję się, że mogłoby się stać z nim to samo, co z poprzednim.
Z resztą wydaje mi się, że skoro oni tak łatwo się zgodzili na oddanie pieniędzy, to dobrze wiedzieli, że kociak jest chory i sprzedawali mi go z tą świadomością, że może nie przeżyć zbyt długo, a mimo to nic mi nie powiedzieli.
Oczywiście, że masz dowód! dowodem jest sfałszowana książeczka-dzwoniłaś do tego weta z pieczątki? no chyba, że uszczęśliwia cię fakt zwrócenia kasy? i nie interesują cię kolejne cierpiące kociaki...






Napisz skąd jesteś, to Ci miejscowe dziewczyny coś doradzą