Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro gru 01, 2010 12:14 Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

Witam :)
Niektórzy mnie może znają z dogo.
Mam dwa nowofundlandy- 8 i 10 lat. Czyli Zmorke i Szelme. Zmorka od szczeniaka ( najłagodniejszy pies na świecie ) i Szelma u nas od 5 lat- z adopcji. 12 lat miaszkał z nami kot Tommy. Odszedł w tym roku. Rak wygrał.
Jesteśmy psiarzami. Mąż i ja. Syn natomiast chyba został mi podrzucony w szpitalu, bo jest wielkim kociarzem. Jakbyśmy mu pozwolili, to miałby wielkie stado kotów. Ale Szelma na to nie pozwala. Nie znosi ich.... Tommyego o dziwo tolerowała jakoś bez problemów. Ale koty sąsiadki urzędujące na naszym placu są wielkimi wrogami. Nie wiem skąd ta jej nienawiść. Może jakiś ją podrapał kiedys? W każdym razie ma już na sumieniu koty :( Straszne to były dla nas przeżycia i na własnym placu zanim Szelme wypuszczę to najpierw wystawiam czujki w postaci Zmorki. Ale ze koty sąsiadki nic sobie z niej nie robią ( wprost ją atakują czego skutkiem jest co jakiś czas zapalenie skóry na skutek podrapania przez kota...) to muszę wychodzić sama ( albo ktoś inny) i przeganiać koty. A potem dopiero wypuszczam Szelme. Jak pies jest długo na dworze to jesteśmy z nim, aby nie bylo kolejnego płaczu.
Nie będę pisać że powinno się swoje zwierzęta pilnować a nie wypuszczac samopas, bo to nie do tego wątek.

Tommy odszedł. Karol powiedział opłakując go, ze nigdy wiecej kota. Ale ostatnio zaczął przesiadywać w Zoologu gdzie są kotki na sprzedaz. I ciągle wspominać, ze jednak chciałby kota.
Kotów masa. Problemu brak. No to zaczęłam mu tego kota szukać. Dom mamy niejako dwupiętrowy. Syn mieszka w wielkim pokoju na poddaszu, na piętrze niby my i na dole mieszkają nasze psy ( wraz ze mną bo tam mam swój pokój ;) ). Na schodach jest zrobiona bramka aby nie wchodziły na góre. Przez Tommyego ta bramka powstała, aby mu się nic jak nas nie ma ze strony Szelmy nie przytrafiło.
Tommy został nauczony nie przekraczać bramki. Ona nie jest jakaś szczególna. Każdy normalny kot się przez nią przedostanie. I dlatego bardzo się boję mieć kolejnego kota.... Ale też wiem, ze da sie aby u nas w omu było ok i mieszkał w nim kot. Potrafimy przestrzegać zasad bardzo mocno. Szelma nas tego nauczyła, bo miała wiele problemów psychicznych.
Ale do rzeczy bo gaduła ze mnie.
Poszukałam na necie kotów. Pokazałam Karolowi. No i on zwrócił uwagę na niepełnosprawnego Kitka z niezbornoscią ruchową tylnich łapek. Syn ma 23 lata. To nie jest dzieciak. Ale tez zadziwiło mnie trochę, ze wdał sie we mnie i szuka sobie problemów :mrgreen: Z drugiej strony wiem, że po rodzicach wrażliwych nie mógł wyrosnąć facet bez serca z zamkniętymi oczami ;) Zreszta Karol też ma wade. Nie widzi prawie na jedno oko. Nie jest niepełnosprawny ani nie pamięta o swoejej wadzie, bo nie sostał wychowany na kaleke. Ale wady domniemane przez innych go nie rażą. Wproet przeciwnie ;)
Powiedział mi, że niepełnosprawny Kitek nie przedostanie się przez bramke. I nie będzie strachu jakby go Szelma nie zaakceptowała. I że może nie będzie chciał chodzić po schodach, to wtedy juz super bo ten jego pokój ma 76m2 i chyba mu miejsca starczy ;) Odpada tez strach że wyjdzie przez otwarty balkon i zejdzie po murku na dwór. Tommy miał lęk wysokości ( nio :) dziwny był :) ) i bał się podchodzić do barierek. Niby wysokość dla kota niewielka, ale mieliśmy z tym spokój.
Kot jest w Bydgoszczy. My mieszkamy w okolicach Będzina, Sosnowca, Dabrowy Górniczej, Psar ( w srodku tych czterech maist na wsi). Transport będzie kon ieczny.
Teraz pozostała rozmowa z małżonkiem o kocie. W sumie decyzja Karola została podjęta po obejrzeniu filmiku z Kitkiem. Tego: http://www.youtube.com/watch?v=dtC9WxQv ... laynext=14 . Na widok rozkładajacego sie do głaskania kota syn się zakochał. Poiwiedział : " Klękajcie Narody taki jest kochany". Na sposób chodzenia nie zareagował tak jak większość ludzi. Czyli nie powiedział : " ale on jest biedny" tylko " no przecież on chodzi i radzi sobie dobrze" . Reakcja jego jest chyba wynikiem dogoterapii na jaką jeździłam ze Zmorką i czasami był ze mną. Nauczyłam go, ze " inni" to nie znaczy biedni. I ze domniemany niepełnosprawny lub niedorozwinięty ma w sobie wiecej sprawności i bardziej rozwinięte w sobie coś, co u nas umiera z wiekiem. Otwartoiść serca i radość zycia. To bardzo niedoceniane cechy i strasznie dla mnie wazne.
No wiec jak wszystko dobrze pójdzie, to Kitek zamieszka u nas.
Oczywiście mam już milion strachów. Czy będzie mu dobrze u nas? Czy koszty leczenia nie przerosną naszych możliwosci? Ma problemy z dziasłami. Czy to nawraca nawet jak wyleczymy? Alboo czy to się da wyleczyc? Tommy nigdy nie chorował. Dopiero nowotwór złosliwy go na starość dopadł. Na szczęście nie wiem więc nic o kocich chorobach. Tommy miał ząbki w wieku 12 lat kompletnie bez kamienia. Jedyne wizyty to szczepienia i te były dla nas koszmarem. Na samą myśl o wizycie z kotem u weta dostaję roztroju żołądka.... Z naszymi psami się jedzie i nawet ich się nie trzyma przy pobieraniu krwi. Są spokojne i zrównoważone a do tego nauczone odpowiednio i przygotowane do takich wizyt. Z kotem to już jazda bez trzymanki....

Jakieś rady? Spostrzeżenia? Na temat niezborności ruchów w wieku późniejszym Kitka? Coś o zębach? Jak dbać, jak leczyć itd? Wiem ze tu można znaleźć wszystko, ale już dostałam oczopląsu a pracuje od rana do nocy. Nie mogę zamiast pracować to siedzieć na necie :(
Powiedzcie mi, że zwariowałam i żebym nie brała żadnego kota. Proszę- powiedzcie :oops:
Zapraszamy na bazarek: viewtopic.php?f=20&t=149261

blackobsession

 
Posty: 658
Od: Wto lis 30, 2010 23:57
Lokalizacja: Sarnów

Post » Śro gru 01, 2010 14:48 Re: Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

eloooo :piwa:

Jak się uda to Kitek będzie miał dobrze w Karolowym Królestwie :1luvu:

fajne kocisko z niego i piękne!

malawaszka

 
Posty: 1023
Od: Pon maja 24, 2004 23:58
Lokalizacja: ok Siewierza

Post » Śro gru 01, 2010 16:03 Re: Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

Bałabym się o kota, zwłaszcza niepełnosprawnego. Skoro pies ma już koty na sumieniu, to wie, jak się do nich zabrać - a nie każdy pies to potrafi. Może powinniście się zdecydować na zdrowego, dorosłego kota, który miał kontakt z psami.
Moje psy żyją z moimi kotami w zgodzie, ale obce koty niestety gonią, nigdy jednak żadnego nie zabiły. Prawdopodobnie Szelma, z waszą pomocą, zaakceptuje nowego kota, ale nie wiem, czy ten niepełnosprawny to najlepszy wybór.
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Śro gru 01, 2010 16:37 Re: Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

Na pewno długo długo musiałby być izolowany - to nie jest wielki problem w tym układzie jaki ma w domu blackobsession

malawaszka

 
Posty: 1023
Od: Pon maja 24, 2004 23:58
Lokalizacja: ok Siewierza

Post » Śro gru 01, 2010 22:56 Re: Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

Dokładnie. Układ w domu jest taki, że psy nie wchodzą na górę i jeżeli kot nie sforsuje bramki to nic mu się stać nie może ;) A zdroowy kot każdy taką bramke niestety sforsuje.... Nasze psy znać kota wcale nie musza i odwrotnie. Trzeba znać nasz dom żeby to zrozumieć ;) malawaszka go zna- więc wie o co chodzi.
Zapraszamy na bazarek: viewtopic.php?f=20&t=149261

blackobsession

 
Posty: 658
Od: Wto lis 30, 2010 23:57
Lokalizacja: Sarnów

Post » Śro gru 01, 2010 23:16 Re: Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

blackobsession pisze:Witam :)
[...]W każdym razie ma już na sumieniu koty :( [...]


Co to znaczy konkretnie...?
Nie ma takiego głupstwa i nikczemności, które, byle stale powtarzane, nie zostały wreszcie przyjęte i przestały razić jako głupstwo i nikczemność.
Sławomir Mrożek

marikita

 
Posty: 1601
Od: Śro kwi 08, 2009 12:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro gru 01, 2010 23:40 Re: Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

Znaczy to ze pewnego dnia mały kot wszedł na nasz plac, podrapał pieska jak ten podbiegł i piesek mu się zębami odwdzięczył. Nie na śmierć, ale kotka ponoć trzeba było uśpić.
Dlatego Szelma miała ograniczone zaufanie u nas nawet w stosunku do naszego kota.
U nas w tujach masa ptaszków ma wiosną gniazda. I koty przychodzą na polowania.
Swoją drogą to mam nieustanne nerwy. Bo ja swojego psa pilnuję. Ciekawe co by było jakby moje psy łaziły po cudzych placach.... Ale by się rwetest wtedy podniósł! Czemu ja swojego kota potrafiłam upilnować? Inni też mogą. Nie byłoby nieszczęść...
Ale to nie temat na moje psio-kocie żale. Wiem jedno, że niepełnosprawny kot dałby mi poczucie większego bezpieczeństwa. Co nie oznacza, że nie poznałabym go z Szelmą. Bo to uwazam za konieczne. Tylko że najpierw do kazdego kota wpuszcza się Zmorke. A żeby zrozumieć to moje działanie to znowu trzeba znać dobrze Zmorke ;) Ją to newet te koty sąsiadki olewają na całej linii :oops:
Zapraszamy na bazarek: viewtopic.php?f=20&t=149261

blackobsession

 
Posty: 658
Od: Wto lis 30, 2010 23:57
Lokalizacja: Sarnów

Post » Czw gru 02, 2010 0:43 Re: Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

Co innego kot w domu a co innego kot w ogródku. Bardzo często psy gonią koty, które napatoczą im się poza domem zwłaszcza, gdy te koty uciekają. Te same psy nie ruszą kota domownika. Przede wszystkim trzeba pilnować, aby kot nie miał dostępu do psów, gdy te jedzą a o to chyba nie będzie trudno. Jeśli spotkania psów z kotem będą zawsze pod kontrolą ludzi to nie powinno stać się nic złego zwłaszcza, że Kitek jest kotem powolnym i tym samym nie prowokuje psów do gonienia. Nie wiem jak Kitek zareaguje na duże, czarne psy. Kitek wcześniej żył w „psiej rodzinie”, w której tylko jedna osoba go lubiła. Dlatego wylądował u mnie. Dobrze by było, aby tym razem polubili go wszyscy domownicy. Jeszcze lepiej by było gdyby potencjalny dom nie był tak daleko od Bydgoszczy.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw gru 02, 2010 10:36 Re: Psia rodzinka , adopcja kotka niepełnosprawnego i wiele pyta

No niestety potencjalny dom jest tak daleko od Bydgoszczy :( Ale jakby Kitek u nas zamieszkał, to zapraszamy zawsze do siebie :)
Ja Kitka polubię na bank. Ja lubię wszystkich ;) Karol pokocha Kitka całym swoim wielkim sercem, i myślę że tak jak w przypadku Tommyego kolejny kot przylgnie do niego na amen. Mąż ciągle twierdzi ze kotów nie lubi. Nie wiem czy nie jest to po prostu efekt gadatliwości poprzedniego pupila. Ale tez nie robił kotu nic. Karmił go nawet przy stole i kupował przysmaki jak był w sklepie. Tylko nie brał go na ręce tak jak my ;) To człowiek o wielkim sercu który staje na drodze jak widzi jeza przy niej ( no bo jeż może wyjsć na drogę i zostać przejechany ;) ). Z jednej strony mówi że kotów nie lubi, a z drugiej opowiada o Tommym jaki był i przyznał nawet, ze mu go brakuje.
Tommy nie był typem kota przylepy. Tylko Karol dostępował zaszczytu posiedzeń na kolankach i tulenia się. Mąż dostępował zaszczytów powitań i łaszenia sie podczas szykowania jedzen ia, bo Tommy wtedy zawsze coś dostawał od niego. Do mnie lubiał przychodzić w środku nocy na chwilkę pieszczot drąc się przy tym na cały dom :mrgreen: Mimo mojego niewyspania i irytacji zawsze te pieszczoty dostawał. I może dlatego kontynuował co noc ten proceder. Ale nie potrafiłam mu odmówic :oops: Mimo że jestem psiarą.... Może to efekt trochę zazdrości o Karola ;) No bo przecież psy są moje w każdym calu a kot przykleił sie do syna na całej linii.
Co do jedzenia, to Zmorka je na przedpokoju i jej WSZYSTKO może wyjadać z miski. Szelma je w kotłowni ( ogrzewanie mam na gaz i tam są kafelki i pralnia ;) ) bo nie może jeść przy Zmorce. Tak więc odpada ten problem. Jako że Szelma rzucała nam się na Zmorke śpi też w tej kotłowni i przebywa tam jak nikogo w domu nie ma. Nie martwię się więc o kota podczas naszej nieobecności.
A o charakterze Zmorki może wiele powiedzieć jedno z wielu zdarzeń:
Wyjechaliśmy na wieś do teściowej. Poszłam z sunią do babci u której były dwie pięciotygodniowe kociaczki. Wyciągnęłam je z kartonu i dałam na dwór. Była wiosna i piękne słoneczko. Ale też troszkę chłodnego wiaterku. Kotki wyczuły ciepłe czarne futerko i szybciutko pobiegły do niego. Zmorka położyła się a kociaczki wtuliły się w jej futerko. Oczywiście zostały wymyte i usnęły pod łałoczkiem Zmorki pomiędzy jej przednimi łapkami w futerku. Zmorka tak leżała nie kładąc łebka. Potem kotki łaziły po niej wchodząc jej nawet do ucha i wdrapując się na głowę. Taka jest Zmorka.... Ona tych kotów nie znała ;)
Zapraszamy na bazarek: viewtopic.php?f=20&t=149261

blackobsession

 
Posty: 658
Od: Wto lis 30, 2010 23:57
Lokalizacja: Sarnów




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 120 gości