Tak tak, znaczy wszystko OK przepraszam za ciszę, ale urwanie parasola mam ostatnio...
do weta w końcu nie dotarłam - zasypało mnie na wsi
dzisiaj jadę na dwa koty (jeszcze z moją Miśką do kontroli

)
opatrunek ściągnęłam sama, szwów mi się nie udało, bo nie miał mi kto trzymać kota ... nikt z mojej rodziny "nie chciał na to patrzeć" i skończyło się na tym, że Merlin dalej zaszyty

ale rana wygląda ładnie, super się zagoiła, żadnego babrania... koleżce wyraźnie ulżyło, że nie ma już kozaka i nawet próbuje stawać na tą nogę (na początku z przyzwyczajenia chyba skikał na trzech, a później odkrył, że jak ją stawia to nie boli! [heureka]

) buku dzięki, nie interesuje się szwami
zaraz lece na pocztę powysyłać bazara, a później do domu, koty pod pache i do weta

trzeba będzie cwaniaka odrobaczyć, bo tasiemiec się wczoraj ze mną przywitał, jak miziałam kocurra
poza tym, dzisiaj w nocy nie dawał mi spać, bo się uparł, że to jest jedyna okazja, żeby pobawić się piłeczką z dzwonkiem, oczywiście nie wstając z łóżka i nawet nie starając się zbytnio odsunąć od mojego prawego ucha (tak, jaśnie pan sypia w MOIM łóżku, a jakże

).... no tak słodko wyglądał, że nie miałam sumienia mu jej zabrać
będzie zdrów, je za trzech
