
Nie ma gospodarza, myszy harcują.
Ale co tam, może nam wybaczy, w końcu kocha te "kawałki" Polski.
Byliśmy w niezwykłym miasteczku na granicy litewskiej Sejny.
W Białej synagodze - dom kultury, knajpka z pysznymi kołdunami i..."Spółdzielnia Jazzowa".

A w małym parku-skwerku, odlotowa PRLowska fontanna, wokół ławki obsadzone ledwo trzymającymi się na nogach panami i...
fantastyczny pomnik - z jednej strony król Jagiełło (bodajże) a z drugiej???
Tadam... przyjaźń między żołnierzami polskimi i radzieckimi. Jak zobaczyłam gwiazdę na czapce, to wpadłam w podziw.
Wszędzie przekuli gwiazdę na drugiego orła i zmienili nazwę, a tu... spoko.
Pomnik z epoki??? Zabytek??
No to niech stoi jak stał.
Z miejsca pokochałam tych ludzi sejneńskich.


I ja do bani nie mogę - mdleję.