Ufff, ciężki dzień w pracy miałam, ale już jestem
Będzie dłuuugi post, ale odpowiadam po kolei
jozefina1970 pisze:Ja moczę nogi w wodzie z solą...
To ile masz stopni w mieszkaniu mmk?
trzymam za małą

W wodzie z solą można moczyć, ale imbir rozgrzewa jakby "od środka". Spróbujcie kiedyś

W zależności od stopnia przemarznięcia może to potrwać krócej lub dłużej - wczoraj siedziałam przez godzinę

Najpierw czuje się ciepło od wody, takie normalne, jak przy moczeniu w ciepłej wodzie, a później to ciepło "przechodzi do środka". Nie potrafię tego wytłumaczyć, trzeba samemu doświadczyć

Ze względu na nieznany czas moczenia trzeba mieć pod ręką czajnik pełen wrzątku.
W mieszkaniu nie mam jakoś strasznie zimno, wczoraj w pracy przemarzłam... W mieszkaniu jak wracam z pracy jest zwykle 19 stopni, wieczorem dobija do 21. W weekendy jest cieplej. Mróz nie jest tak straszny jak wiatr, który na naszym poddaszu niestety wychładza... A jak na dachu leży kołderka ze śniegu, to mogą być nawet syberyjskie mrozy, a u nas jest cieplutko
AYO pisze:Oj
Napisz cos więcej - jak pan to przedstawia?
Mówiłaś, że zwierzolubny

Pan jest zwierzolubny i się martwi

Yuki miała być przede wszystkim towarzyszem dla jego kocurka... Przedstawiliśmy ją jako bojącą się ludzi, ale kochającą koty, a u Pana Yuki prycha na kota, a przed człowiekiem ucieka w panice

U nas Yuki potrafiła zachęcić do zabawy Kubę, co nie jest łatwym zadaniem, jeśli Kuba nie ma ochoty. Wąchała się z Borysem - zdecydowanie nielubiącym "nowych", i obyło się bez syków i ataków... Strach chyba tak na nią podziałał...

Pan chce jeszcze trochę poczekać. Teraz Yuki siedzi całymi dniami pod stołem (i to mnie martwi, bo tam są gołe panele, a w taką pogodę raczej jest zimniej niż u nas w mieszkaniu

). Do jedzenia podchodzi tylko w nocy, ale Pan jest pewny, że Yuki je. Generalnie załatwia się do kuwety, ale zdarzyło się jej raz zrobić w kącie... Pan oswajał kiedyś dzikiego kota, ale mówi, że Yuki jest inna, że nie potrafi nawiązać z nią kontaktu

Jeśli nic się nie zmieni , to Yuki do nas wróci, bo tam tak naprawdę tylko stresuje rezydenta

Rozumiem Pana, nie sądziłam, że Yuki aż tak się wycofa. Ona zawsze szukała wsparcia u innych kotów, a teraz całkiem zamknęła się w sobie. W sobotę wyglądało to naprawdę obiecująco...
Wiem, że dokocenie musi potrwać, ale z opisów Pana wygląda na to, że Yuki zachowuje się tak, jak w pierwszych dniach pobytu u nas we wrześniu... Pan pracuje, remontuje sobie mieszkanie, nie ma czasu na oswajanie kota... Rozumiem, że nie takiego kota chciał i absolutnie nie będę miała do niego żalu, jeśli będzie chciał ją oddać. Żal mam do siebie... Źle mi z tym jest... Muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby przestać myśleć o przerażonej Yuki siedzącej pod stołem
