Fundacja PJD, Vegas ma swój dom! :-)

Ja również trzymam kciuki

My też trzymamy kciuki. Powodzenia chłopcy!!!!! :ok:

No i co?...

No i jeżeli chodzi o wskaźnik spanikowania, to jestem w ścisłej czołówce :wink:

. Nie wytrzymałam nawet do wieczora, gdy pani Agnieszka miała zadzwonić - zadzwoniłam sama wcześniej :oops:

.

Posiedziałam z Chłopcami w ich nowym Domu trochę czasu - poopowiadałam ich nowym Opiekunom, jak mogą ułatwić im aklimatyzację, na co powinni uważać. Braciaszkowie na początek dostali do dyspozycji mały pokój tylko dla siebie - nie ma tam wielu zakamarków, ale mają zaaranżowane parę kryjówek, żeby mogły czuć się bezpieczne. Mają tam oczywiście też miseczki, jedzonko i kuwetę.

Gdy wychodziłam, Czejs siedział przerażony w kontenerku, Wilson jak sparaliżowany wcisnął się w kąt i wtulony w ścianę udawał, że go nie ma. Ale już przy popołudniowej rozmowie okazało się, że to mój wypieszczony delikatniś Willonek lepiej sobie radzi. Mniej napinał się, gdy jego Opiekunka wchodziła do pokoju, by, zgodnie z instrukcjami, sobie z nimi porozmawiać

. Czejs był bardziej zestresowany, ale też wyszedł z kontenerka. Na razie jeszcze nie jadły, w kuwecie były ślady chodzenia, ale chyba jeszcze nikt z niej nie korzystał. Ogólnie rzecz biorąc nowa Pani Chłopców powiedziała, że widzi wyraźną zmianę po tych paru godzinach, czyli stopniowo, choć powoli sytuacja się poprawia.

Myślę, że w nocy, gdy domownicy zasną, kocurki zwiedzą swój pokój i trochę się z nim oswoją. Nie mogę się też doczekać jutrzejszych wiadomości :kotek:

. Sama się po sobie nie spodziewałam, że ze mnie taka panikara :ryk:

.

Uff, dobre wieści! Mooocne kciuki nadal zaciśnięte!! :ok:

Luelko, trzymaj się! :piwa:

Z pewnością w nocy zwiedzą nowe kąty. Będzie dobrze, w końcu to koty :ok:

Majorko, Twoje czary odnośnie aklimatyzacji Wilsonka niesamowicie działają, ale poczaruj też trochę Czejsika, bo chyba cała Czejsowa odwaga przeszła na Willa :ryk:

. Chłopcy korzystali z kuwetki, Czejs nie je przy swoich Ludziach, za to Willi w ogóle się nimi nie przejmuje. Na razie nie podchodzi do nich, ale sam z własnej woli wyszedł na pokoje, zwiedza kąty, sprawdza krzesła i szafki. Czejs raz też wyszedł, ale szurając brzuchem po podłodze i przy pierwszym szeleście uciekł do "swojego" pokoju :lol:

Ale ciągle widać poprawę. Luelka odczuwa dumę rodzicielską, że są tacy dzielni , ot co :oops:

.

luelka, wszystko cały czas jest w normie, Czejs może tak się zachowywać, jego prawo! Swoją drogą dumna jestem z mojego synka Willusia jak pawica :ok:

Jutro Czejs będzie już dobry, nie martw się, poza tym wsiadłam na swój pojazd i na Łysej Górze pogadałam z kim trzeba

Heh, pozdrów wszystkich kociarzy i kociary na Łysej Górze, tam dbają o koty :ryk:

.

Wiem, że wszystko jest w normie, nawet wszystko idzie szybciej, niż myślałam. Bardzo mnie to cieszy!

i jak tam Czejs?? czuje się choć trochę lepiej??

Beatka była dzisiaj w lecznicy. Tak jak sądziłam, ma przepięknego grzyba (w nocy wylazł jeszcze na puckach i brodzie). Już ją wykąpałam w Imaverolu, do wykupienia mam Fluconazol w syropku.

O matko, biedna Beatka

Luelko, jak tam chłopcy - masz jakieś wieści? A może fotki?

Wieści będę miała wieczorem, oszczędzam trochę Braciaszkowych Opiekunów i nie wymagam relacji więcej niż raz dziennie

. Chociaż gdyby tylko chcieli, to byłabym gotowa słuchać o postępów Chłopaków co dwie godziny

.

Dam znać, jak wieczorem dotrą do mnie jakieś wieści

.

Mocne kciuki za Beatkę!

i jest bazarek
viewtopic.php?f=20&t=120832
zapraszam

Fundacja PJD, Vegas ma swój dom! :-)

Kto przegląda forum