Dzwoniłam, pytałam, ale niestety nie znalazłam nikogo kto by jechał jutro do Warszawy

Teraz siedzę przed kompem i wyglądam co i rusz przez okno bo jakbym wzięła lornetkę to pewno bym kiciorkę zobaczyła. Strasznie mi źle, że nie mogę jej do domu zabrać, ale i tak mam napiętą atmosferę przez przedłużający się DT Zosi i Klary.
Pozostaje mi tylko zaufać losowi, że do jutra nic jej się nie stanie, a od rana zacznę znów kombinować. Może od razu po pracy bym bryknęła do Warszawy, ale najdalej to na okęcie mogę dojechać....