Agn pisze:Never pisze:Agn pisze: Ale z tego, co zrozumiałam, najpierw kociaki muszą być w stanie przeżyć transport.
Moja 'strategia' obejmuje przede wszystkim uczynienie ich zdolnym do tego, by w ogóle byłoby co diagnozować w Warszawie.
Transport i badania diagnostyczne - w Wwie szaleje pp....
Dlatego pisałam o Caniserinie...
Never pisze:Agn, chwilowo nie piętrzę trudniości, po prostu pytam
Jestem przerażona tym, ze jeden juz nie zyje i chce, zeby reszta zyła - tak długo jak to będzie możliwe.
Widziałam ostatnio za dużo śmierci i mam dosyc, stad bedę zadawac mnóóóóstwo pytan, za co z góry bardzo przepraszam

.
Nie licytujmy się na ilość widzianych śmierci... Mnie już chyba nic nie przeraża. Przyjmuję z tępym uporem, to co mi się przydarza i dalej robię swoje. Z równym uporem. Czasem tylko jest mi cholernie smutno.
Akurat dziś odeszła mi kotka - 5 miesięcy. Miała być bezproblemową adopcją - szylkretka, wysterylizowana, zdrowa, tzn. bez wirusówek i innych chorób 'nabytych'. Za to z wrodzoną karłowatością, torbielowatością nerek i niewydolnością wątroby. Wady wrodzone zaczęły być widoczne, gdy mała miała zacząć naprawdę szukać domu.
I nie przepraszaj mnie. Tylko staraj się przyswoić i zrozumieć te informacje, które podaję.
A jak stwierdzono torbielowatość i niewydolność nerek? to znaczy w jaki sposób można to zbadać? Pewnie usg, tak?
Wszystkie tu rady, przekażę wet. zapisałam sobie na kartce to wszystko o czym tu piszecie i będę wypytywać.
Dymek noc przespał spokojnie, ale od godziny 20:00 nie robił siusiu, ani kupki. Kupki, to w ogóle nie zrobił, a przecież jadł co godzinę. Nie wiem, czy to dobrze.
Rano zjadł z apetytem/zaraz zobaczę może zrobił kupę/. Obudziłam maluszka, to zerwał się taki wesoły, rozmruczany i cieplutki. Z nóżki na nóżkę dreptał, ocierał mi się o twarz - kochany.
Koteczki, nie chciały jeść ani wczoraj przed snem, ani dziś rano. Za długo nie jadły, to podałam wisskasa(?) i zjadły. Nie chcą tego rekonvalescense. Dymek jest od nich oddzielony na wszelki wypadek. Już szykujemy się do wyjazdu. Mamy być na 11:00, ale idę walczyć z samochodem. Dziś mam nadzieję nie będzie kłopotu, bo zabrałam akumulator do domu na noc. Jak wrócimy, dam znać, co i jak.
Na razie jest dobrze, Dymek wesoły i jakiś ładniejszy, puszysty się zrobił. Tinka chudzinka, ale coś tam je i skórę ma dobrą, nie widać żeby od wczoraj jej się pogorszyło, tej czarnej też. Myślę, że je dziś zostawię, nie będe ciągnąć. Tylko to, że słabo jedzą mnie trochę niepokoi.
Zapytam dziś, czy mogą jechać do Warszawy, czy im to nie zaszkodzi. Jak będzie tak jak dziś przez kilka dni, to myślę, że będą mogły jechać. Pojedyńczo mają chyba większe szanse/tak myślę/
Chciałabym prosić o danie szansy jeszcze tej koteczce, którą znalazłam na ulicy w mieście. Była maleńka, sama jeszcze nie jadła, nie umiała i nie chciała. Od niej zaczęła się moja przygoda z Frytką i jej kociakami.
Koteczka nie jest karzełkiem, ale nie jest taka jak powinna być. Jest taka też mizerna. Miała koci katar. Na pewno złapała od kotów. Teraz jest zdrowa/wczoraj też z nami była i wet ją widziała/, ale kto wie, co ją może spotkać. Może i ona mogłaby dostać szansę.
Mam jeszcze czyery czarne kotki, bardzo ładne i jak na razie zdrowe. Im to ogłoszenia potrzebne sa i myślę, że do domków stałych śmiało mogą iść. Tylko z nimi też tak dziwnie, bo jeden z nich jest duży, drugi mniejszy, a dwa jeszcze mniejsze. Jak mi ich podrzucili, wszystkie były takie same. Ok, tak tylko napisałam o tym.