Ciężko oddychał rano. Tzn, tak, że było słychać. Wydawało mi się, że dlatego, że oddycha przez nos (rurkę odtykałam, jak zwykle była czysta). Jeżeli oddycha ciężko, bo przez nos - to
mnie to pikuś, martwię się, że to kiepskie oddychanie idzie jednak dziurą, a to bardzo trudno ocenić. Dlatego wczoraj Wielbłądzia prosiłam, żeby posłuchała, czy to nosem, czy rurką. Rano, przy odtykaniu widzialam, jak tchawica z tą rurką pracuje (rusza się) przy każdym oddechu. Nie wiem, czy to normalne, niewielu lekarzy miało styczność z czymś takim, jak tracheostomia, robią o takie

oczy. Uczę się tego wszystkiego, nie wiem, czy jest źle, czy dobrze, przez telefon wszystkiego nie załatwię. Dziś aż matka do mnie dzwoniła, że gdy przyszła do domu i Meo ją przywitał, to było go dobrze słychać. Boję się tylko o to, żeby rurka była drożna. Potem, gdy zadzwoniłam do domu - Meo kichał. Nie wiem, czy się nie podziębił. Znowu brzuch ściśnięty, nerwy...