Uduszę Puszka!!!!!
Mój "wspaniały"

kot Puszek, wieczny rozrabiaka, wszczynający większość bitew w domu, dziś odwalił mi numer, który spowodował moją wcześniejszą dezercję z pracy
normalnie budzę się w towarzystwie wszystkich kotów koło siebie, a Puszek w tym celuje, bo kładzie się jak najbliżej mnie.... Nie dziś

Wstałam, dałam kociakom jedzenie, czystą wodę, zmieniłam kuwetkę, a jednego kota nie ma

Hmmmm.... przeszukałam cały dom, zajrzałam we wszystkie szafki, we wszystkie zakamarki.... Kota NIE MA W DOMU!!!!!

O rany boskie - wczoraj Rademenes został wypuszczony na pół godziny przez swojego pana na spacerek - kot wrócił szybciej, bo przecież zimno... ale może Puszek skorzystał z okazji i wyskoczył przez okno i NIE wrócił

? W te pędy na dwór (bez czapki, rękawiczek i ciepłych butów

) i szukać kota!!! A kota jak nie ma to nie ma - zapadł się w czarną dziurę!!! Niestety ja muszę do pracy.... Z ciężkim sercem, aczkolwiek trochę na niego zła, zamknęłam drzwi i poszłam do pracy

święcie przekonana, że się albo schował gdzieś w domu, albo że jak zmarznie to szybciej wróci do domu jak go tylko zawołam - albo będzie siedział pod klatką schodową i czekał na mnie, skruszony)
Wracam do domu.... a tu kota NIE MA!!!! Czarna rozpacz! Biegiem na dwór i szukać kota!
W efekcie ja biegałam po okolicy w poszukiwaniu kota - obeszłam ładne parę ulic, odwiedziłam trzy gabinety weterynaryjne (bo a nuż ktoś go znalazł i z litości tam zaniósł), wszystkie okoliczne śmietniki (kociak głodny, od rana nic nie jadł

) i piwnice (zimno, głodno, do domu nie może trafić

)....
Wracam do domu, otwieram drzwi, zapalam światło i widzę.... rozespanego, ziewającego, czekającego na samym środku przedpokoju Puszka....