.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 24, 2010 12:33 Re: To nie tak...

Liwia pisze:
Agn pisze:
wildhoney pisze:Liwio - seriously? Człowiek w depresji. Depresji. Poczytajcie co nieco na jej temat i przestańcie doradzać, że powinna jeszcze zrezygnować z kotów - jak zrozumiałam jedynych przyjaciół. Świetna terapia.


Pytanie Liwii skierowane było do Zofii&Saszy, a nie do Oluszki.
I rozumiem sarkazm wypowiedzi Liwii. Nic tak nie wnerwia, jak nieumiejętność wejścia w czyjeś buty; niespójność własnego postępowania z tym, jakiego postępowania oczekujemy od innych.



Oczywiście, że do Z&S.

Wątek odszedł już w zasadzie od Oluszki i nie bardzo wiem, jak można go kontynuować na poziomie ogólnym, aby O. nie brała tego osobiście.
Myślę, że na miau za dużo jest misji a za mało empatii. I bardzo dużo neiporozumień bierze się z innego miejsca na ziemi oraz róznych możliwości. Bardzo się zmeinia postrzeganie świata kiedy człowiek ruszy tyłek w biedne okolice naszego kraju. A że bieda bywa miejscami straszliwa to chyba nie jest tajemnica?
Głupi przykład - dla mnie napicie się mleka trwa chwilkę. Prosta, szybka i czysta sprawa wymagająca dorzucenia kartonu z mlekiem do koszyka w sklepie. Dla forumowiczki X napicie się mleka jest już całkiem sporym wydatkiem czasowym - musi sobie krowę nakarmić, oborę utrzymać w czystości, krowę w zdrowiu no i wydoić jeszcze. Ta sama oczywiście oczywista czynność a tak różne nakłady czasowe niesie. Nietrudno znaleźć tysiąc przykładów na różne patrzenie na tą samą sprawę, prawda?
Dla kogoś, kto mieszka tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, gdzie ludzie nie mają co jeść ani z czego żyć nei ma przeciez mowy o myciu okien za kasę! Albo myciu okien u innych forumowiczów! Kiedy ktoś stoi pod ścianą własnej niemożności a czas jest przeciwko i niestety biegnie strasznie szybko, w środowisku którego możlwiości (a raczej ich brak) zna dobrze - jaką widzicie możliwośc uzyskania SZYBKIEJ pomocy dla kota? Bo ja nie widze żadnej. I serce mi się kroi kiedy myślę, w jakim dramacie tkwiła Oluszka i Jej kot.

Zofia&Sasza - Twoje postępowanie jest nie moją sprawą. Byłabym pusta i zarozumiała żeby nei rzec - głupia, gdybym miała aspiracje do mówienia Tobie czy komukolwiek jak ma postępować, do wtrącania się do spraw obcej mi osoby.
Pytasz, czy ktoś dałby Oluszce kota. Trudno przesądzać na podstawie rozmów w necie, ale jeśli spotkanie nie byłoby rozczarowujące to ja bym dała - kiedy dziewczyna wyjdzie na prostą. Po sposobie pisania, wyrażania myśłi widać, że jest osobą inteligentną, otwartą i mającą serce na miejscu. Na szczęście wszystko, co złe mija wcześniej czy później a te cechy, które wymieniłam, zostają. Zawsze na ich bazie można wypracować wspólną linię najlepszą dla zwierzaka.

W takim razie przepraszam, Liwio :oops:
Pod resztą Twojego postu również się podpisuję. Bo miłość do zwierzaka miłością, ale czasem miłość potrafi zmienic się w zaślepienie i wręcz fanatyzm.
Obrazek Hexe
Obrazek Obrazek

wildhoney

 
Posty: 510
Od: Wto paź 03, 2006 11:25
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lis 24, 2010 12:40 Re: To nie tak...

Chodzenie z kotem do weta to fanatyzm? 8O
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 24, 2010 12:42 Re: To nie tak...

Kicia, którą w zasadzie tymczasuję miała podejrzenie panleukopenii - mimo, że jestem nowa na forum dostałam mnóstwo rad i wiele ofert pomocy - część na wątku, część na priva. Nikt nie jeździł po mnie, nie oskarżał - dostałam konretne informacje, za co jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy mnie wtedy wspierali :1luvu:
Trzeba zapytać, poprosić ale od razu jak coś jest nie halo, gdy coś nas niepokoi - potem może być już za późno. A już oskarżanie forumowiczek o kolesiostwo jest zdecydowanie nie w porządku.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Śro lis 24, 2010 12:52 Re: To nie tak...

ossett pisze:Oluszka oczekiwała jakiejś pociechy duchowej, a co otrzymała?

Ja odebrałam wypowiedzi oluszki w ten sposób, iż oczekuje ona zapewnienia że kot był nie do uratowania. A to nie jest możliwe.

oluszka pisze:Chwilami nawet jestem w stanie powiedzieć sobie wręcz, że to ja go zabiłam, bo nie zabrałam go do weta.

Jeśli ktoś rzuca samooskarżenia oczekując, że inni im zaprzeczą, może się rozczarować.

Nie wiem, czego oczekiwała oluszka, napisałam tylko jak to odbieram.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Śro lis 24, 2010 12:55 Re: To nie tak...

Teraz przeczytałam tamten artykuł/wątek na weterynarii - jeśli jego autorowi ktoś współczuje i uważa, że ten ktoś został niesprawiedliwie potraktowany, to ma kontakt z rzeczywistością niczym Jarosław K. Bo zagłodzenie zwierzęcia i przyglądanie się przez 3 tygodnie jak kona w męczarniach to przykład morderczej bezmyślności i znieczulicy.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Śro lis 24, 2010 13:08 Re: To nie tak...

oluszka pisze:(...)Spędziliśmy razem 13, 5 roku i nie raz, jeśli tylko byłam w stanie, a widziałam, że jest w sytuacji kryzysowej, była wizyta u weta. Ten jeden, jak się okazało, decydujący raz (zbyt długo nie wiedziałam, że decydujący), zdarzyło się inaczej.
Nie was za to przepraszam, tylko jego, choć mam wrażenie, że było i tak już za późno na pomoc. Przepraszam mojego kochanego łobuza Ryśka, że nie było za co robić mu corocznie badań krwi (niestety o tym też dowiedziałam się już po), przepraszam, że sądziłam, że apetyt mu wróci i wszystko będzie ok, jak bywało nie raz w tym roku.

Powiem szczerze, że ja się nieco pogubiłam...
Skróciłam wypowiedź oluszka żeby odnieść się do konkretów.
Z wypowiedzi wynika, że jednak była możliwość dotarcia do weta. Być może więc problemem były finanse ale na zrobienie badań raz w roku wydaje mi się, że można zarobić? Nawet na miauowym bazarku...

oluszka pisze:Jedno na co może liczyłam z Waszej strony to przybliżenie mi jakichś konkretnych przypadków mocznicy, o ile się z nimi spotkałyście. I ustalenie na ile się da, czy możliwe jest, że na to odszedł mój kot.(mam wszelkie jego nietypowe zachowania zanotowane w dzienniku, więc dużo można z tego chociaż spróbować wywnioskować).

Jest wątek dla kotów-nerkowców.
Skoro bywasz na miau od jakiegoś czasu to może szkoda, że tam nie zajrzałaś?
Zwłaszcza, że:

oluszka pisze:Mój drugi kot był ponoć ciężko chory już rok temu, nadawał się według słów weta do płukanek, ale kiedy skończyły mi się pieniądze, nikt nie mówił o dalszym leczeniu i ratowaniu kota, do widzenia.
Odeszliśmy stamtąd z długiem i niepewnością, co do jutra.

Kot żyje. Odszedł ten starszy, który, jak sądziłam, był znacznie silniejszy.

Leczenie nerkowego kota nie jest tanie.
Ale właściwie ustawione leczenie można kontynuować w pewnym sensie "na własną rękę", o ile kot zechce "współpracować".
Poczytaj wątek nerkowców, być może dasz radę skorzystać z niektórych sugestii.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Śro lis 24, 2010 13:21 Re: To nie tak...

Zofia&Sasza pisze:Chodzenie z kotem do weta to fanatyzm? 8O

Wskaż mi, gdzie to napisałam.
Obrazek Hexe
Obrazek Obrazek

wildhoney

 
Posty: 510
Od: Wto paź 03, 2006 11:25
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lis 24, 2010 13:43 Re: To nie tak...

wildhoney pisze:I jeszcze jedno mnie ciekawi - czemuż to nie naskakujecie tak na staruszki trzymające po 30 kotów w 30 m kawalerce? na kobitki przygarniające wciąż i wciąż nowe koty, choc nie są w stanie zapewnic dobrej opieki rezydentom? już widzę staruszkę dziarsko maszerującą z 30 kotami do weta, by je szczepić/odrobaczać/kastrować. Yep.


Drogie Panie, bardzo mało wiecie o staruszkach.

Ja bardzo często spotykam miłe i ubogie staruszki mające po kilkanaście zadbanych i zaszczepionych kotów w małym mieszkaniu i drugie tyle pod opieką w piwnicach w poczekalni lecznicy weterynaryjnej, do której przynoszą w razie potrzeby i te z domu i te z piwnicy. Nie wiem czy dziarsko maszerują, najczęściej wolno człapią i ciągną kota na przemyślnie skonstruowanym wózku. Koty te mają zapewnioną opiekę lekarską oraz zabiegi operacyjne u lekarzy uważanych za jednych z najbardziej kompetentnych w mieście (do których przyjeżdżają z odległych dzielnic także bardzo majętni ludzie z drogimi rasowymi psami i kotami). Wszyscy spotykają się w malutkiej i ciasnej poczekalni.
Staruszki te dbają o sterylizacje swoich kotów i pouczają innych(w tym i mnie) o tej konieczności.

Mniej pogardy dla ludzi!

Ale ileż takich przychodni weterynaryjnych jest w kraju? I stąd takie małe doświadczenie w leczeniu u większości lekarzy.

Bo ja również znam taką lecznicę, w której uboga osoba osoba utrzymująca się ze zbierania złomu w śmietnikach, która przygarnęła bezdomnego kociaka usłyszała, że na " wejściu" będzie musiała zapłacić 100zl.(ja sama usłyszałam w tym samym miejscu ,że przegląd znalezionego kociaka będzie mnie na wejściu kosztował 60zl), albo taką, która właściwie jest zakładem fryzjerskim dla drogich rasowych psów.

A kotów wymagających pomocy, które mogą liczyć tylko na te pogardzane przez was staruszki jest bardzo dużo.

ossett

 
Posty: 3888
Od: Pon lis 20, 2006 14:08
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lis 24, 2010 14:07 Re: To nie tak...

Dużo za dużo już powiedziano w tym wątku :(. Ja się tylko zgodzę z Greta_2006. Jeśli Oluszka oczekiwała "rozgrzeszenia", to źle trafiła. Zamiast jednak rzucać się na osoby, które zamiast głaskać ją po główce, napisały co myślą (bez złośliwości) powinna wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Obrazek

Alitka

 
Posty: 431
Od: Wto cze 02, 2009 8:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lis 24, 2010 14:32 Re: To nie tak...

Wystarczyło opierniczyć oluszkę jednym postem, a nie 8 stronami.
Obrazek Hexe
Obrazek Obrazek

wildhoney

 
Posty: 510
Od: Wto paź 03, 2006 11:25
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lis 24, 2010 14:36 Re: To nie tak...

wildhoney pisze:Wystarczyło opierniczyć oluszkę jednym postem, a nie 8 stronami.

Teraz to już raczej nie jest dyskusja z nią, ale z innymi forumowiczami o hmm... oryginalnych poglądach :wink: A co do gnojenia i nagonki, to naprawdę, pod tym względem watek jest raczej lajtowy w porównaniu z innymi...
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lis 24, 2010 14:50 Re: To nie tak...

Kot kosztuje. Szczególnie wtedy, gdy zapewnia mu się opiekę nie tylko w sposób reaktywny (reagując jak jest chory), ale proaktywny (zapobiegając - szczepiąc, robiąc kontrolne badania, karmiąc porządną karmą żeby nie zachorował). Warto to wziąć pod uwagę decydując się na kolejnego kota.

Ale ponieważ życie niesie różne sytuacje - jeśli chwilowo brak pieniędzy, doraźnie trzeba szukać pomocy i funduszy na leczenie.

Natomiast mam wątpliwości co do heroicznego ratowania w sytuacjach uszkodzeń i chorób praktycznie nie do uratowania. Kot się męczy dłużej, efekty rzadko są, koszty ogromne. Może lepiej zaszczepić kilkanaście (kilkadziesiąt) innych kotów.

Co nie znaczy, że nie współczuję Autorce.
Paluszek
 

Post » Śro lis 24, 2010 18:22 Re: To nie tak...

Ja jednak uważam że było zbyt ostro
oluszka weszła na forum by napisac prawdę
napisała szczerze że zawaliła że nie zrobiła wszystkiego

Nie wygląda mi na to że chciała by ktoś głaskał ją po głowie

Wyobrażam sobie co czuje
Kiedyś dawno temu też miałam takie problemy
nikt nie chciał pozyczyć pieniędzy bo ludzie sami ledwo ciągną
rodzina absolutnie na leczenie kota nie chciała pożyczyć
wet na kreskę nie chciał leczyć mimo że miałam oczy pełne łez i czułam sie taka bezradna
zawołał ,następny proszę
kredytu nie bo za mała renta
do tej pory mam problemy z transportem do miasta do wetów


Są sytuacje w życiu potwornie trudne

takich Ludzi jak oluszka jest wielu
Kochają swoje Koty ale przychodzą chwile kiedy jest ciężko
każdy może stracić pracę
zostać bankrutem

Tak zwyczajnie po ludzku
jest przykro :(

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro lis 24, 2010 18:39 Re: To nie tak...

Greta_2006 pisze:Izka53 - rozumiem, że współczujesz naszym kotą :twisted:


Szczególnie tym kotą leczonym i trzymanym w domu.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Śro lis 24, 2010 18:41 Re: To nie tak...

Kociama pisze:Ja jednak uważam że było zbyt ostro
oluszka weszła na forum by napisac prawdę
napisała szczerze że zawaliła że nie zrobiła wszystkiego

Nie wygląda mi na to że chciała by ktoś głaskał ją po głowie

Wyobrażam sobie co czuje
Kiedyś dawno temu też miałam takie problemy
nikt nie chciał pozyczyć pieniędzy bo ludzie sami ledwo ciągną
rodzina absolutnie na leczenie kota nie chciała pożyczyć
wet na kreskę nie chciał leczyć mimo że miałam oczy pełne łez i czułam sie taka bezradna
zawołał ,następny proszę
kredytu nie bo za mała renta
do tej pory mam problemy z transportem do miasta do wetów


Są sytuacje w życiu potwornie trudne

takich Ludzi jak oluszka jest wielu
Kochają swoje Koty ale przychodzą chwile kiedy jest ciężko
każdy może stracić pracę
zostać bankrutem

Tak zwyczajnie po ludzku
jest przykro :(

OK dobrze, powiedzmy że rozumiem. Ale czemu, do diabła, pisze dopiero teraz, kiedy jest już za późno? Przecie4ż forumowicze już raz jej pomogli...
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Paula05 i 65 gości