
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
ciekawa.swiata pisze:Catnaperka pisze:Przeczytałam tej artykuł... i niestety komentarze pod. Nigdy nie czytam komentarzy bo to najgorszy syf zawsze. Ale teraz przeczytałam. Ja już nie mam siły do ludzi.. no nie mam.. ja się poddaję chyba
ja nie dowierzam w to, co przeczytałam![]()
boję się myśleć, że mijam setki takich kretynów na ulicy
Mój mieszany Welsh Terier zatruł się dwa miesiące temu trutką na szczury. Opiszę tę sytuację, by inni mogli w porę zareagować i uratować swojego psiaka..
Miś cały weekend nie miał nastroju. Energiczny pies, który szleje na widok smyczy nie potrafił zmusić się do wyjścia na dwór. Ciągle leżał, ciężko oddychał i popiskiwał. Patrzył błagalnie na nas, nie wiedzieliśmy o co chodzi.
W niedzielę wieczorem pojechałam z nim do weterynarza. Myślałam, ze to przeziębienie! Okazało się, ze pies ma agonalnie niską temperaturę, białe błony śluzowe i kłopoty z oddychaniem. Pani wet pobrała mu krew. Podejrzewałam albo potrącenie przez samochód, albo zatrucie.
,,Zatrucie?- głowę daję, ze nic podejrzanego nie jadł!”
W domu dowiedziałam się prawdy. W piwnicy, gdzie pies często przebywa, zostały położone trutki na szczury! Myślałam, że zemdleję… Pojechałam z powrotem do gabinetu, o godzinie 22.00…
Weterynarz zobaczyła opakowania po trutce. Były aż trzy paczki, pies zjadł wszystko. Miś natychmiast dostał witaminę K, bardzo dużo witaminy K… Nie dochodziło jeszcze do mnie wtedy, jak bardzo może cierpieć umierając.
,,Jeśli przeżyje do rana, trzeba przetoczyć mu w klinice krew. Ma małe szanse… Prawie zerowe…”
Oczywiście nie spałam w nocy. Rano drżałam, bałam się sprawdzać, czy Misiu jeszcze żyje. Na moje szczęście oddychał. Leżał w kałuży moczu. Dzień wcześniej dostał jeszcze płyn mający na celu oczyścić organizm. Wzięłam go do koca i pojechałam do daleko położonej od mojego domu kliniki.
Lekarz po zbadaniu psa, powiedział, ze ten nadaje się do transfuzji. Byłam zadowolona, lecz nadal zaniepokojona. Pies musiał zostać na noc w klinice. Zabrali go na salę by przetoczyć krew. Miałam zadzwonić za dwie godziny i zapytać jaka jest reakcja organizmu.
W domu nie miałam pojęcia za co się zabrać. Jeszcze nigdy nie przeżyłam takiego ,,piekła” duchowego…
Na szczęście udało się, pies przyjął krew. Jednak nic nie było jeszcze pewne. Było trzeba czekać na wyniki badania wątroby. Stopniowo dowiadywałam się o coraz to nowym ryzyku i narządach, które są zagrożone. Miał ogromnie niski poziom erytrocytów i trombocytów.
Mieliśmy do czynienia z trutką działającą 10 dni. Robi ona wielkie spustoszenia w organizmie…
Pies szczęśliwe przeżył kolejną noc. Teraz już jego zdrowiu nic nie groziło. Odetchnęłam z ulgą. Czekała go tylko długa droga do zdrowia…
Zapłaciliśmy bardzo dużo pieniędzy za hospitalizację, krew i lekarstwa… dwa tygodnie było trzeba jeździć z psem na kontrole…
Ale nie żałuję tych 700 złotych! Było warto ocalić Misia… Kiedy zobaczyłam jego uśmiech, wiedziałam, ze dobrze zrobiłam!
Mam nadzieję, ze taka tragedia nigdy więcej nie powtórzy się w moim domu. Oby w Waszych też nie…
smarti pisze:Co do Epo to nie każdemu kotu sluży kot musi spełniać określone parametry aby podawanie było celowe a więc na razie nie ma co gdybać czy to jest jakieś wyjście.-miejmy nadzieję że w ogóle nie bedzie potrzebne![]()
Anka pisze:Erin, coś nie tak? Bo ta ikonka...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 102 gości