Ja wiem, że nie tylko ja tak mam.
A wręcz uważam, że jestem pod tym względem szczęściarą. Cały czas kontaktuję się z Zosią, która ze mną była operowana. To starsza pani (69 l) z bardzo niska emeryturą i wiele sytuacji jest dla niej dużo trudniejszych niż dla mnie. Teraz już nasze drogi się rozeszły, bo ja skończyłam już z chirurgiem u niej natomiast trwało to trochę dłużej. Jednak systematycznicznie kontaktujemy się z sobą telefonicznie i moge stwierdzić że stosunek lekarza do w końcu dużo starszej od niego kobiety jest skandaliczny.

Doszłam do wniosku, że mimo, iż jego zachowanie w stosunku do mnie pozostawiało wiele do życzenia, to jednak widac, ze byłam "z polecenia".
Gbur i tyle.
Mam tylko nadzieję, że chociaz dobry chirurg. Na szczęście póki co nie musze juz do niego iść.
W środę spotkałam sie z moim onkologiem, był bardzo zadowolony z wyników i stwierdził, że właściwie można by na na tym zakończyć leczenie pozostając przy co trzymiesięcznej kontroli. Z radości nie mogłam przestać płakac . Tak bardzo bałam się chemii.
Ale okazało się, że to jeszcze nie koniec. Musze stanąc przed tzw komisją sutkową. Doktor zadzwonił i umówił mnie na poniedzialek. Niestety nie mial druków na protezę i to też obiecał mi na poniedziałek. Ale powiedział ,że na dole w klinice jest sklepik gdzie moge sobie pójśc pooglądac i poprzymierzac.
Tak tez zrobiłam.
Spotkałam tam
Pani prowadząca sklepik protezę za prawie 500 zł (refundację dostanę na połowe) tak po prostu dała obcej kobiecie pierwszy raz widzianej na oczy. Chciałam jej zapłacić, ale nie mialam gotówki, bo ja tam tylko poszłam zobaczyć ten sklep, a kartą tego nie można zapłacic ze wzgledu na refundacje. Tak, ze zapłaciłam tylko za jeden stanik, bo na jeden pierwszy do nowej protezy ona daje upust 40 zł, więc też trzeba gotówką. Do tego dostałam specjalny pojemnik na protezę i kosmetyczkę gratis, a o reszcie - jak powiedziała- porozmawiamy w poniedziałek jak bedę na konsylium i przyjdę jej potwierdzić dobre wiadomości oraz opowiem jak było w operze. Wycałowałam ją i wysciskałam po kilka razy. Kobieta jest już 12 lat po operacji i złozyła ten sklep pamietając upokarzająca sytuacje jak kupowąła swoją pierwsza protezę. Paskudną wypełnioną olejem i jeden jedyny pasujący do niej koszmarny stanik, który sprzedawczyni rzuciła jej do przebieralni starają sie nie miec nic z tym wspólnego.

Biedna siedziała tam na podłodze i ryczała.
Teraz sprowadza najlepsze produkty najlepszych firm i pomaga wszystkim kobietom. Jak się dowiedziała, ze chce iśc do opery to powiedziała, że mam brać protezę i iśc i czuc się jak najlepiej pod warunkiem, że Bogdan jej zaspiewa i ....Bogdan spiewał w przebieralni.
Przymierzanie trwało ponad godzinę a ja przez cały czas płakalam i nie mogłam przestać. Mój anioł mówił płacz płacz kiedyś trzeba się wypłakać i przynosił kolejny stanik ładniejszy od poprzedniego.
W Operze bylam. Bawiłam sie super !
Niestety po niedzieli następuje poniedzialek i sprowadza nas na ziemię.

Stanełam na zespole sutkowym, który zadecydował, że chemia jest konieczna.

Wróciłam znowu zapłakana, choc tym razem już nie z radości, do mojego onkologa a on : a może i dobrze ... Wkurzyłam sie bo to przeciez nie aspiryna.

To dowiedziałam się, że decyzja i tak nalezy do mnie.
A co ja moge ?
Skąd wiem co bedzie dla mnie dobrze ?
Tak, więc 7.12 musze pojechać na badania krwi i usg serca a 13.12 mam pierwszą chemię.

Czerwoną. 4 cykle w odstępach 3 tygodniowych.
