Malutka pingwinka ma czas do jutra. DT! Błagam W-wa

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lis 19, 2010 22:16 Malutka pingwinka ma czas do jutra. DT! Błagam W-wa

SPRAWA PILNA

Uratowane 3 piękne dwumiesięczne pingwinki. 2 już zagospodarowane, jeden ma DS :1luvu: drugi DT/DS u mnie(okaże się :))

Została malutka pingwinka, z oczkiem zamglonym. Cudowna, puchata, doleczana z kk, który załapała w trudnych warunkach, na mrozie. Płacze za rodzeństwem, to nowa dla niej sytuacja. Jest przerazona. Takia kocia sierotka, która nie ma się do kogo przytulić :( Ale przy tym śliczna, puchata, nie jest zabiedzona. Słodziak. Pomóżmy, chociaż DT


czas ma do jutra - piątek 17 grudnia :((( WYADOPTUJE SIĘ, BO ŚLICZNOŚCI, ALE TERAZ TRZEBA JĄ ZABRAĆ Z LECZNICY. Ja bym ją zabrała, ale mam już w domu dramat z moją rezydentką. Na kocurka reaguje neurotycznie. Rozpieszczona jedynaczka urząda mi strajk głodowy właśnie :(

Potrzebna tez pomoc dla mamy dzieciaków, która wykarmienie ich w takich warunkach i o tej porze roku przypłaciła zdrowiem :cry: Walczy o życie... Potrzebny jest dla niej ciepły kąt, chocby w piwnicy, w garażu. Gdzie będzie miała spokój i przejdzie rekonwalestencję około 2 miesiące. W klatce. Niekłopotliwie. Potrzebuje tylko karmienia i sprawdzenia od czasu do czasu kuwety. Jak się zrobi cieplej - pójdzie na wolność. Pomóżmy jej, bo jak każda mama walczyła o swoje dzieci ostatkiem juz sił.


OBYDWIE SPRAWY SĄ WYJĄTKOWO PILNE, BO CZAS W LECZNICY NIEUBŁAGALNIE SIĘ KOŃCZY....
..............................................................................

Na podwórku przed moją pracą (tam, gdzie znalazłam Dyźkę zresztą - pewnie to jej rodzina nawet) jest enklawa kotów. Generalnie osiedle przychylne kotom (pootwierane okienka piwniczne, żarcie, woda itd). Ale to bardziej w głąb osiedli. A tu nagle, dosłownie przed moja pracą, w takim niby schowku, coś jak garaż, gdzie trzymamy rzeczy niepotrzebne (biurka stare, krzesła itd) okociła się kotka dzika. Tam do tego schowka rzadko ktoś chodzi, raz na pół roku. A teraz zaobserwowałam, że przez dziure pod drzwiami włazi ta kicia. Po jakims czasie zaczęła wyłazić spod tych drzwi z trójką dzieciaków. ŚLicznych. Czarne trzy kotki z białymi skarpetkami. Na moje oko mają około 4 tygodni. Malutkie, ale wychodza z nią i sie bawią. Problem polega na tym, że to jest na środku takiego przejazdu, gdzie samochody wjeżdzają na parking i jest niebezpiecznie. Dokładnie taki dziedziniec przejezdny. Kotki nie odstępują matki na krok i jak wychodzą ze schowka pobawić się z nią to nie odchodza daleko, ale mi to nie wygląda bezpiecznie. Ponadto robi się zimno. Zaczełam przynosić im jedzenie, bo nie moge patrzec jak ona idzie na polowanie i zostawia małe same. Boję się wejśc do tego schowka, choć mam klucze, bo nawet gdy zbliżam się z jedzeniem to kotka na mnie strasznie fuka i groźnie to wygląda. Boję się dzikich kotów... Jednak, gdy dzis odważyłam się podejśc blisko to zobaczyłam, że kocia mama ma dośc zaawansowany koci katar... Nie wiem co robić. Ponadto dowiedziałam się, że to jej kolejne już dzieci. Trzeba by ją wysterylizowac. No i coś z tymi małymi zrobić... Jejku, nie mogę spokojnie pracowac, wciąż latam zobaczyć czy są i strasznie się denerwuję. Nie jestem jednak doświadczona na tyle, żeby coś z tym zrobic. Nie podejde blisko, bo sie boję. Jak dzis dałam jej puszke gourmeta duża to zjadła wszystko, ale patrzyła na mnie strasznie wrogo. Po niedzieli postaram się zrobić zdjęcie tej cudnej rodzince. Pani sprzataczka od nas powiedziała mi, że jeden z maluchów jest wyraźnie mniejszy i słabszy. Martwię się... A może ktos doświadczony z Warszawy chciałby zerknąć? To tuz obok ul. żelaznej. Mam klucze do tej ich siedziby...Nie chcę, żeby stało im sie cos złego, a sama nie potrafię ocenić stanu kotków i moja pomoc ogranicza się do donoszenia jedzenia i wody. Na odległość.
Aha..dziwne według mnie jest to, ze kotka nie rezyduje z innymi kotami na sąsiednich podwórkach, w ciepłych piwnicach, tylko taka sama w tym naszym schowku...no ale może ja się nie znam
I ten katar...Biduleczki. Sa tak piekne. A koteczka jest taką dzielną mamą, że aż mi sie serce ściska.

Jak myslicie, trzeba je zostawić w spokoju..?
Ostatnio edytowano Czw gru 16, 2010 17:47 przez Magilaina, łącznie edytowano 12 razy

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lis 19, 2010 22:37 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

no i ....poza taka bojowością (myślę, że związaną z obroną dzieci) kotka nie boi sie jakoś szczególnie. Potrafi przeparadować przez cały dziedziniec, koło ludzi, bez jakiegos specjalnego lęku w oczach. Tylko te samochody tam....
jestesmy w stanie oddac im ten cały schowek na zime, ale nie wiem czy te warunki wystarczą do przetrwania, w ogóle nie mam doświadczenia jakie warunki wystarczą dzikim kotom, aby przetrwać zimę. No i...te samochody.....................
Ostatnio edytowano Sob lis 20, 2010 11:56 przez Magilaina, łącznie edytowano 1 raz

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 20, 2010 11:54 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Podrzucam. Nadal prosze o radę co z tym kocim sąsiedztwem. Mogą myslicie one tak przezimować? No i martwię się, że załapia kk od mamusi :(

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lis 20, 2010 12:16 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Może ktoś z Wa-wy podjedzie ocenić sytuację, hmm?
Możesz im wstawić domek ze styropianu do tej pakamery, przepis na to jak zrobić coś takiego znajdziesz tutaj: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67461

niestety domek nie wyleczy kotki z KK... małe na pewno się zarażą, jeśli jeszcze się to nie stało.
Kotkę trzebaby podleczyć, ciachnąć i jeśli dzika wypuścić z powrotem, a małe zabrać, wyleczyć, oswoić i wyadoptować... tylko do tego potrzeba DT, a z nimi wszędzie jest problem :(
może moglibyście maluchy przetrzymać w firmie? w klatce wystawowej do oswojenia, albo przynajmniej do czasu znalezienia im DT?

ciekawa.swiata

 
Posty: 1474
Od: Śro paź 06, 2010 11:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lis 20, 2010 12:36 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

ja juz o tym myślałam, ale niestety w firmie jest tak, że jest alarm, na noc właczany, wszelkie ruchy powoduja wezwanie ochrony, więc to tez jest problem co robić w nocy i w weekendy.... I w ogóle nie miałabym sumienia zabrać tych dzieci mamie. Nie odstepują sie na krok, są całymi dniami razem i ona tak je pilnuje i broni. Poza tym, boję sie nawet podejść. Jak pisałam - boje sie dzikich kotów i stanowi to dla mnie problem. Dlatego też poprosiłam czy ktos doświadczony mógłby podjechac i zerknąc na towarzytwo...Myślę jak to im urządzić w tym pomieszczeniu jakoś bezpiecznie. Tylko, że z niego wyłażą bezposrednio na parking i przejazd. Nie jakis ruchliwy, ale jednak.... To co mnie pociesza, to że nie odchodzą od wejścia do pomieszczenia te małe i strasznie sie pilnuja mamy - gdy ona gdzieś idzie to one nie wychodzą same.Kociaki sa strasznie ufne, bardo malutkie, ale kotka, pomimo, że ludzi sie nie boi, bo zyje wśród nich jednak i nikt jej tam krzywdy nie robi to zdystansowana i wrogo nastawiona do zbliżeń. Moim marzeniem jest, żeby byla wysterylizowana i zdrowa. Z reszta sobie poradzi, bo widze ja juz tam od kilku lat. I jak powiedziałam - otoczenie raczej przyjazne kotom. Jak zrobie po niedzieli zdjęcia tej kochającej się czwóreczce to serca Wasze rozpłyną się... a te kotki są takie malutkie i sliczne, w sam raz na domki nowe. Jednak ja w ogóle nie mam doświadczenia w takich ratunkach, mogę pomóc tym pomieszczeniem i zaangażowaniem, ale potrzebuje kogos kto oceni powagę sytuacji, bo może one sobie jednak nie tak najgorzej radzą. Tylko ten kk kuźwa. Nie wyobrażam sobie jak mogłabym wpuścić jej krople, w ogóle jak się zblizyć. Trzeba kogos doświadczonego. To podwórko, gdzie łazi tez kupe zadbanych, domowych, wychodzacych kotów - nikt im nic nie robi. Więc da rade jak będzie zrowa ta mamusia. A kociaki...no nie wiem... Przeryczałam cały piatek z nerwów, juz sie na mnie w pracy patrza jak na psychola :(

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 21, 2010 13:20 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Magilaina pisze:Hej Dziewczyny I Chłopaki :)
Piszę tu po długiej przerwie. 2 lata minęły..Przypominam moją krótką acz dramatyczną tu historię : viewtopic.php?f=13&t=71291&start=0

Sprawa jakby już nieaktualna. Przewartościowałam życie, niedoszłą drugą połówkę pogoniłam, a Dyzia to miłość już na zawsze. Nie ma o czym gadać, będziemy zawsze już razem. Nie wiedziałam o kotach nic, mieć nie chciałam, dramaty zyciowe doszły, ale dałyśmy radę. Teraz jesteśmy razem i kochamy się z Dyzią bezwarunkowo. Ona potrzebuje mnie, a ja jej i tak jest dobrze. Aby zobrazować naszą miłośc wstawiam kilka fotek o tym jak leniuchujemy, śpimy, leniuchujemy i znowu śpimy ;). Dyźka trochę straciła figurę po sterylce, ale razem pracujemy nad dietą : jej i moją hahaha :) No nic to, oto foty, a zaraz przejdę do spraw powazniejszych.

Zaskakująco piękne.

Magilaina pisze:(p.s. : dziekuję za ochrzan wtedy...)

Nie ma za co - zresztą żadnego ochrzanu nie było, tylko bawełniane certolenie. ;-)

Wracając do meritum:

- młodych nie należy oddzielać trwale od matki do 12 tyg. życia
- powyższe implikuje wstrzymanie sterylizacji na czas opieki nad młodymi
- z tego co opisujesz najprawdopodobniej niebezpieczeństwo drogowe jest nieznaczne
- pomysł z klatką jest niegłupi - jeśli istnieje możliwość, alarm niekoniecznie musi reagować na koty lub klatkę można ustawić poza zasięgiem czujek. można też czujkę przysłonić (albo wyłączyć lub przyfortepianić) - to nie jest problem.
- klatka daje możliwość oswojenia i/lub leczenia małych
- niesłusznie boisz się matki, ona szybko ci zaufa lecz pamiętaj, że kotka-matka jest wyjątkowo groźnym przeciwnikiem.
- zmajstrowanie budki ze styropianu nawet blondynce nie zajmie godziny. :wink:

Napisz jakie są realne możliwości, coś się wykombinuje.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lis 21, 2010 14:19 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Jeśli jesteś w stanie o stałej porze dawać kotce posiłki, to możesz raz dziennie wkładać do jedzenia unidox (wet wypisze Ci receptę zaocznie dla bezdomniaków i powie jak dawkować mamie i kociakom), pilnując, żeby każde zjadło swoją porcję z lekarstwem. Praktycznie wygląda to tak, że zawijasz fragment tabletki w coś dobrego, czy oblepiasz, kładziesz na wierzchu pozostałego jedzenia i patrzysz, czy kot zjadł ten kawałek. Przy kilku kotach trzeba przygotować kilka osobnych porcyjek i ustawić obok siebie, żeby każdy miał swoje, a nie jadł z jednej miski. Oczywiście zawijanie tabletek odbywa się przed wyjściem do kotów, niesiesz gotowe nadziane porcje. Najlepiej żeby to zażywały co najmniej tydzień.
Kociaki regularnie karmione szybko oswoisz, wtedy można im szukać domku, a gdy się znajdzie, zostaną zgarnięte z pakamery. Na obecne zimne noce najlepiej przygotować pudło tekturowe z wyciętym otworem, w środku ocieplić je styropianem (pudła i płyty z opakowań sprzętu RTV czy AGD leżą w śródmiejskich śmietnikach albo można kupić w Castoramie), włożyć ścinki polarowe czy inne ciepłe szmatki. W tym pudle wstawionym do pakamery nie powinny marznąć.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15257
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Nie lis 21, 2010 17:56 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

No cóż. Nie będę ich brała fo firmy, bo zgody na to nie będzie, żeby tam siedziały całą dobę. Dochodzi jescze komplikacja taka, że nie wiem czy nie będziemy zmieniać siedziby za miesiąc i nie chcę ich przyzwyczajać do miejsca, które może stać się za chwile mało przyjazne. Jeśli chodzi o tabletki - nie sądzę, żebym mogła je dac małym, bo moim zdaniem one żywią się jeszcze wyłącznie mlekiem matki. Mam w domu budkę taką włochatą od drapaka i jutro ją tam zatargam, ale szczerze mówiąc boję się wejśc tam do tej kotki. Naprawdę boję się kotów dzikich, a ona wygląda bojowo, gdy sie zbliżam. Chyba wyczaję chwilę, gdy mama pójdzie sobie na łowy i wtedy siup wstawię te budkę z jakimś ociepleniem - kociaki zmieszczą się tam na bank wszystkie - są bardzo malutkie. I martwię się. Chcę im stworzyć szybko jakieś lepsze warunki i pozwolić, aby radziły sobie same z moim jedzeniowym wsparciem. Nie mogę sobie pozwolić na przywiązanie do nich, bo zbyt wiele mnie to kosztuje, nie moge pracować, tylko czatuję przy oknie jak ten debil rycząc z czestotliwością ogromną. Wywalą mnie z roboty jak tak dalej będzie.
Tak sobie myslę, że te małe mają maks 4 tygodnie, bo jeszcze niedawno widziałam mame kocią jak sama latała z brzuchem.

Wstawię tę budkę, będę dokładac jedzenie (tez nie mogę tam poobstawiac niewiadomo ile misek, bo mnie pogodnią w pracy), doniose może jakiś koc w formie posłania i mam nadzieję, że dadzą radę. Styropian tez mam w firmie w jakichs pudełkach po drukarkach na bank.
Zrobie też foty jutro jak powiedziałam. Dzieki. Uspokoiłyście mnie trochę.

Jestem ciekawa czy jakbym tak dawała lekartstwo matce (ona pochłania wszystko na raz jak jej wkładam do miski puszkę) to może poprzez mleko dzieciaki tez by się podleczyły. Ale znowu może to im zaskodzi...hmmm... chyba pójdę po rade do weterynarza. Tylko aby się nie zaangażować emocjonalnie za bardzo, bo bedzie po mnie :(

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 21, 2010 18:17 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

1. Już wpadłaś - jesteś przywiązana. :)
2. Budka będzie ok. Włóż do niej trochę ścinków polarowych.
3. Zasięgnąć opinii weta jest ok - ale nie każdego. (lokalne dla ciebie podpowiedzą gdzie)
4. Nie bój się - koty, w przeciwieństwie do ludzi, nie odgryzają karmiącej ręki. Ona fuczy, bo boi się bardziej niż ty.
5. Nie płacz - będzie wporzo.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lis 21, 2010 21:15 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Kotka nic Ci nie zrobi. Dziki kot udaje w takiej sytuacji, że go nie ma. Schowa się w najdalszy kąt. Zaatakuje, gdybyś próbowała ją wziąć na ręce.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15257
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Nie lis 21, 2010 21:37 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Na pewno? Bo jeśli na pewno to ja tam wejdę. To duże pomieszczenie, taki duzy garaz, więc ma sie gdzie schowac.

Magilaina

 
Posty: 301
Od: Pon paź 16, 2006 10:41
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 21, 2010 22:18 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Raczej na pewno. "Raczej" dlatego, że to matka, ale na pewno nie zaatakuje. Zwłaszcza, że zna twój zapach skojarzony z jedzeniem. Słuchaj ona waży 10x mniej od ciebie co najmniej. To jest mały kotek.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lis 21, 2010 22:43 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Magilaina pisze:Na pewno? Bo jeśli na pewno to ja tam wejdę. To duże pomieszczenie, taki duzy garaz, więc ma sie gdzie schowac.


Na pewno. Zajmuję się od lat dzikusami, nigdy nie spotkałam się z atakiem kotki, np. w piwnicy, nawet jeśli dotykałam jej kocięta. Kotka wtedy wieje na bezpieczną odległość i obserwuje sytuację.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15257
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Nie lis 21, 2010 23:13 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

ja w sytuacjach stresowych zawsze mówię sobie tak:
Co najgorszego może mi się w tej sytuacji stać? Może mnie ewentualnie podrapać... to najgorszy scenariusz.
Ale gra idzie o życie kilku maleńkich stworzeń... czy ewentualne podrapanie do wysoka cena za życie tych maluszków?

Ja znam odpowiedź, Ty musisz odpowiedzieć sobie sama :)
Trzymam kciuki za powodzenie akcji!

P.S. mziel52 na pewno wie co mówi, nie masz się czego obawiać!

Pozdrawiam :kotek:

ciekawa.swiata

 
Posty: 1474
Od: Śro paź 06, 2010 11:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lis 21, 2010 23:34 Re: Dwie sprawy: happy end oraz bezradność. Co robić???

Magilaina pisze:(...) Mam w domu budkę taką włochatą od drapaka i jutro ją tam zatargam, ale szczerze mówiąc boję się wejśc tam do tej kotki. Naprawdę boję się kotów dzikich, a ona wygląda bojowo, gdy sie zbliżam.(...)


Nie bój się 8) . Zwierzęta, a zwłaszcza dzikie, nie atakują bez sensu. Będzie dobrze :ok: Trzymamy kciuki i przesyłamy dobre myśli :P
ObrazekObrazekObrazek

Nemi

 
Posty: 3134
Od: Nie wrz 13, 2009 10:20
Lokalizacja: Warszawa

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aga_tka i 177 gości