Prababcia Wikta z Orzechowców [']

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 13, 2010 12:13 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców

sisay pisze:Kochana, przecież nie musisz mówić wszystkiego! Powiedz że przy okazji okazało się, ze kotka ma jakiegoś guza czy coś, trzeba było operować... pani jeszcze będzie Ci wdzięczna. Moim zdaniem nie ma sensu komplikować sprawy.


No dokładnie. Powiedz, że w trakcie zabiegu okazało się, że kicia ma przepuklinę do zoperowania i jak to dobrze, że na ten zabieg pojechała, bo lekarze to wypatrzyli.
A jak by nie trafiła do lekarza, to nie wiadomo, co by było ...
A tak to wszystko będzie ok. I tej opcji bym się trzymała :wink:.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro paź 13, 2010 12:37 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców

Dzięki, postaram się coś takiego wymyślić.
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Śro paź 13, 2010 17:49 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców

wania71 pisze:Dzięki, postaram się coś takiego wymyślić.

Waniu - "opcja" z guzkiem, który dzięki strylce udało się wykryć jest najlepsza :ok: Walcz, jesteśmy z Tobą myślami. Zdaję sobie sprawę, jak ciężko Ci tam, gdzie mieszkasz przekonać ludzi. Niestety trzeba iść tym kierunkiem, aby dalej było dobrze i inni dali się przekonywać. Ciepło się trzymaj :1luvu:
Moi dziadkowie mieszkają trochę bliżej niż Ty, bo niedaleko skrzyżowania "Bóbrka pomnik", a wiem, jacy są chociażby sąsiedzi zacofani w kwestiach kastrowania.
:kotek: :kotek: :kotek:
"Niektórym ludziom aż chce się przybić piątkę! ...W twarz. ... Krzesłem."
Obrazek
Obrazek
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ludmiłku... [*] żegnaj Najukochańszy Przyjacielu...30.12.2011r.
Mikusiu... [*] Ty też...17.04.2013r.
Obrazek

Szejbal

 
Posty: 2215
Od: Czw maja 08, 2008 23:16
Lokalizacja: Krosno/ (czasem Rzeszów)

Post » Pt paź 15, 2010 18:16 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców

Bardzo Wam dziękuję za wsparcie. Okazało się jednak, że to przepuklina i wczoraj kotka przeszła kolejny zabieg. Ale dzisiaj jestem już po rozmowie z właścicielką i jest dobrze, uff... :)

Mam za to nowy problem. My tu jesteśmy Wiejskim Ochotniczym Pogotowiem dla Zwierząt :wink:
Wczoraj psa sąsiadów potrącił samochód, więc co wymyślił sąsiad? Żeby psa zastrzelić. Ale akurat przejeżdżał mój mąż. Sąsiad go zagadnął, czy coś nie dałoby się zrobić?
A mąż wpadł na genialny i oryginalny pomysł, który nigdy nie przyszedłby do głowy sąsiadowi, żeby zabrać psa do weterynarza :D Pies ma złamaną nogę w dwóch miejscach, wet mu ją poskładał, zagipsował i kazał przyjechać za sześć tygodni.
Jak usłyszałam, jakie mogą być komplikacje, odparzenia, otarcia, opuchlizna, na co zwrócić uwagę, to też optowałam za odstrzałem :wink:
Dzisiaj przed południem podcięłam trochę ten gips, bo paluchy psu spuchły, a po południu pies sąsiadom zwiał i ganiał po wsi na trzech łapach. Nie wiem, czy to w ogóle ma sens :roll:
I tak muszę psa codziennie odwiedzać, bo przy okazji postanowiłam rozprawić się ostatecznie ze świerzbowcem. Wet, który im zacielał krowę poległ :wink:
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Sob paź 16, 2010 9:04 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

Za działalność WOPZ :ok: :ok: :ok:
Na wsi gdzie mieszkają moi rodzice, ludzie leczący psy i koty są uważani za co najmniej "dziwnych". I bardzo, bardzo rzadko spotykani.

anna_s

 
Posty: 713
Od: Sob kwi 25, 2009 8:29
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Śro paź 20, 2010 12:22 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

Z prababcią dogadujemy się coraz lepiej i już nie pamiętam, kiedy musiałam cokolwiek prać z jej powodu. Bardziej dokuczają mi stałe domowe sikawki.

Natomiast kotka wiejska postanowiła wpędzić mnie do grobu. Siedzi już u mnie ponad dwa tygodnie, chciałam ją w końcu jutro oddać, zdjęłam ubranko, to okazało się, że dłubie przy szwach :crying: Nie mam do niej siły.
Za to z psem jest nieźle, wprawdzie, jeszcze nie minął tydzień, ale właściciel, przynajmniej w chwilach trzeźwości, wydaje się być przejęty. Postraszyłam, że zabicie psa, to wykroczenie - zdziwili się :D i nawet chcą partycypować w kosztach leczenia 8O :)
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Śro paź 20, 2010 12:55 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

wania71 pisze:Za to z psem jest nieźle, wprawdzie, jeszcze nie minął tydzień, ale właściciel, przynajmniej w chwilach trzeźwości, wydaje się być przejęty. Postraszyłam, że zabicie psa, to wykroczenie - zdziwili się :D i nawet chcą partycypować w kosztach leczenia 8O :)


No widzisz ? nawet do najbardziej zakutych główek coś czasem dociera i ludzki odruch się budzi :wink:
Mizianki dla grzecznej Wiktusi.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob paź 23, 2010 14:23 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

Jak już wcześniej pisałam, Wicia potrafi wszędzie się wspiąć, ale nie potrafi z niczego zejść. Nie zdradzę, gdzie dzisiaj rano znalazłam kupkę :roll: uodporniona jestem, ale ciągle nie mogę się otrząsnąć.
Przypuszczam, pisiokotku, że tam, mimo wszystko, nie postawiłabyś kuwety :wink:

Wieśniaczka :wink: wreszcie wróciła do siebie, uff...Gdy ją odwoziłam, to jeszcze zdążyła się załatwić w transporterku, po to chyba, bu przypieczętować naszą trudną przyjaźń :D Mam nadzieję, że wszystko z nią będzie dobrze, a na wiosnę dobiorę się do jej córeczki.

A po drodze do psa, mam kolejną bidę, prawie codziennie do niej zaglądam i serce mi pęka.
Złość mnie ogarnia i do listy kontrowersyjnych pytań, które należałoby zadać adoptującym, dopisuję: co stanie się z kotem, gdy państwo się rozwiodą? :evil:
Po prostu sąsiada opuściła żona, zabrała dzieci, w domu został pies i dwa koty, które wcześniej spały z dziećmi w łóżku. Jednego kota już nie ma, znalazłam go martwego w ogrodowym domku dla dzieci. Została koteczka, która strasznie tęskni za przytulankami i kontaktem z ludźmi. Dzisiaj nie dała się odgonić i odprowadziła mnie pod dom, wychodząc daleko poza swój rewir. Zrezygnowała, gdy za płotem zobaczyła psa. Chce mi się ryczeć, niewiele mogę dla niej zrobić, nie zabiorę jej sąsiadowi - wg. przeciętnych standardów kotka ma super, ma co jeść, może mieszkać w domu, jest wysterylizowana, odrobaczona. Ja zabieram ją do weta. Ale jest opuszczona i strasznie samotna :(
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Pon paź 25, 2010 7:48 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

hmm.. wyobrażam sobie, gdzie ta niespodzianka mogła być :wink:

Beniu współczuję emocji.. wiesz, że ja odchorowuję każdą wizytę u mojej nowej rodziny, a Ty to masz na co dzień..
nie wiem czy Ci mówiłam, sąsiad rodziców tż'a miał bardzo malutkiego, chorobliwie chudziutkiego pieska przy budzie.. kręgosłup mu sterczał. wygrażałam teściom, że TOZ by się przydał, oni tłumaczyli to chorobą pieska, choć nie wiedzieli jaka to by była i jakoś tam próbowali sąsiada wytłumaczyć :roll: 2 dni po moim wyjeździe piesek zniknął. W jakiś sposób trafił do kobiety od której sąsiad go miał. Przeraziła się jego stanem, nawet policja była. Pies znów trafił do sąsiadów, ale ponoć wygląda o niebo lepiej i tłuszczykiem obrasta :D teściowie już myśleli, że ja maczałam w tym palce :twisted: skontroluję jak przyjadę kiedyś.. ;)

a jak się ma Rekinek?? :)
Obrazek

Aktualnie - Kacper, Benuś, Songo, Myszka i pies Antonio!

catawba

 
Posty: 6184
Od: Czw kwi 26, 2007 9:28
Lokalizacja: Zalasewo k. Poznania

Post » Pon paź 25, 2010 16:43 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

Wicia jest taka kochana, bardzo lubi przytulanki, noszenie na rękach, drapanko i całuski.
Teraz już w pełni oswoiła się z domem i nawet, jeśli pies smyrgnie ją po nosku ogonem, to nie złości się i wie, że nic złego jej tu nie spotka. Pozwala się głaskać po całym ciałku, a na początku, to i ja i pani weterynarz, myślałyśmy, że kotkę coś boli, bo tak okropnie wrzeszczała, przy każdym dotyku - a to wszystko było ze strachu.

A pies zżarł gips i rzygał tym przez całą niedzielę, dzisiaj trzeba było dogipsować - WOPZ znów działało :wink:
Czarno widzę to leczenie, sąsiad i tak go ubije i jeszcze powie, że psa na koniec umęczyliśmy.
Pies dostał kołnierz, więc mój mąż, po to, żeby sąsiad nie uznał, tego czegoś, co to pierwszy raz w życiu zobaczył, za obciach - opowiadał, że w mieście to częsty widok, że najwięcej spotyka się amstafów w takich kołnierzach, że tacy różni pakerzy, prowadzają się z tymi psami, że tną im uszy, a potem kołnierz jest konieczny, że to nie wstyd itp. :D

Haniu, ja to się chyba już uodporniłam :oops:
I czasem nie wiem, jak reagować. Ubiegłej zimy kupiłam pewnym ludziom wór karmy dla suki. Na wiosnę pozbyli się jej, chyba było im wstyd, że ktoś się wtrąca. Wprawdzie w pas się kłaniają, ale suki już nie ma :(
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Pon paź 25, 2010 22:21 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

wania71 pisze:A pies zżarł gips i rzygał tym przez całą niedzielę

o matko! :ryk: za bujną mam wyobraźnię na takie opisy :ryk:

Waniu Ty to mnie czasem rozdwajasz - najpierw śmiech, a chwilę potem refleksja smutna. Samo życie! Szkoda tylko, że zwierzęta muszą cierpieć przez głupotę ludzi...
Trzymaj się i walcz o futrzaste bidy :ok: :1luvu:
"Niektórym ludziom aż chce się przybić piątkę! ...W twarz. ... Krzesłem."
Obrazek
Obrazek
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ludmiłku... [*] żegnaj Najukochańszy Przyjacielu...30.12.2011r.
Mikusiu... [*] Ty też...17.04.2013r.
Obrazek

Szejbal

 
Posty: 2215
Od: Czw maja 08, 2008 23:16
Lokalizacja: Krosno/ (czasem Rzeszów)

Post » Czw paź 28, 2010 14:49 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

Dziś nie będzie nic do śmiechu. Poddałam się :oops:
Psa nie było całą noc, zupełnie rozwalił gips, zresztą kołnierz zdjęli mu od razu, jak tylko mój mąż od nich wyszedł, we wtorek był już bez. Daliśmy im też duży, wygodny kaganiec, w którym pies może ziajać - powiedzieli, żeby zabrać to puzdro, bo niepotrzebne.
Nie wiem, co z nim zrobią. Rozmawiałam z weterynarzami, możliwa byłaby jeszcze kosztowna operacja na gwoździe, ale rany też trzeba pilnować. A ci #$%^&* nie są do tego zdolni. Dla nich to jest męczenie psa. Czuję się bezsilna i wściekła. Chciałabym stąd uciec. Mam nadzieję, że pies będzie żył na trzech łapach, jest chudy, duży, da radę, czwarta łapa będzie się majtać. Mam nadzieję, że nie ma żadnej infekcji i nawet jeśli nastąpi martwica, to pies pożyje. Amputacja też nie wchodzi w grę, bo to przecież też trzeba by było przypilnować.
Być może go zabiją, bo "u mnie nie bedzie taki pies na trzech łapach."
Tu na forum opieka nad kalekim zwierzęciem daje satysfakcję, wręcz może być powodem do dumy, na wsi, to nie do pomyślenia, by trzymać takie cóś koło chałupy.
Mam dosyć.
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Czw paź 28, 2010 15:07 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

Waniu, nie wiem, jak Cię pocieszyć :(. Zrobiłaś co mogłaś, nie weźmiesz pod opiekę wszystkich zwierzaków ze swojej wsi :roll:. Ale wiem, że to żadne pocieszenie ani wytłumaczenie ...
I trochę z podobnej beczki. Wczoraj rozmawiałam z jednym panem, pracuje u nas w dziale administracyjnym - sympatyczny, prosty facet.
Ku mojej nieopisanej radości dał się namówić na sterylizację swojej koteczki, która dwa miesiące temu urodziła kolejny miot. Facet tych dzieciaków nie usypia, za to rozdaje komu popadnie, mam nadzieję, że dobry Pan Bóg nad tymi kocinami czuwa i trafią do dobrych domów. Na szczęscie kicia wkrótce będzie ciachnięta.
Ale żeby nie było tak pięknie, to okazało się, że pan jakis czas temu uśpił swojego kocurka, który miał złamaną łapkę (wpadł po auto chyba) :cry:. Facet mieszka pod Łodzią, chodzi tam do jakiegoś weta-konowała i zdziercy na dodatek, który np. za sterylkę kotki życzy sobie 200 zł. "No bo by to trzeba operować, a operacja 600 zł, kogo na to stać. Uśpił mi go za 100 zł, córka dała połowę". Cały dzień myślałam o tym młodziutkim kociu, który mógłby żyć dalej, a niestety nie dostał takiej szansy ... :(.
Do faceta nie mam w sumie pretensji, na swój sposób dba o zwierzaki, chodzi do weterynarza, gdy cos się stanie. Wydał stówę :!: za uśpienie żeby kotu, w swoim mniemaniu, skrócić cierpienia, a jest to człowiek niezamożny. Ale co to ^$$&*0 za wet ! :(. Jak ludzie mają kontakt z takimi weterynarzami, to co się dziwić, że podejmują takie, a nie inne decyzje.
Po prostu brak mi słów.
Pan Zygmunt już wie, że jakby się coś działo z kotem, to ma mi dać znać, będziemy szukać normalnego i niedrogiego weterynarza. Ale co się stało, to się nie odstanie :(.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 28, 2010 15:44 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców i działalność WOPZ

pisiokotku, nie zrobiłam wszystkiego.
Rozważaliśmy opłacenie także tej operacji, z gwoździami (na szczęście nasi weterynarze liczą nas ulgowo, bo wiedzą, że finansujemy to wszystko obcym ludziom), ale miałoby to sens tylko wtedy, gdybyśmy to psisko wzięli do siebie. Nie podjęłam się tego, ale czuję się z tym beznadziejnie. :oops:
Kota łatwiej mi upchnąć, do klatki - wczoraj zabrałam tą koteczkę od drugiego sąsiada, bo ma problem z pyszczkiem i dotychczasowe leczenie na odległość nie miało sensu, a sąsiad oczywiście nie ma do tego głowy.
Jakby mnie dzisiaj ktoś zapytał o ludzi na wsi i życie na wsi... :evil:

A historia o kocie pana Zygmunta jest straszna. Ręce opadają :(
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Śro lis 17, 2010 11:03 Re: Prababcia Wikta z Orzechowców.

Dzień dobry, co słychać u Wikci :?:

anna_s

 
Posty: 713
Od: Sob kwi 25, 2009 8:29
Lokalizacja: Rzeszów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 610 gości