Waniu, nie wiem, jak Cię pocieszyć

. Zrobiłaś co mogłaś, nie weźmiesz pod opiekę wszystkich zwierzaków ze swojej wsi

. Ale wiem, że to żadne pocieszenie ani wytłumaczenie ...
I trochę z podobnej beczki. Wczoraj rozmawiałam z jednym panem, pracuje u nas w dziale administracyjnym - sympatyczny, prosty facet.
Ku mojej nieopisanej radości dał się namówić na sterylizację swojej koteczki, która dwa miesiące temu urodziła kolejny miot. Facet tych dzieciaków nie usypia, za to rozdaje komu popadnie, mam nadzieję, że dobry Pan Bóg nad tymi kocinami czuwa i trafią do dobrych domów. Na szczęscie kicia wkrótce będzie ciachnięta.
Ale żeby nie było tak pięknie, to okazało się, że pan jakis czas temu uśpił swojego kocurka, który miał złamaną łapkę (wpadł po auto chyba)

. Facet mieszka pod Łodzią, chodzi tam do jakiegoś weta-konowała i zdziercy na dodatek, który np. za sterylkę kotki życzy sobie 200 zł. "No bo by to trzeba operować, a operacja 600 zł, kogo na to stać. Uśpił mi go za 100 zł, córka dała połowę". Cały dzień myślałam o tym młodziutkim kociu, który mógłby żyć dalej, a niestety nie dostał takiej szansy ...

.
Do faceta nie mam w sumie pretensji, na swój sposób dba o zwierzaki, chodzi do weterynarza, gdy cos się stanie. Wydał stówę

za uśpienie żeby kotu, w swoim mniemaniu, skrócić cierpienia, a jest to człowiek niezamożny. Ale co to ^$$&*0 za wet !

. Jak ludzie mają kontakt z takimi weterynarzami, to co się dziwić, że podejmują takie, a nie inne decyzje.
Po prostu brak mi słów.
Pan Zygmunt już wie, że jakby się coś działo z kotem, to ma mi dać znać, będziemy szukać normalnego i niedrogiego weterynarza. Ale co się stało, to się nie odstanie

.