No to piszę
Choć w zasadzie mało nowości
Inka zwana Mamyszą jest najbardziej oswojonym i domowym koteckiem. Przynajmniej dwa razy dziennie

W porach karmienia mianowicie

Ósemkuje między nogami, jakby całe życie w kuchni spędziła

I gada po cichutku, żebym się pospieszyła
Poza godzinami karmienia utrzymuje, że jest dzikuską

Chowa się przed wyciągniętą ręką i wyłazi z zakamarków dopiero, jak uzna, że jestem uziemiona i nie mam zamiaru się nią zajmować

Zajmowanie polega na łapaniu 2x w tygodniu do płukania uszu

Złapanie jej jest coraz trudniejsze, bo coraz lepiej się orientuje w terenie i moich zamiarach

Złapana mruczy i nadstawia się do drapania i głaskania, udeptuje nogi (już mam całe uda w małe dziurki) i w ogóle znów się robi kotem domowym
Obcych ludzi zawsze przychodzi obejrzeć. Wczoraj ukradła panu monterowi śrubokręt z torby narzędziowej

Na szczęście go dogoniłam, zanim odjechał
Inne koty albo kompletnie olewa, albo, w zależności od humoru, usiłuje je wciągnąć do zabawy lub sprawdzić, ile da się zawalczyć

Dużo się nie da

Wybuchają drobne awanturki, ale bez łapoczynów
Czasami Delicja ją zaczepia i prowokuje do gonitwy, ale starsze kocice natychmiast stają w jej "obronie" i zabawa się kończy
W każdym razie nic złego się nie dzieje, widać, że dziewczyny się muszą dograć i poznać.
Bardzo ładnie się bawi zabawkami - gania za myszkami, piłeczkami itd. Wie do czego służy drapak i w ogóle kot idealny... Zwłaszcza dla kogoś z alergią

Dotknąć się nie da
