Dzisiaj piszę bo wczoraj mi się bateria wyczerpała...
Tak jak Ciotka Kwiatek napomknęła z Bazylem jest chyba lepiej niż mi się wydawało.
W każdym razie wczorajsza rozmowa z wetem nieco wyhamowała moją wizję
Poczytałam sobie trochę o kardiomiopatii, perspektywach leczenia oraz możliwych komplikacjach . W efekcie doszłam do wniosku, że w niedługiej przyszłości pojawi się hasło "eutanazja".
Powiem szczerze, że gdybym mogła wybierać - wolałabym się borykać z niewydolnością nerek niż z kardiomiopatią...
Na szczęście okazało się, że Bazyl dobrze reaguje na zastosowane metody leczenia. W niedzielę siedział w namiocie tlenowym i wyraźna poprawa jego samopoczucia świadczy według weta również o tym, że napady duszności nie są raczej związane z astmą.
Najbardziej prawdopodobną wydaje się w tech chwili teoria, że wszystkie te problemy mają swoje źródło w przechorowanym, nieleczonym zapaleniu płuc.
Nie znamy przeszłości Bazyla. Niewykluczone,że ostatnią zimę spędził jako kot wolno żyjący i być może wtedy właśnie - zachorował.
Przeżył, ale być może czuł się na tyle źle, że zaczął szukać pomocy człowieka. Być może miał jakiegoś opiekuna, który nie zadbał o niego należycie.
W każdym razie w tej chwili dostał odpowiednie leki i ma być pilnie obserwowany.
Jeśli woda w płucach będzie się mimo tego zbierać - to wtedy będziemy się martwić co dalej.