Raport Skierki:
Kto powiedział, że to tylko Animonda jest bueeee?

Czasem każde żarełko jest bueee... To dlatego moje dzisiejsze śniadanie wyszło tą samą drogą, co weszło. Duża zachowywała się wtedy dziwnie - złapała jakiś duży papier (fajnie się go rwie na strzępki, ale jakoś chwilowo nie miałam na to ochoty) i podsunęła mi go pod pyszczek, po czym zgoniła mnie z łóżka i zaczęła z niego ściągać z niego narzutę, w którą tak przyjemnie wbija się pazury. Zamknęła się w łazience - ciekawe, po co, może po to, aby pogapić się w lustro?...

- a kiedy wyszła, w łazience już coś hurgotało... to duże białe, po czym można łazić, ale z czego nie można zrzucać różnych błyszczacych rzeczy. Tak jakbyśmy w ogóle cokolwiek zrzucały... no, może czasami Banshee.
Duża poszła sobie - znowu bez śniadania. Nudziłyśmy się. Duże białe hurgotało, mlamlało sobie coś za ścianą. A w końcu zaczęło rytmicznie burczeć.
I wtedy zauważyłyśmy... Woda!... woda wydobywała się spod drzwi łazienki. Dużo wody!... I to jakiejś takiej bueee... żaden porządny kot nie chciałby w niej zmoczyć sobie łapek. Taka w wannie, w której syczą bąbelki i pieni się coś dziwnego, to zupełnie inna sprawa. Ta była brudna, z kłakami...
No tak, wszystko jasne!... Duże białe...
zakłaczyło się!...
Najgorzej było, jak woda odcięła nam dostęp do kuwetki. Banshee zaczęła popiskiwać ze strachu. Ja nie - w końcu nic nie jadłam (no dobra, jadłam, ale to się nie liczy). Kiedy woda podeszła aż do kontenerka, zwiałyśmy do kuchni. W końcu tam jest to, co najważniejsze - żarcie.
I tam zostałyśmy, dopóki Duża nie wróciła.
Weszła, mrucząc coś o pawiach. Jakich znowu pawiach?

Patrzyła w dół, jakby czegoś szukała... no i zauważyła tę wodę. Ale żeby to zaczęła jakoś składnie sprzątać albo co... Nie, Duża zaczęła pyskować, miotać się bez sensu... i koniec końców zamknęła nas w kuchni, "żebyśmy nie przeszkadzały".
Niewiele dawało się zobaczyć przez szparkę pod drzwiami. Co z tego, że w kuchni jest żarcie, skoro za drzwiami dzieje się coś interesującego? Duża wypuściła nas w końcu - z tego, co widziałam, w łazience jest dużo czyściej, niż było. To chyba dobrze, no nie?
