Mój Gacek - poszedł sobie :-(((((

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 09, 2004 11:00

Owszem, badania krwi, RTG to podstawa, ale zrozum, że on w takim stanie jak teraz nie może zostać "uspokojony", a bez tego nie można pobrać krwi, nie mówiąc o jakimkolwiek prześwietleniu. Jeżeli nie będziemy próbowali mu pomóc, choćby podając leki p/padaczkowe i on nie zacznie jeść, to umrze,zanim będzie można mu pobrać krew. To jest kot, który wzięty wczoraj na ręce przez weta zachowywał się jak dzikie zwierzę, mnie daje się lekko głaskać, ale nawet nie dał się zawinąć w koc. Zresztą każde takie działanie może wywołać nowy atak.
Staram się go obserwować i widzę, że nawet jak leży spokojnie, to co jakiś czas ma delikatne drgawki. Podejrzewam, że przy takiej nieleczonej chorobie są duże zmiany w mózgu...bez względu na to, jaka jest przyczyna tych ataków.

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 09, 2004 11:09

Przede wszystkim spokój. Zwierzę wyczuwa, że w około się denerwują i też się boi. Łagodnie mówić, nic nie robić na siłę w miarę możliwości oczywiście. Oprócz leków p. padaczkowych warto coś na uspokojenie, myślę, że wet sam powinien na to wpaść. Jak dopyszcznie problem, to może jednak da rady dożylnie, albo może jest możliwość wziewnie? Myślę sobie, że koty reagują np. na zapach kocimiętki "fazą", może wet zna coś zapachowego na uspokojenie? Trzymaj się dzielnie.
Obrazek PumaObrazekOhana
Koty i psy ;) są jak powietrze: wszędzie ich pełno i nie da się bez nich żyć...

Aki

 
Posty: 1610
Od: Pon paź 06, 2003 8:50
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 09, 2004 11:15

Problem z lekami - dopyszcznie tylko z jego własnej woli, w zastrzyku - wczoraj wet był jak po ciężkiej walce, a dawać zastrzyk 3 razy dziennie?...nie wyobrażam sobie...wziewnie - nie bardzo wiem jak... Gacusia nie da się nawet zapakowac do transportera.

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 09, 2004 11:26

Ciężka sprawa... :cry: Może teraz być faktycznie pardziej podenerwowana, bo zamieszanie wokół niej :? Może się wyciszy w miarę szybko i łatwiej jakoś pójdzie... Trzymam kciuki, powodzenia.
Obrazek PumaObrazekOhana
Koty i psy ;) są jak powietrze: wszędzie ich pełno i nie da się bez nich żyć...

Aki

 
Posty: 1610
Od: Pon paź 06, 2003 8:50
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 09, 2004 11:29

Aki pisze:Ciężka sprawa... :cry: Może teraz być faktycznie pardziej podenerwowana, bo zamieszanie wokół niej :? Może się wyciszy w miarę szybko i łatwiej jakoś pójdzie... Trzymam kciuki, powodzenia.


Aki, to jest kot, o którym pisała Miki w wątku o niedowidzącym kocurku z Wrocławia. Prosze, przeczytaj ten wątek - przekonasz się, dlaczego temu kotu bedzie bardzo trudno się wyciszyć... :cry:

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 09, 2004 11:53

Mysiu, jesteś pesymistką jak widzę... Postaraj się wykrzsać trochę optymizmu, może nie będzie źle... Blue Ci napisała, że dopiero po badaniach można tak naprawdę stwierdzić jakiego pochodzenia jest badaczka, zaczekaj na te badania... Naprawdę pomożesz Gacusiowi jak przestaniez sie tak zamartwiać i troszkę się usmiechniesz do niego :D
Trzymam za Was kciuki...
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

Post » Pt lip 09, 2004 12:59

Katy, masz rację, po nieprzespanej nocy, nasłuchiwaniu...nie mam zbyt dobrego nastroju... Widzisz, to jest takie błędne koło...On nie je - po prostu wnosze i wynosze miseczki, a on nic...jak więc mu podać leki? Dopóki nie będzie w lepszej formie, wet nie pobierze mu krwi, bo kot nie sobie tego zrobić "na żywo". Nie będziemy więc wiedzieć o jego stanie nic ponad to, co może wynikać z obserwacji. Z racji tego, że nie jest zaszczepiony i na razie nie wiadomo, czy nie jest chory także na inne choroby (i to też ma wykazać badanie krwi) - np. tokso lub białaczkę, bo i to na początku, dopóki nie kot nie dostał ataku, wet podejrzewał - więc dopóki tego nie stwierdzimy, kot musi siedzieć w zamknięciu - wobec tego mam do niego ograniczony dostęp, bo poza nim mam cały dom na głowie i nie dam rady siedzieć cały dzień i na niego patrzeć...Wchodzę tam co jakieś pół godziny, ale to za mało, zeby coś zaobserwować.
Zupełnie inna byłaby sytuacja, gdyby Gacuś był zadbanym kotem domowym, mającym zaufanie do domowników, bez strasznej przeszłości - a u tego kota wszystko składa się na taką a nie inną sytuację...Dlatego jestem taką pesymistką... A on jest tak spięty, że aż cała skóra mu "chodzi"...

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 09, 2004 15:21

Mysiu a próbowałaś podawać Gacusiowi surowe filety z ryby porkojone drobno? albo filet z kurczaka surowy? dla moich kotów to największy przysmak, może będzie chciał jeść?
z tą kocimiętką to też może niegłupie - może by się odprężył... sama nie wiem
miał jeszcze potem jakiś napad? tj taki który zauważyłaś?
Aki ma rację - staraj się dużo mówić do Gacusia, tak bardzo spokojnie może go to troszkę rozluźni?
Bemol, Tosiek i Feliks oraz Pchełka za TM i Koleś za TM

miki

 
Posty: 1763
Od: Śro paź 22, 2003 11:23
Lokalizacja: wrocław

Post » Pt lip 09, 2004 15:35

Katy sluszne zauwazyla, nie mozna wlaczyc o kota z takim nastawieniem. Mysiu on moze byc chory na tysiace chorob i przezyc, za to zawsze nieleczona choroba daje w pierwszej chwili tragiczne odczucia. Jednak jak kot ma walczyc o zycie, skoro nikt w niego nie wierzy? :(
Jezeli chcesz mu pomoc, to sprobuje uwierzyc i wyobrazic sobie ze mozesz go z tego wyprowadzic.
W wieku 9 m-cy moja kotka nagle zaslabla. W ciagu 4 dni niejedzenia i picia, oraz bezsennosci, stracila czucie w tylnych lapach, zaczela sie przewracac, a potem juz tylko lezala. Po wizycie u weta i badaniu krwi okazalo sie, ze ma zapasc nerkowa i zupelnie zatruty organizm, stad te zaburzenia neurologiczne, za kilka dni wpadlaby w spiaczke. Wygladala naprawde mizernie, bo to koteczka po roznych chorobowych przejsciach. Zaczelismy ja ratowac, po m-cu unormowalismy wyniki krwi.
Mimo, ze ma od tamtego czasu stwierdzona niewydolnosc nerek i uszkodzenie watraby, oraz niedawno wykryta slaba perystakltyke ukladu poakrmwego (zle wchlania pokarmy) Hrupka zyje i wyglada bardzo zdrowo. Wymaga stalej kontroli u weta przynajmniej raz na 3 m-ce i badan krwi oraz jest na diecie. Bywaly gorsze i lepsze chwile w jej stanie. Trzeba o nia specjalnie dbac. Jednak mala zyje i zapewniam Cie, ze bardzo chce zyc. To piekna, pelna werwy koteczka, po ktorej "na oko" nie widac choroby.
Gdybys ja widziala 2 lata temu, dawalbys jej marne szanse...a jednak cuda sie zdarzaja.
Trzeba zrobic zawsze badania stosownie do choroby zanim sie podejmie jakas decyzje. Wtedy przynajmniej wiadomo, ze niczego sie nie zaniedbalo. Nawet jezeli (nie daj Boze) Twoj kotek odejdzie, postaraj sie aby te chwile byly dla niego jak najlepsze.
Trzymam kciuki, aby Wam sie udalo :ok:
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Pt lip 09, 2004 15:53

Nie znam dokladnie sytuacji - ale biorac pod uwage to co widzialam i to o czym piszesz - moze warto postawic wszystko na jedna karte? Ja bym chyba tak zrobila.
Dac kotu laskawa dla potencjalnie chorej watroby narkoze (kocurek dal sie ladnie poskromoc w schronisku za pomoca narzuconego na niego grubego pledu), od razu pobrac krew, zrobic byc moze USG, usunac najbardziej polamane i jatrzace zeby? Ocenic ogolny stan zdrowia.
Biorac pod uwage to co sie teraz dzieje - nie jest ciekawie a w sumie niewielkie jest pole manewru. Kot sie glodzi, ataki padaczkowe go wycienczaja, lekow brac nie moze, fatalny stan zebow raczej nie rokuje dobrze w kwestii poprawy stanu dziasel. I to jest takie zamkniete kolo.
I ciagnac to dalej - to faktycznie mozna byc pesymista :(

Blue

 
Posty: 23917
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt lip 09, 2004 17:42

Dałam mu lek w łyżeczce podduszonej wątróbki (surowej nie chciał) - tzn. "dałam" to za dużo powiedziane, postawilam najpierw przy nim, żeby powąchał, a potem obok - ale na razie żadnego zainteresowania...
Blue, wczoraj był tu specjalista od kotów, wet polecany przez wszystkich forumowiczów z Poznania - dziś byłam jeszcze raz sama w gabinecie i pytałam go o ewentualne inne choroby - twierdzi, że obraz jest tak wyraźny, że nie ma mowy o innej chorobie. Trudno mi podważać jego zdanie. Na dobrą sprawę problemem przy badaniu krwi nie jest SPOSÓB - bo wczoraj wet dał mu zastrzyk przytrzymując go (miał b. grube rękawice), więc ew. zastrzyk "ogłupiający" też by mu dał, ale chodzi o to, że w jego obecnym stanie takie uspokojenie - ogłupienie jest po prostu b. niewskazane - bo z jednej strony choroba, a z drugiej - wycieńczenie. Zwróć też uwagę na to, że byłaby to kolejna narkoza w ciągu paru dni. Mówiąc szczerze to, że udał się zabieg kastracji - wykonywany w znieczuleniu, u tak chorego (i nieleczonego) kota, to chyba cud, bo równie dobrze mógł go nie przeżyć.

Nie zrozumcie mnie źle, proszę. Dajecie przykłady Waszych kotów chorych, a mimo to żyjących, ozdrowiałych itd. Gdyby teraz zachorował Groszek (kot, którego mam od roku), wiedziałabym, jak z nim postąpić, żeby podać mu lek, wiedziałabym, co lubi, on miałby do mnie zaufanie. Gacek jest kotem, którego mam od wtorku wieczora - jego przeszłość jest nieznana, nie mam pojęcia, kto jak się nim obchodził, a więc i ja nie wiem, jak z nim postępować. On jest nie tylko chorym kotem, który przez swoją chorobę jest zmieniony - fizycznie i psychicznie. Nawet jako kot zdrowy (zakładając, że jego słabe zmysły to był wynik wypadku, co okazuje się jednak nieprawdą) byłby wielkim, olbrzymim wyzwaniem - bo to, co przeżył w schronisku (a i pewnie przed trafieniem do niego) wystarczy, żeby "zrobić" z niego zwierzę trudne, wymagające "terapii" z mojej strony. Wyobraźcie sobie dziecko z domu dziecka, które adoptujecie, o którym wiecie, że będzie sprawiać problemy, choćby z powodu swojej choroby sierocej, a które po przyjściu do Waszego domu okazuje się mieć padaczkę - bez wcześniejszego rozpoznania, czyli nie leczoną. Nie łudźmy się, przecież to jest choroba, która niszczy mózg, niszczy układ nerwowy - a tkanka nerwowa się nie regeneruje. Jeśli nie jest leczona zaraz po rozpoznaniu objawów, wyniszcza, doprowadza do degeneracji.
Nie myślcie, że spisuję Gacka na straty. W tej chwili po prostu nie wiem, jak przełamać to błędne koło.

Wiem, jak postępować z chorymi na nieuleczalne choroby, a więc nie sądźcie, że wchodzę do pokoju i patrzę na niego smętnym wzrokiem wzdychając raz po raz. Blue, mój synek, który tak brykał kiedy przyjechaliście, jest nieuleczalnie chory mimo, że tego po nim nie widać. Przeżyłam w związku z tym już różne sytuacje i to sprawiło, że chcę wiedzieć, po jakim gruncie stąpam i stąd moje analizowanie sytuacji. Będę wspierała Gacka tak, jak potrafię, ale muszę myśleć trzeźwo.

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 09, 2004 17:52

mam nadzieje ze wszystko sie wyjasni i bedzie dobrze
ktos radził na forum podawanie rozstrzepanego z woda zoltka
moze to jest wyjscie
problem tylko ze dobrze byloby to podac strzykawka a chyba masz z tym trudnosci? bo on nie za bardzo sobie daje. podac?

karunia

 
Posty: 2224
Od: Pon kwi 26, 2004 22:10
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Pt lip 09, 2004 17:54

Mysia - doskonale zdaje sobie sprawe ze wiesz calkiem dobrze jak postepowac z chorym kotem, zreszta juz od razu gdy Cie widzialam po raz pierwszy - widac bylo ze Gacek trafil w rece jak najbardziej kompetentne.
I absolutnie nic Twojej fachowosci i doswiadczeniu nie mozna zarzucic, przypuszczam ze ja w Twojej sytuacji bardziej bym sie podlamala niz Ty... Porwalas sie na naprawde trudne wyzwanie adoptujac na odleglosc kota z takimi przypadlosciami, z taka przeszloscia... Chyle czola.
A tu na dodatek takie cos... Los sie chyba czasem nudzi albo ma zle nastroje :evil:
Podlamalam sie troszke gdy przeczytalam co sie dzieje z kocurkiem.

Ja po prostu tylko napisalam co ja bym zrobila w takiej sytuacji.
Zreszta - raz wlasnie tak zrobilam - gdy nasza Malutka stala juz jedna noga w grobie i nie bylo wiadomo co jej jest. Mimo iz byla w fatalnym stanie - zdecydowalam sie na jej operacje, fundujac jej wczesniejsza jazde do Lublina.
To byla najlepsza decyzja jaka moglismy podjac. Jednak bylo to postawienie wszystkiego na jedna karte.
Skoro jednak ufasz temu wetowi i naprawde jest dobry - po prostu zdaj sie na niego.
Kazdy kot jest inny, kazda choroba jest inna.

Strasznie przykro mi z powodu choroby Twojego syna :(

Blue

 
Posty: 23917
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt lip 09, 2004 18:26

Doświadczenie mam, ale z chorym człowiekiem, a nie z kotem :( W obydwu jednak przypadkach ważna jest atmosfera, jaką się tworzy wokół "pacjenta".
A Gacek po prostu nie chce wziąć lekarstwa. W miseczce leży odrobina wątróbki delikatnie podduszonej na masełku, która sprawiła, że mój zdrowy kot chodził na dwóch łapach, kiedy niosłam ją na górę... W wątróbce jest roztarta tabletka. Gacek nawet nie podszedł...
Na pewno ma ataki. Przed moją jazdą do weta dziś po południu "nakryłam" go na robieniu kupy na podłodze - prawdopodobnie chwilę przedtem miał drgawki. Wskoczył potem na kanapę i siedział z dziwnym wzrokiem, z językiem wysuniętym z pyszczka...Kanapa jest pokopana, z kępkami włosów - to nie są włosy, które ot tak wypadają, bo takie same kępki znalazłam w miejscu, gdzie musiał mieć swój pierwszy atak, w nocy po przywiezieniu.
Pokopana, czyli z wyraźnymi śladami łap - tego nie robi kot, który tylko sobie idzie z jednego jej brzegu na drugi, zwłaszcza, że Gacek porusza sie ostrożnie, kiedy chodzi.

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lip 09, 2004 18:35

Sluchaj - a probowalas mu dawac sucha karme?
Niektore koty ktore maja powazne problemy z dziaslami - paradoksalnie latwiej przyjmuja pokarm w tej postaci - bo moga go lykac i prawie nie styka sie on z bolesnymi miejscami.
A ciagle mam przed oczami ile suchej karmy zwymiotowal Gacek w kontenerku. Tego bylo naprawde sporo! Czyli jadl i mial apetyt.
A moze on potrafi jesc tylko sucha karme i inne budza jego znacznie mniejsze zainteresowanie? Moze chcialby jesc to co jadl w schronisku?
Wiecej pomyslow na jego nakarmienie nie mam :(

Blue

 
Posty: 23917
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: egw i 457 gości