Siedzę w domu i czekam na te wyniki, jak na wyrok...
Wczoraj sobie na dobranoc znów poczytałam o tej chorobie płuc...
że się na nią umiera maksymalnie w trzy lata po wykryciu...
Oczywiście całą noc nie spałam...
Z Nikitą wciąż latam na kontrole i czyszczenie ucha...
W prawym uchu już prawie okey, za to zapalenie teraz w lewym...
A skóra na uszku prawym cała się łuszczy, zaczerwieniona.
Dziś panna dostała jakiś zastrzyk na to podrażnienie...
W środę znów kontrola.
Poza tym będziemy badać krew.
Nikita dziś została zważona... się upasła panna - waży 6,2 kg
To najgrubszy z moich kotów, taka była malutka i chuda, a po sterylce... kula.
Ostatnio zauważyłam (może to dlatego, że jestem ciągle w domu, to widzę, normalnie jak mnie nie ma,
to nie mogę obserwować), że ona ciągle je, tylko lata do misek i wsuwa...
Zbieram też qupale Rudzika do badania. Zauważyłam, że są z krwią.
A Rudzik czasem potwornie wrzeszczy i płacze, jak się załatwia.
Myślałam, że to przez zatwardzenie, bo qupalki twarde jak kamienie...
ale ta krew mnie niepokoi bardzo. No to zbieramy urobek z 3 dni...