Paluszek pisze:Jest bardzo źle. Mała ma znowu gorączkę. I do tego - narośl w pyszczku. O kształcie podobno sugerującym nowotworowy charakter. Pani doktor stwierdziła, że jedynym wyjaśnieniem jest nowotwór. Chłoniak.
Poprosiłam o test na białaczkę (z Jeżyna, który jest zasadniczo zdrowy) - ujemny. Czyli białaczki nie ma żadne z nich.
Niestety ta koncepcja chłoniaka zgadza się ze wszystkim, co wyczytałam (mała miała takie objawy). I zgadza sie też z tym, ze mimo pielęgniarskiej wręcz opieki przez miesiąc, mała nie zdrowieje. A urosła przez ostatnie 2 tygodnie niecałe 20 dkg na lekarskiej wadze.
Ja niedawno miałam przez niecały tydzień kota Leona z chłoniakiem. Nowotwór był bardzo zaawansowany, sterydy niestety poprawiły jakość życia tylko na trzy dni i musiałam go uśpić, żeby się nie męczył.
To czego się dowiedziałam przy tej okazji to, że chłoniak u kotów jest związany w 90% z białaczką (Leon miał test dodatni).
Czy w końcu Jeżynka miała zrobiony test, czy tylko Jeżyn? Czysto teoretycznie mogło się zdarzyć tak, że tylko ona ma białaczkę.
To co bym zrobiła na Twoim miejscu to poszukała onkologa w Krakowie. To duże miasto na pewno jest takowy. Mogę też zapytać na Białobrzeskiej, czy nie mogą kogoś polecić. W takiej sprawie nie można się zdawać na diagnozę jednego lekarza, który jak rozumiem nie jest specjalistą onkologiem.
Mama Jeżynek też jest bardzo chora. Zaraz napisze o tym moim wątku Ursuskim. W każdym razie dzwoniłam dziś do Koterii i dowiedziałam się, że miała test na białaczkę robiony dwukrotnie - oba testy ujemne.
EDIT: I jeszcze na pocieszenie. Kot u Maryli miał ponad rok temu zdiagnozowanego chłoniaka. Żyje do tej pory i ma się dobrze. Diagnoza była oczywiście błędna.