Byliśmy dość wcześnie, więc nie staliśmy w deszczu a w środku, więc na początek nie narzekam.
Klatki...sierota, nie zauważyłam że wszystko trzyma się na słowo honoru i nie spięłam opaskami zaciskowymi, dobrze, że konstrukcja nie runęła (góra klatek nakładana na dolną "tackę").
Sala pięknie udekorowana, kiść kolorowych balonów w w "bukiecie" z wielkim czerwonym baloniskiem w wielu miejscach sali i ładnie pięknie ale..co i raz te wielkie balony pękały i huk przy tym niemiłosierny.
Nie najłatwiej było dopchać się do stolika sędziego. Klatki z drzwiczkami "zapadkowymi", nawet w ringu sędziom trudno było wyciągnąć z nich kota, klatka zamykała się np na głowie wyciąganego futrzaka.
Mieliśmy swoją wałówkę oraz kawę - na szczęście, bo na stoisku gastronomicznym kolejka trzy razy zakręcana praktycznie non stop...
To, kto ile miał głosów można było podejrzeć na tablicy, była w excelu i obsługujący pisał "niewidocznym" kolorem, mimo to było widać wpisane numery i na palcach sobie liczyć, kto wygra

Rafał zrobił zdjęcie, tak to wyglądało:

Już ktoś wcześniej wspominał, że co trochę obraz "uciekał" albo coś się krzaczyło na ekranach

i na wielkim ekranie widać było na przykład, co pan od komputera miał na pulpicie

"Śliczna pani" wręczająca nagrody dla zwycięzców prężyła się na pierwszym planie, wielokrotnie zasłaniając koty - była gwiazdą numer jeden

Przerzucanie kotów wzdłuż stołu na Światówce..porażka...co chwila ktoś podchodził do nas i mówił, że ma nadzieję, że u nas tak nie będzie...tegoroczny SW w kocurach dorosłych kategorii II nie wytrzymał

14 kocurów w ringu...
Ogólne wrażenia ok, a na koniec było nawet śmiesznie

choć chyba bardziej groteskowo...
Sąsiedzi znający francuski mówili, ze właśnie ogłaszają trzecią wersję sposobu wydawania dyplomów

my grzecznie postanowiliśmy czekać, bo nam się nie śpieszyło i czekaliśmy na swoją kolejkę...tłum kilometrowy przed sekretariatem...potem info, że na scenie...a potem gromkie krzyki przez mikrofon:
get out of the stage!!!! this is the last call!!! G E T O U T O F T H E S t A G E!!!!
prawie, jak rozróba

Aż namówiłam Rafała, by pobiegł z kamerką

Umówiliśmy się po wystawie w knajpie, okazało się, że zamknięta, wysyłamy smsa a tu info, że i tak jeszcze nie ma dyplomów...dłuuuugi czas po naszym wyjściu z hali...
Było sympatycznie, mnóstwo hodowców i miłych rozmów, cudowny sobotni wieczór w knajpce, na samo wspomnienie, boli mnie brzuch ze śmiechu
Wspólne zastanawianie się, co jest czym w karcie menu

Sposób zamawiania..sławetne piwo...hehehe...jedzenie w knajpie było ok, ale nie tęskniliśmy za nim następnego dnia, z cieknącą z głodu śliną wypatrując ekskluzywnej francuskiej knajpy której reklamę zobaczyliśmy po drodze... KFC

i było suuuuper

Nakręciłam cały BIS drugiej kategorii (oczywiście nieprofesjonalnie i trzęsącą się ręką z krzesła z dużym zoomem, ale mam nadzieję, że choć trochę przybliży to oglądaczom atmosferę wystawy

trochę trzeba poczekać, bo kamerka zwykła na kasetkę i Rafał musi przerobić, ale jak tylko będą filmiki gotowe, to wrzucimy linki
