Byłam z Nikitą u weta. Na szczęście nie ma świerzba, "tylko" zapalenie ucha.
Wetka oczyściła uszko, tonę czarnego świństwa wybrała...
Oglądała to pod mikroskopem i nie stwierdziła obecności żadnych żyjątek.
Tym bardziej to nie wygląda na świerzba, że drugie ucho czyste,
a świerzb raczej by się szybko i do drugiego przeniósł...
Mamy ucho czyścić i wpuszczać lekarstwo 2 razy dziennie.
Będzie ciężko, bo Nikita jest niedotykalska i się zaraz denerwuje...
ale trzeba będzie pannę męczyć...
Poza tym dostała coś na kark przeciw pasożytowi, który powoduje
"łupież wędrujący", bo od jakiegoś czasu ma łupież i jest taka jakby "przykurzona"...
Wetka powiedziała, że to może być ten pasożyt właśnie.
Dodatkowo Nikita-Nerwóska cały brzuszek i trochę tylne łapki sobie do łysa wylizała...
Jak szłam miesiąc temu do szpitala, to tak nie miała, po powrocie ze szpitala to zauważyłam.
Różne mogą przyczyny... wysypki żadnej nie ma, może coś ją boli?
Najprawdopodobniej jednak stres... Mogła tak zareagować na moją długą nieobecność...
Tym bardziej, że wcześniej tak nie miała. I to uszko też sie nie wiadomo skąd wzięło...
Spadek odporności jakiś...
Wszystko to się stało, jak mnie nie było...
Będę ja teraz obserwować, w poniedziałek na kontrolę...
Niestety w środę rano ja znów do szpitala, a Nikita na pewno nie pozwoli mojemu tacie wpuścić lekarstwa do ucha...
W ogóle chciałam dziś całe towarzystwo odrobaczyć i może jeszcze zaszczepić przed szpitalem,
ale wetka powiedziała, zeby się wstrzymać, że były zestresowane, a jak mnie nie będzie i coś się zacznie dziać?
Racja. Tak więc wstrzymujemy akcję kontrola-odrobaczanie-szczepienie do mojego definitywnego powrotu ze szpitala.