
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
trisssm pisze: Mam pytanie, czy kupując fiolkę 10MU po jednorazowym podaniu jest ona do wyrzucenia? czy mozna jakos przechować, podać drugiego dnia resztę?
fiszka13 pisze:Przez chwilę byłam naprawdę dobrej myśli
malwina pisze:Ja Ci powiem, jak ja robię:u mnie jedna fiolka starcza na 2,5 zastrzyku - kota waży 4 kilo. No to roztwarzam z rozpuszczalnikiem załączonym, nabieram ile trzeba do dwóch strzykawek, a w trzeciej strzykawce jest połowa dawki. Robię zastrzyk, a te 1,5 dawki w dwóch strzykawkach zamrażam - jutro dam drugi zastrzyk (trzeba rozmrozić pół godziny przed wstrzyknięciem, bo zimne boli).A drugą ampułkę traktuję trzeciego dnia tak samo - dopełniam do tej poprzedniej połówki, a reszta zostaje na dwa zastrzyki. W ten sposób mam dwie ampułki na pięć zastrzyków, czyli na jedną serię.
trisssm pisze:...martwi mnie tylko to zamrażanie. Już gdzieś doczytałam, że się zamraża, weci tak robią i podpobno nie ma z tym problemu ale w ulotce jest napisane "nie zamrażać".
Irenka987 pisze:I czy po kuracji będę mogła wypuszczać go na dwór? Całe życie chodził po dworze kiedy chciał i teraz zamknięty w domu jest bardzo nieszczęśliwy, aż żal patrzeć
malwina pisze:Irenka987 pisze:I czy po kuracji będę mogła wypuszczać go na dwór? Całe życie chodził po dworze kiedy chciał i teraz zamknięty w domu jest bardzo nieszczęśliwy, aż żal patrzeć
Ja nie mam doswiadczenia z wychodzącymi kotami, ale w sytuacji białaczkowej robiłabym chyba wszystko, żeby kota zatrzymać w domu. Trzeba dbać o to, żeby nie przyplątało się coś paskudnego.
Infekcja u białaczkowca może być niebezpieczna. To tak w skrócie, choć autorytetem nie jestem.
Z drugiej strony zamykanie go to stres, równie niebezpieczny, może szelki i spacery pod kontrolą rozwiązałyby choć trochę problem?
malwina pisze:Powiem Ci, że ja się też tym martwiłam, ale doszłam do wniosku, po dokładnym wczytaniu się w ulotkę, że to "nie zamrażać" dotyczy ampułek przed rozcieńczeniem, kiedy interferon jest w stanie stałym.Zwłaszcza, że ostatnio w lecznicy dopytywałam o to bardzo wnikliwie i doktor Jagielski w mojej obecności to potwierdził, więc z pierwszej ręki wiadomość - od kogoś, kto jest w tych sprawach (moim) autorytetem. Zwłaszcza że ponoć uzgadniali to z producentem.Przed rokiem nie zamrażałam, napoczęta ampułka stała więc trzy dni w lodówce, każdego dnia nabierałam do strzykawki i wbijałam w kota. Też podziałało, bo w efekcie wirus się zmył z krwioobiegu.Ale teraz postanowiłam zamrażać, bo tak miałam nakazane.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google Adsense [Bot] i 692 gości