Nasze białaczkowce cz. 3

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 19, 2010 13:46 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

bardzo współczuje....:((([*]

elimia

 
Posty: 7
Od: Sob paź 02, 2010 13:06

Post » Wto paź 19, 2010 16:15 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Dziewczyny..jestem w takim szoku że nawet sama w to nie wierze....
Boze mój..Milusia nie ma...mojego głucholka karłowatego...Był i nie ma..Boze mój...
Nasz kotek Rumcajsik miał białaczke..[przeszedł terapie..wyniki dwa wyszły negatywne...zaszczepiony..Teraz newydolnosc nerek... :cry: Umówiłam sie po niedzieli......na wszelkie specjalistyzne badania...szok...



w domu cisza.. :cry:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Wto paź 19, 2010 20:06 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Przykro mi... :(

larentia

 
Posty: 307
Od: Śro lis 11, 2009 12:45
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 20, 2010 6:00 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Dołączam się do tych, którym się nie udało... Nie sądziłam, że tak szybko.

sharmanka

 
Posty: 25
Od: Wto paź 12, 2010 14:30
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Śro paź 20, 2010 17:04 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

:(

larentia

 
Posty: 307
Od: Śro lis 11, 2009 12:45
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 24, 2010 13:33 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Od tygodnia wiem, że moj kocurek ma białaczkę. Dostaje zylexis. Rozwazam podawanie virbagenu, niestety koszty na tą chwilę mnie przerastają. Mam pytanie, czy kupując fiolkę 10MU po jednorazowym podaniu jest ona do wyrzucenia? czy mozna jakos przechować, podać drugiego dnia resztę? kot waży 4,7kg więc o ile dobrze się orientuję, trzeba mu podać 5MU. Moj wet nie miał do tej pory do czynienia z kocim interferonem, tylko z ludzkim ( co do ludzkiego też nie ma zbyt dobrych doświadczeń, dlatego bardziej skłaniamy się ku kociemu). gdyby taka fiolka 10MU mogła być podana na 2 razy, to znacznie obniża koszt kuracji.

Jeśli odpowiedź jest już gdzieś w wątku, to przepraszam. Czytała wszystkie części, jednak dość pobieżnie. Cała ta sytuacja mnie przerasta niedawno po 4miesięcznej walce straciłam kotkę chorą na PNN, też z białaczką. Kocurek narazie ma się dobrze (nieznacznie podwyższone proby wątrobowe i tylko 1tyś leukocytów). Dodam, że był szczepiony na białaczkę :roll: 4 miesiące temu po ujemnym wyniku testu. Teraz test powtórzyłam tylko i wyłącznie dla "świętego spokoju"...

trisssm

 
Posty: 58
Od: Pt lip 16, 2010 21:11
Lokalizacja: Piekary śl.

Post » Pon paź 25, 2010 21:56 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

A my mamy wynik PCR - niestety dodatni. A taką miałam nadzieję na ujemny... Ostatni elissa był ujemny, wyniki krwi się znacząco poprawiły, kot ogólnie w dobrej formie - je, nawet troszkę przytył, bawi się, chce wychodzić na spacery... Przez chwilę byłam naprawdę dobrej myśli :cry:
Obrazek

Motta brak. Wszystko jest czekaniem...
Wody — uczy pragnienie.
Brzegu — morskie przestrzenie.
Ekstazy — ból tępy jak ćwiek —
Pokoju — o Bitwach pamięć —
Miłości — nagrobny Kamień —
Ptaków — Śnieg.

Emily Dickinson

fiszka13

 
Posty: 1353
Od: Czw sty 28, 2010 22:01
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 27, 2010 8:32 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

trisssm pisze: Mam pytanie, czy kupując fiolkę 10MU po jednorazowym podaniu jest ona do wyrzucenia? czy mozna jakos przechować, podać drugiego dnia resztę?


Ja Ci powiem, jak ja robię:
u mnie jedna fiolka starcza na 2,5 zastrzyku - kota waży 4 kilo. No to roztwarzam z rozpuszczalnikiem załączonym, nabieram ile trzeba do dwóch strzykawek, a w trzeciej strzykawce jest połowa dawki. Robię zastrzyk, a te 1,5 dawki w dwóch strzykawkach zamrażam - jutro dam drugi zastrzyk (trzeba rozmrozić pół godziny przed wstrzyknięciem, bo zimne boli).
A drugą ampułkę traktuję trzeciego dnia tak samo - dopełniam do tej poprzedniej połówki, a reszta zostaje na dwa zastrzyki. W ten sposób mam dwie ampułki na pięć zastrzyków, czyli na jedną serię.

fiszka13 pisze:Przez chwilę byłam naprawdę dobrej myśli :cry:

Przerobiłam to samo - do momentu wyniku PCR - wtedy zrozumiałam definitywnie - tego nie da się już usunąć z organizmu, wbudowane w kod genetyczny to klops.
Ale pogodziłam się przez ten rok z tym, że któregoś dnia może się to cholerstwo odezwać, i że pożegnam się z moim ptaszkiem sroczkowatym.
Na to nie ma mądrych.
Powiedziałam sobie- niech żyje ile jej dane, ma dobrze u mnie, mogła się poniewierać gdzieś tam po śmietnikach, ale znalazła sobie nas.
Pewnie że to boli, pewnie że boli jak diabli, ale zawsze sobie też powtarzam, ze to my mamy przeżyć nasze koty, a nie one nas, bo co wtedy by z nimi było?
Tylko żeby nie cierpiały bez potrzeby...
Po paru latach jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata łącznie z psami jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest i nie należy się nań uskarżać
J. Pilch

malwina

 
Posty: 937
Od: Sob lut 18, 2006 19:40
Lokalizacja: wwa

Post » Śro paź 27, 2010 15:15 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Dołączam się do wątku- mój koteczek też ma białaczkę, nie stać mnie na interferon koci, więc dostaje ludzki, ale z tego co wiem, to prawdopodobieństwo wyleczenia spada wtedy dość mocno :(. Dlatego próbuję zdobyć pieniądze na 4 dawki kociego interferonu, albo sam int. Jakbyście miały dla mnie jakieś rady, to poproszę. I czy po kuracji będę mogła wypuszczać go na dwór? Całe życie chodził po dworze kiedy chciał i teraz zamknięty w domu jest bardzo nieszczęśliwy, aż żal patrzeć :(
Z góry dziękuję za wszelkie informacje

Irenka987

 
Posty: 35
Od: Śro paź 20, 2010 18:52

Post » Śro paź 27, 2010 19:25 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

malwina pisze:Ja Ci powiem, jak ja robię:u mnie jedna fiolka starcza na 2,5 zastrzyku - kota waży 4 kilo. No to roztwarzam z rozpuszczalnikiem załączonym, nabieram ile trzeba do dwóch strzykawek, a w trzeciej strzykawce jest połowa dawki. Robię zastrzyk, a te 1,5 dawki w dwóch strzykawkach zamrażam - jutro dam drugi zastrzyk (trzeba rozmrozić pół godziny przed wstrzyknięciem, bo zimne boli).A drugą ampułkę traktuję trzeciego dnia tak samo - dopełniam do tej poprzedniej połówki, a reszta zostaje na dwa zastrzyki. W ten sposób mam dwie ampułki na pięć zastrzyków, czyli na jedną serię.


Dziękuję za odpowiedź
martwi mnie tylko to zamrażanie. Już gdzieś doczytałam, że się zamraża, weci tak robią i podpobno nie ma z tym problemu ale w ulotce jest napisane "nie zamrażać". I tak się zastanawiam, czy to nie ma jakiegoś wpływu na skuteczność? Trudno to ocenić, bo przecież wyleczenie białaczki to nie prosta sprawa ( choć przypadki są więc ja głęboko wierzę, że jest to możliwe, chcę w to wierzyć...) więc jeśli mam odkładać każdy grosz i uzbierać na ten preparat (to będzie dla mnie trudne) to nie chciałabym, żeby jego podawanie było bez sensu z powodu zamrażania :(
gdyby były dostępne fiolki 5MU to dla mnei byłoby najlepsze (choć pewnie droższe niż dzielenie 10UM na dwa razy...)

trisssm

 
Posty: 58
Od: Pt lip 16, 2010 21:11
Lokalizacja: Piekary śl.

Post » Śro paź 27, 2010 21:40 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Z tego co ja się dowiadywałam interferon dla ludzi jest o wiele bardziej kosztowny niż dla kotów, są specjalne programy interferonowe dla chorych osób i ludzie miesiącami czekają na swoją kolej, z każdej dawki trzeba się rozliczyć, ktoś musi być chory aby go dostać. Więc w ogóle nie wiem jak można by go było zdobyć.
Moja kotka waży 2,5 kg, dostaje dawkę 2,5MU kociego interferonu virbagen omega , 0 dnia, 2 i 9 dnia danej serii (nie musiałam kupować od razu 10 MU bo leczą w lecznicy jeszcze jednego kota tym), kolejną mam powtórzyć za miesiąc lub dwa, w zależności od jej stanu. Kotka nie była w ciężkim stanie, miała infekcje górnych dróg oddechowych i dlatego dostała 3 dawki, każda dawka kosztuje mnie ze zniżką u weta 97 zł. Widzę wyraźną zmianę u niej: ma apetyt, przytyła, biega, skacze, bawi sie, nie jest już osowiała jak wcześniej. Za miesiąc chcę powtórzyć test, też marzę o tym że całkowicie zwalczy wirusa!
ObrazekObrazekObrazek

Marlon

 
Posty: 1907
Od: Pon paź 26, 2009 19:01
Lokalizacja: Rumia

Post » Śro paź 27, 2010 23:04 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

Marlon, interferon ludzki wychodzi o wiele wiele taniej niż koci. Kupuje się go w aptece na receptę - może być i weterynaryjną. Koszt jednej ampułko-strzykawki wynosi ok. 60-70zł (za 3 mln j.m./0,5 ml). Ze względu na to, że lek ten przed podaniem trzeba rozcieńczyć z wodą, starcza on na bardzo długo. Podajemy go (w przeciwieństwie do interferonu kociego) dopyszcznie, gdyż jest to ludzkie białko.

larentia

 
Posty: 307
Od: Śro lis 11, 2009 12:45
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 29, 2010 19:30 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

trisssm pisze:...martwi mnie tylko to zamrażanie. Już gdzieś doczytałam, że się zamraża, weci tak robią i podpobno nie ma z tym problemu ale w ulotce jest napisane "nie zamrażać".

Powiem Ci, że ja się też tym martwiłam, ale doszłam do wniosku, po dokładnym wczytaniu się w ulotkę, że to "nie zamrażać" dotyczy ampułek przed rozcieńczeniem, kiedy interferon jest w stanie stałym.
Zwłaszcza, że ostatnio w lecznicy dopytywałam o to bardzo wnikliwie i doktor Jagielski w mojej obecności to potwierdził, więc z pierwszej ręki wiadomość - od kogoś, kto jest w tych sprawach (moim) autorytetem. Zwłaszcza że ponoć uzgadniali to z producentem.
Przed rokiem nie zamrażałam, napoczęta ampułka stała więc trzy dni w lodówce, każdego dnia nabierałam do strzykawki i wbijałam w kota. Też podziałało, bo w efekcie wirus się zmył z krwioobiegu.
Ale teraz postanowiłam zamrażać, bo tak miałam nakazane. :roll:

Irenka987 pisze:I czy po kuracji będę mogła wypuszczać go na dwór? Całe życie chodził po dworze kiedy chciał i teraz zamknięty w domu jest bardzo nieszczęśliwy, aż żal patrzeć

Ja nie mam doswiadczenia z wychodzącymi kotami, ale w sytuacji białaczkowej robiłabym chyba wszystko, żeby kota zatrzymać w domu. Trzeba dbać o to, żeby nie przyplątało się coś paskudnego.
Infekcja u białaczkowca może być niebezpieczna. To tak w skrócie, choć autorytetem nie jestem.
Z drugiej strony zamykanie go to stres, równie niebezpieczny, może szelki i spacery pod kontrolą rozwiązałyby choć trochę problem?
Po paru latach jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata łącznie z psami jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest i nie należy się nań uskarżać
J. Pilch

malwina

 
Posty: 937
Od: Sob lut 18, 2006 19:40
Lokalizacja: wwa

Post » Pt paź 29, 2010 20:17 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

malwina pisze:
Irenka987 pisze:I czy po kuracji będę mogła wypuszczać go na dwór? Całe życie chodził po dworze kiedy chciał i teraz zamknięty w domu jest bardzo nieszczęśliwy, aż żal patrzeć

Ja nie mam doswiadczenia z wychodzącymi kotami, ale w sytuacji białaczkowej robiłabym chyba wszystko, żeby kota zatrzymać w domu. Trzeba dbać o to, żeby nie przyplątało się coś paskudnego.
Infekcja u białaczkowca może być niebezpieczna. To tak w skrócie, choć autorytetem nie jestem.
Z drugiej strony zamykanie go to stres, równie niebezpieczny, może szelki i spacery pod kontrolą rozwiązałyby choć trochę problem?


To bardzo rozsądne podejście. Mój nie jest wychodzący, ale bardzo go ciągnie do wychodzenia i całe lato spacerował w szelkach. Ze mną oczywiście. Teraz jest zimno i wychodzimy raz dziennie na chwilkę. Czy to dla kota przyjemność czy przyzwyczajenie, to szkoda mu tego odbierać. Jednak samego bym absolutnie nie wypuszczała, bo wtedy nie masz kontroli nad tym gdzie chodzi i co go tam spotyka.
Obrazek

Motta brak. Wszystko jest czekaniem...
Wody — uczy pragnienie.
Brzegu — morskie przestrzenie.
Ekstazy — ból tępy jak ćwiek —
Pokoju — o Bitwach pamięć —
Miłości — nagrobny Kamień —
Ptaków — Śnieg.

Emily Dickinson

fiszka13

 
Posty: 1353
Od: Czw sty 28, 2010 22:01
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 30, 2010 16:45 Re: Nasze białaczkowce cz. 3

malwina pisze:Powiem Ci, że ja się też tym martwiłam, ale doszłam do wniosku, po dokładnym wczytaniu się w ulotkę, że to "nie zamrażać" dotyczy ampułek przed rozcieńczeniem, kiedy interferon jest w stanie stałym.Zwłaszcza, że ostatnio w lecznicy dopytywałam o to bardzo wnikliwie i doktor Jagielski w mojej obecności to potwierdził, więc z pierwszej ręki wiadomość - od kogoś, kto jest w tych sprawach (moim) autorytetem. Zwłaszcza że ponoć uzgadniali to z producentem.Przed rokiem nie zamrażałam, napoczęta ampułka stała więc trzy dni w lodówce, każdego dnia nabierałam do strzykawki i wbijałam w kota. Też podziałało, bo w efekcie wirus się zmył z krwioobiegu.Ale teraz postanowiłam zamrażać, bo tak miałam nakazane.


Na taką odpowiedź czekałam :) dziękuję

trisssm

 
Posty: 58
Od: Pt lip 16, 2010 21:11
Lokalizacja: Piekary śl.

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Majestic-12 [Bot] i 644 gości