Nordstjerna pisze:Zaglądam tu po telefonie od Sylwki i trzymam kciuki za udaną akcję. Bardzo bym chciała, żeby Brun znalazł swój domek.
Co do klatki - to moje doświadczenia z Piskunką, o których pisała Sylwka, pokazują, że to, co my, ludzie postrzegamy jako więzienie, dla kota może stanowić azyl i warunek poczucia bezpieczeństwa. Piskunka klatkę (otwartą) traktowała jak swój mini-domek, z którego wypraszała inne koty, a nas wołała, żebyśmy ją tam, w jej klatce, głaskali i karmili. Miała w klatce swój mały drapaczek, swoje zabawki wiszące na gumkach i oczywiście własną kuwetę. Kiedy klatka pojechała do Bast, wszystkie te "ruchomości" zostały na swoim miejscu - Piskunka była trochę zdezorientowana, na szczęście szybko zaakceptowała tę zmianę, ale nadal uważa kąt w pokoju za "swój kawałek podłogi".
A ja boję się, że jeśli wezmę klatkę, to on może poczuć się tak jak u Bast, że znowu musi sie obawiać. Może odizolowany pokój z otwartym kontenerkiem wystarczy? na myśl o klatce wszystko się we mnie buntuje
