Może jeszcze ktoś pamięta i zastanawia się, co dalej?
Kocio kosztował nas trochę nerwów, czasu i pieniędzy, posypał się zdrowotnie i psychicznie, ale daliśmy radę
Nazywa się teraz XXL, mieszka u mojej córki i ma za towarzyszkę pręgowaną koteczkę.
To taki kot, który staje przed człowiekiem pytając całym swoim ciałkiem - "Kochasz mnie?", a potem ładuje się na kolana i kręci się, udeptuje, wywraca się na plecy, mruczy, dotyka noskiem, ugniata, patrzy, mruczy, daje powąchać podogonie, znowu mruczy, udeptuje, kręci kółka na kolanach itd.
Jest też szczęśliwy, gdy leży obok, a człowiek trzyma na nim rękę.
I wtedy, gdy obudzi się nagle z drzemki, spojrzy - "jesteś!" i usypia spokojnie dalej.
Nie było wcale w planach, żeby został.
Ale jest i tak już zostanie
