No to ja dziękuję pięknie. Tęskno mi....
Kośka wczoraj sie dławiła. Myślałam, że już po kocie. Siedziała sobie wygodnie na rozbebeszonej kanapie i myła swoje frędzlowate futerka, gdy nagle zaczęła kaszleć.
Kaszle, kaszle, KASZLE

No nie przechodzi !!!! Ledwo powietrze łapie pysiem. Kapnęłam się, że sie chyba udławiła i dawaj ją po grzbiecie młócić

no bo nie wiem, co robić i jak kota ratować. Nie wiem, czy zbladła, bo czerń futra dokoła, ale oczy wybałuszyła już nieźle.
Na szczęście odcharknęła tak od serca i... przeszło. Uffff.