Erwin miał być, wg słów pani dr, która nam go polecała, największym łobuzem wśród kociaków odłapanych z jakiegoś łódzkiego podwórka. Ja już sobie wyobraziłam złośliwego, niechętnego ludziom i kotom, kocurka. A Erwin to największy miziak pod słońcem. Wystarczy na niego spojrzeć a juz mruczy. Fakt, ze jest samodzielny i odważny: pierwszego dnia u nas spedził pod komodą jedynie kwadrans. Po chwili zwiedzał już całe mieszkanie. Broni swoich zabawek i powarkuje nawet na Helgę

Ale dla nas to kociak, który za mizianki pozwoli z sobą zrobić wszystko

To taki wdzięczny kotek.
Pierwszego dnia nie chciał jeść. Ale juz kolejnego nadrabiał i po chwili wyglądał jak ciężarna kotka
Wszystkie koty śpią po mojej stronie łóżka

Oczywiście układają się tak, by było mi maksymalnie niewygodnie. Ale i tak je kocham i gdy któregoś z czwórki brakuje, zaczynam się niepokoić.