Kotek... [*] ;(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 22, 2010 12:27 Re: Kotek... [*] ;(

ManfredkotTusi pisze:Był jakiś czas temu głośny przypadek samobójstwa dziewczyny po "zaszczuciu" na jakimś forum społecznościowym.


To samobójstwo to był "pic na wodę, fotomontaż" - kłamstwo mające na celu wpędzenie atakujących tę dziewczynę forumowiczów w poczucie winy. Dziewczyna świetnie się czuje i - jeżeli nie miała jakiegoś wypadku - żyje do dzisiaj.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pt paź 22, 2010 12:29 Re: Kotek... [*] ;(

autorka wątku pisze o jakimś wsparciu jakiego potrzebuje.ale wsparciu w czym?nie rozumiem o co tu chodzi :evil: nie wiem jak można dokarmiać koty a jednocześnie miec w sobie tyle obojętności, braku odpowiedzialności. :evil:

ceka

 
Posty: 11
Od: Pon wrz 13, 2010 5:01

Post » Pt paź 22, 2010 12:29 Re: Kotek... [*] ;(

ManfredkotTusi pisze:Był jakiś czas temu głośny przypadek samobójstwa dziewczyny po "zaszczuciu" na jakimś forum społecznościowym.

"Zaszczucie" miało miejsce na Miau ;)
a owa "samobójczyni" żyje, jak najbardziej, ona tylko zastosowała dramatyczny chwyt z braku argumentów.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pt paź 22, 2010 12:31 Re: Kotek... [*] ;(

Beliowen pisze:.....
A jeśli decyzję podjęto taką, a nie inną, to nie rozumiem, po co szukać współczucia i zrozumienia na forum publicznym?
Od wsparcia, jeśli ktoś nie umie sobie poradzić z konsekwencjami swojej decyzji, są psychoterapeuci.
Od rozgrzeszenia jest ksiądz bądź inny duchowny.
Forum może najwyżej skomentować - i tu się trzeba liczyć z tym, że komentarze mogą być różne, nie tylko takie, jakich się oczekuje.



To samo ciśnie się mi na usta.....
Albo piszemy i liczymy się z komentarzem, albo musimy radzić sobie w inny sposób.
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt paź 22, 2010 12:32 Re: Kotek... [*] ;(

8O Prawdę piszecie :?: Ale numer! Nie widziałam i przeżywam to do tej pory :)
12 stycznia 2014 mija rok od kiedy Tigra jest z nami :)

ManfredkotTusi

 
Posty: 913
Od: Czw cze 18, 2009 0:42

Post » Pt paź 22, 2010 12:34 Re: Kotek... [*] ;(

ManfredkotTusi pisze:8O Prawdę piszecie :?: Ale numer! Nie widziałam i przeżywam to do tej pory :)


Tak, piszemy prawdę. :lol:

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pt paź 22, 2010 12:35 Re: Kotek... [*] ;(

vega013 pisze:
ManfredkotTusi pisze: 8O Prawdę piszecie :?: Ale numer! Nie widziałam i przeżywam to do tej pory :)


Tak, piszemy prawdę. :lol:

Noo, to teraz zacznę pisać wreszcie prawdę co tak naprawdę myślę :twisted: :wink:
Ostatnio edytowano Pt paź 22, 2010 12:36 przez ManfredkotTusi, łącznie edytowano 1 raz
12 stycznia 2014 mija rok od kiedy Tigra jest z nami :)

ManfredkotTusi

 
Posty: 913
Od: Czw cze 18, 2009 0:42

Post » Pt paź 22, 2010 12:35 Re: Kotek... [*] ;(

occhiverdi pisze:Zabiłam wczoraj (niechcący) kotka... Na własnym podwórku... jednego z przeze mnie dokarmianych... młodego, małego... Przejechałam autem, wjeżdżając na podwórko...
One zawsze uciekały sprzed kół:( Wjeżdżałam wolno, jak zawsze, żeby zdążyły się rozbiec, odstraszone autem... Ale on był inny. Nie zaskoczył w czas, nie zdążył.
Wciąż słyszę jego krzyk i wycie z bólu, kiedy konał przez 1,5 godziny...Wciąż żyje we mnie ten moment... kiedy to się stało... Jego widok... Jego błagający o ukojenie wzrok.Wybaczcie, ze o tym piszę.

Gdzie mam szukać wsparcia i zrozumienia, jesli nie tu...

Dlaczego...

I jak z tym żyć... ;(


a ja tylko na szybko zacytuję.
Co by nie zniknęło.

Opisana sytuacja przywołała we wnie wspomnienie ciężko chorego kota z Maroka (wpis wcześniej).
Co mnie najbardziej dręczy to to, że nie pomogłam temu kotu. Że nie pomogłam umrzeć.
I choć nie nam podobno decydowac o życiu i śmierci to o skróceniu cierpienia chyba tak.
Dlatego odniosłam sie do postu Zofii o dobiciu kota po wypadku.
Nijako "pozazdrościłam" jej tego że zareagowała.

Dlatego dziwnie mi się czyta post o zostawieniu kota w agonii przez półtorej godziny.
Półtorej godziny krzyku i płaczu zwierzaka.

Co robiła wtedy założycielka watku?
Patrzyła? Płakała? Poszła do domu?

Półtorej godziny to cholernie długo.

piccolo

Avatar użytkownika
 
Posty: 5781
Od: Czw kwi 03, 2008 12:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt paź 22, 2010 13:02 Re: Kotek... [*] ;(

Beliowen pisze:
daggie pisze:Dobić kota, tak? Wziąć scyzoryk i poderżnąć mu gardło, czy może rozjechać go tym autem jeszcze raz, tylko że tym razem z premedytacją, świadomie? Albo własnymi rękoma udusić?

Niekoniecznie, możliwości jest bardzo dużo, nie trzeba się posuwać do demagogii.

Edit: najgorsze chyba jest zaniechanie, zarówno w sytuacji, gdy można pomóc, jak i w tej, kiedy pomóc nie można.
\\
Dokładnie tak...
1,5 godziny cierpienia to straszna śmierc, straszna...

Never

 
Posty: 9924
Od: Czw lis 29, 2007 23:22

Post » Pt paź 22, 2010 13:04 Re: Kotek... [*] ;(

vega013 pisze:
ManfredkotTusi pisze:8O Prawdę piszecie :?: Ale numer! Nie widziałam i przeżywam to do tej pory :)


Tak, piszemy prawdę. :lol:



A ja uwierzyłam i było mi szkoda tej dziewczyny. Niezły teatrzyk :?

CatAngel

Avatar użytkownika
 
Posty: 16425
Od: Pt cze 04, 2010 10:22
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pt paź 22, 2010 13:19 Re: Kotek... [*] ;(

Widzicie ?
I takim oto sposobem autorka wątku narobiła zamieszania na 6 stron.
Powtarzam 6 głupio zmarnowanych stron na forum, które ktoś co jakiś czas musi czyścić aby w jakikolwiek sposób funkcjonowało.
Zadowolona z siebie jestes ?
Ja juz nie wiem czy to prowokacja o której niebawem przeczytamy gdzieś przez przypadek, że taka i owaka założyła przez dowcip temat i patrzcie jak się baby zleciały żeby ją zaszczuć.
Coraz częściej powtarzam sobie w duchu a czasem i na głos, że nie dziwię się, że baby to się do garów nadają a nie do jazdy samochodem, oto najlepszy tego przykład.
Sama jestem kierowcą i zanim gdzieś wjadę, zaparkuję-nawet na parkingu przy sklepie, za kazdym razem patrzę czy coś mi pod koła nie wlatuje, pomimo małej prędkości.
Czuję obrzydliwą nienawiść do ludzi, którzy zostawiają potrącone zwierzę na pastwę losu.
Przykro mi, ale w tym przypadku jest bardzo podobnie.
Kot został rozjechany i konał, błagał o litość.
A zas***** obowiązek potrącającego było udzielenie mu pomocy.
Tyczy się to zarówno ludzi jak i zwierząt.
Jak potracisz człowieka masz obowiązek udzielić mu pomocy, inaczej czeka na Ciebie z otwartymi ramionami sąd, a co w przypadku zwierząt ?
Żaden przepis tego nie reguluje ?

kiora-kociara

 
Posty: 909
Od: Nie paź 09, 2005 12:23
Lokalizacja: Mysłowice

Post » Pt paź 22, 2010 13:26 Re: Kotek... [*] ;(

Ja życzę autorce tgo wątku tylko jednego. Żeby nikt nigdy jej nie potraktował tak, jak ona potraktowała tego kota.

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt paź 22, 2010 14:55 Re: Kotek... [*] ;(

Beliowen pisze:
daggie pisze:Dobić kota, tak? Wziąć scyzoryk i poderżnąć mu gardło, czy może rozjechać go tym autem jeszcze raz, tylko że tym razem z premedytacją, świadomie? Albo własnymi rękoma udusić?

Niekoniecznie, możliwości jest bardzo dużo, nie trzeba się posuwać do demagogii.

Jestem naprawdę ciekawa, jakie to możliwości... :/ Napisać można wszystko.

daggie

 
Posty: 1253
Od: Sob cze 19, 2010 15:16
Lokalizacja: Kraków/Częstochowa

Post » Pt paź 22, 2010 15:00 Re: Kotek... [*] ;(

Wiecie co mnie przeraża w tym wątku?
Pomagacie kotom, a względem l u d z i potraficie być tak bezwzględne!!!

Naprawdę jesteście takie idealne, nieskazitelne? Wszystko wiecie lepiej? Potraficie przewidzieć każdą ewentualność? Wam nie zdarzają i nie zdarzyły się nigdy błędy?

Jeśli tak, to gratuluję - i skoro jesteście tak idealne i potraficie wszystko, to postarajcie się zrozumieć drugiego człowieka...

daggie

 
Posty: 1253
Od: Sob cze 19, 2010 15:16
Lokalizacja: Kraków/Częstochowa

Post » Pt paź 22, 2010 15:03 Re: Kotek... [*] ;(

daggie pisze:
Beliowen pisze:
daggie pisze:Dobić kota, tak? Wziąć scyzoryk i poderżnąć mu gardło, czy może rozjechać go tym autem jeszcze raz, tylko że tym razem z premedytacją, świadomie? Albo własnymi rękoma udusić?

Niekoniecznie, możliwości jest bardzo dużo, nie trzeba się posuwać do demagogii.

Jestem naprawdę ciekawa, jakie to możliwości... :/ Napisać można wszystko.

Porozmawiaj ze swoim weterynarzem, na pewno zaspokoi Twoją ciekawość.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], label3, MruczkiRządzą i 59 gości