Po pierwsze i drugie najważniejsze:
1.
Kot wzorowo załatwia się do kuwety. Z pół godziny temu był uprzejmy mi to zademonstrować

Poszedł do łazienki, wszedł do kuwety, pokopał, zsikał się i zagrzebał - tak jakby robił to od zawsze. Chyba specjalnie dla mnie poczekał aż do teraz

- bo gdyby skorzystał z kuwety wcześniej, wtedy po powrocie nie mogłabym wiedzieć, czy to akurat on tam był czy nie on.
Także żadnego problemu z miauczeniem pod drzwiami/oknami nie ma

Przypuszczam, że babsztyl w ogóle nawet nie wpadł na to, żeby postawić kotu w domu kuwetę. Prościej było najpierw zanieść go do uśpienia, a kiedy to (na szczęście) się nie udało, pyrgnąć biedaka do schronu.
Kiedy chce się coś zrobić, każdy pretekst jest dobry
Biedny Gramuś, nie jestem w stanie pojąć, jak można tak potraktować przyjaciela, z którym mieszkało się pod jednym dachem przez tyle lat

I żadna starość itp. moim zdaniem tej Pani ni cholery nie usprawiedliwia

A przy okazji tak się jakoś dziwnie składa, że koczur też z dnia na dzień nie młodnieje i też ma już swoje lata - więc po starszej osobie tym bardziej chyba można byłoby spodziewać się empatii, prawda

...?
2.
Kot je. Niedużo, ale je. Widziałam, jak chrupie Drańskie Sanabelle z miseczki ustawionej (specjalnie dla niego) w kąciku w korytarzu.
Tylko kurka wodna chyba jest mały problem. Obejrzałam dziś sobie wnętrze paszczy Gramka i okazało się, że koczur nie posiada już 3 z 4 kiełków
(został mu tylko dolny lewy, dzięki czemu wygląda jak Asasello z "Mistrza i Małgorzaty"
) oraz większej części pozostałych zębów. Także chyba raczej trzeba będzie go karmić mokrym.
Zaraz zapytam dziewczyny z Ostródy, co
i jak jadał przez tę chwilę w schronie.
A poza tym: kot jest przekochany. Taki ogromny, dorodny, groźnie wyglądający

, miziasty i mruczący misiek

Właśnie leży sobie na kanapie w pozie 'na dziobaka' (dla niezorientowanych: z szyją i łebkiem wyciągniętymi do przodu, rozpłaszczonymi bezpośrednio na podłożu - kojarzycie taką kocią pozę, prawda

? A obok Gramka siedzi sobie... Piotruś. Tak tak, ten sam waleczny Piopluś, który jeszcze wczoraj poźnym wieczorem chciał nowego
koczura zjeść. No ale mówiłam już przecież ładne parę razy: głupie toto przynajmniej tak samo jak śliczne i kochane, więc czego można się po nim spodziewać
Miałam jeszcze jeden telefon w sprawie Tulci. Państwo nie mają bachorów, więc będą mieli zdecydowanie pierwszeństwo, tym bardziej, że ich poprzednia kotka była z nimi ponad 15 lat. Nie wiem tylko, jak to zgrać: ta Pani od bachorów ma przyjść w niedzielę po południu (miejmy nadzieję, że bez nich. w przeciwnym razie najwyżej zostaną za drzwiami albo zachęcę je do zabawy z Tadzikiem

- wtedy Pani zapewne narobi krzyku i cały problem będzie z głowy

), z Panią Bezbachorową chciałabym spotkać się wcześniej, ale nie bardzo mam kiedy, umówiłam sie wstępnie dopiero na poniedziałek). Cóż, muszę załatwić to tak, że Pani od bachorów nie udzielę odpowiedzi od razu (no chyba, że okaże na tyle
lipna, że jednak będę mogła od razu

) i poczekam na decyzję tych drugich Państwa.
Możliwie jak najszybsze wyadoptowanie Tulisi byłoby wskazane również z tego powodu, że Lilek ostatnio strasznie się nad nią znęca

Gania, bije do krwi, prycha, zagania w kąty... Kto pamięta historię mojej szylkretki Plamci, którą
dzięki Lichowi musiałam z bólem serca oddać do innego domu po prawie roku mieszkania u mnie

- wtedy zaczynało się tak samo. Parę miesięcy później na sam widok Licha oddalonego o ponad dwa metry
(on na podłodze, ona na szafce pod sufitem) Plameczka ze strachu sikała pod siebie

...
Przez Liszysko
przemawiają zresztą od jakiegoś czasu wszyscy jego piekielni przodkowie
(nieznających tej legendy zapraszam do lektury wstępniaka naszej Part One - gdzie opisuję m.in. to, jak każdy z Drani do mnie trafił): niedosyć, że szczy na potęgę i nęka Tulę, to jeszcze daje do wiwatu również całej reszcie Drani. Gania i bije Nuśkę, Pioplusia, Żaba, ba, czasami porywa się na Tadźkę nawet

Tylko dla mnie jest kochany jak zawsze
Co gorsza, agresja emanująca od jednego kota powoduje, że w całym stadzie robi się nerwowo

Dzisiaj udało mi się zaobserwować, jak pobita Tulka prawie natychmiast przywaliła z liścia Żabusiowi i Maćkowi - bez powodu oczywiście

Gdyby nie trafiło na chłopaków, tylko na którąś z kocic - z całą pewnością
podałaby dalej, któraś następna tak samo... A wierzcie mi, kocie awantury z łapoczynami i wrzaskiem są sporym wstrząsem dla nerwów spokojnej starej panny

...