Kotek... [*] ;(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 20, 2010 21:49 Kotek... [*] ;(

Zabiłam wczoraj (niechcący) kotka... Na własnym podwórku... jednego z przeze mnie dokarmianych... młodego, małego... Przejechałam autem, wjeżdżając na podwórko...
One zawsze uciekały sprzed kół:( Wjeżdżałam wolno, jak zawsze, żeby zdążyły się rozbiec, odstraszone autem... Ale on był inny. Nie zaskoczył w czas, nie zdążył.
Wciąż słyszę jego krzyk i wycie z bólu, kiedy konał przez 1,5 godziny...
Wciąż żyje we mnie ten moment... kiedy to się stało... Jego widok... Jego błagający o ukojenie wzrok.

Wybaczcie, ze o tym piszę.

Gdzie mam szukać wsparcia i zrozumienia, jesli nie tu...

Dlaczego...

I jak z tym żyć... ;(

occhiverdi

 
Posty: 37
Od: Sob lut 27, 2010 19:57

Post » Śro paź 20, 2010 21:51 Re: Kotek... [*] ;(

Pozwolilaś mu umierać przez 1.5 godziny zamiast zabrać do weta, żeby chociaż tyle czasu nie cierpial :?: Nie pojmuję :!:

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 20, 2010 21:55 Re: Kotek... [*] ;(

<ciach ciach ciach>
Ostatnio edytowano Śro paź 20, 2010 22:00 przez biuna, łącznie edytowano 1 raz

biuna

 
Posty: 253
Od: Pon paź 11, 2010 15:15
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 20, 2010 21:58 Re: Kotek... [*] ;(

Był wieczór, do weta na nocny dyżur mam ok. 1,5 godziny. Kot na przeżycie nie miał szans (oszczędzę szczegółowy opis jego stanu).
Niejednego kota rannego ratowałam, również o północy, jadąc szmat drogi do weta.
Poprosiłam o wpsarcie i zrozumienie tego, co teraz czuję i w jakim jestem stanie, a nie krytykę, więc proszę się zastanowić, zanim rzucać bezmyślnie słowa.

occhiverdi

 
Posty: 37
Od: Sob lut 27, 2010 19:57

Post » Śro paź 20, 2010 22:01 Re: Kotek... [*] ;(

biuna pisze:wygląda jak marna prowokacja.



To nie jest prowokacja, ale widzę że jednak błędem było szukanie pomocy tutaj.

occhiverdi

 
Posty: 37
Od: Sob lut 27, 2010 19:57

Post » Śro paź 20, 2010 23:35 Re: Kotek... [*] ;(

Skoro sama napisała w wielkim skrócie jak zginął kot, bez słowa wyjaśnień i okoliczności (pora, odległość od pomocy weterynaryjnej) to czego się spodziewasz ?
Tu raczej nie znajdziesz w tym momencie rękawa do wypłakania się.
Nie ważne jak daleko było do weta, ważniejsze było patrzeć jak zwierzę umiera i dopisywać sobie dla własnego sumienia różnego rodzaju tłumaczenia, że za daleko, że za ciemno, że za późno, że coś tam.

Za tydzień lub dwa proponuję Ci wejść ponownie na ten temat i obiektywnie spojrzeć na jego treść.
Być może zrozumiesz, a może nie.


Nie wiem jak wyglądał cały wypadek, Ty opisałaś go mniej więcej tak :
"Wróciłam-potrąciłam-kot cierpiał, w końcu padł-trudno, co mam zrobić, jak uspokoić własne sumienie ?"

kiora-kociara

 
Posty: 909
Od: Nie paź 09, 2005 12:23
Lokalizacja: Mysłowice

Post » Czw paź 21, 2010 10:42 Re: Kotek... [*] ;(

Nie chodzi o sumienie w tej sytuacji. Nie znasz mnie. Nie opisywałam szczegółowo - bo po co? nie tłumaczę się, bo nie mam z czego. Gdybym mogła zrobić cokolwiek, żeby ukoić jego ból, to bym zrobiła. Kot konał i wiedziałam, że do weta nie zdążę. Nie tłumaczę się, bo nie mam z czego. Po prostu.
Ale oczekiwałam mądrego słowa.
Nie wiem, czy jest ktokolwiek, kto cierpi bardziej z powodu cierpienia zwierząt i pomagam jesli tylko mogę. Dlatego boli tymbardziej, bo tyle kotów ratowałam, a teraz sama... Nie chodzi o wine, ale nie rozumiem, dlaczego właśnie mnie się to przytrafiło i muszę przez to przechodzic.
Kot już nie cierpi, ale ja wciąz czuję, pamiętam to... to, co on wtedy czuł. Przeszywa mnie to na wskroś.
Oczekiwałam mądrego słowa, zrozumienia od osób wrazliwych na zwierzęta.
Każdemu z Was taka sytuacja mogła i moze sie przytrafić.
Nie potrzebuje uspokajać sumienia.
Jest mi przykro z powodu takiego odzewu, bo jest niesprawiedliwy. Naiwna byłam, licząc na cokolwiek innego.
Cóż, będę szukac pomocy gdzie indziej.

occhiverdi

 
Posty: 37
Od: Sob lut 27, 2010 19:57

Post » Czw paź 21, 2010 10:55 Re: Kotek... [*] ;(

occhiverdi pisze:Każdemu z Was taka sytuacja mogła i moze sie przytrafić.

Gdyby mi sie przytrafiła, to od razu szukałabym pomocy dla kota.
A nie patrzyłabym jak kona...
...

CoToMa

Avatar użytkownika
 
Posty: 34548
Od: Pon sie 21, 2006 14:34

Post » Czw paź 21, 2010 11:17 Re: Kotek... [*] ;(

occhiverdi pisze:Nie wiem, czy jest ktokolwiek, kto cierpi bardziej z powodu cierpienia zwierząt i pomagam jesli tylko mogę. Dlatego boli tymbardziej, bo tyle kotów ratowałam, a teraz sama... Nie chodzi o wine, ale nie rozumiem, dlaczego właśnie mnie się to przytrafiło i muszę przez to przechodzic.
Kot już nie cierpi, ale ja wciąz czuję, pamiętam to... to, co on wtedy czuł. Przeszywa mnie to na wskroś.
Dlaczego właśnie Tobie się to przytrafiło? Bo przez nieuwagę i lekkomyślność rozjechałaś kota. Mogłaś wysiąść, "oczyścić" teren i dopiero wtedy wjeżdżać. Potem przyglądałaś się cierpieniu umierającego kota i nic nie zrobiłaś, żeby mu pomóc. W końcu - w Twoich postach jest mnóstwo egoizmu. Spowodowałaś cierpienie i śmierć - nic nie zmieni tego faktu.

Edit: Piszesz tak, jakbyś to Ty została skrzywdzona, podczas gdy to Twoja bezmyślność spowodowała nieszczęście.
Ostatnio edytowano Czw paź 21, 2010 11:33 przez vega013, łącznie edytowano 1 raz

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw paź 21, 2010 11:26 Re: Kotek... [*] ;(

Znajomemu wskoczył kiedyś kot pod maskę, nie zauważył, był poza autem. W momencie kiedy uruchomił silnik kocio zaczął krzyczeć, wplątał się w jakieś pracujące części :(. Straszliwie poszarpanego nie sposób było nawet wyjąć, ale żył.
Za telefoniczną radą innego mojego znajomej pobiegł do znajdującego się nieopodal Domu Pomocy Społecznej poprosić o pomoc, bo do żadnej lecznicy nie mógł się dodzwonić. To była noc, dyżurująca pielęgniarka po namyśle postanowiła podać kociowi zastrzyk z insuliny, tym go uśpiono i skrócono jego cierpienia.
Zastanawialiśmy się potem z TŻ-em co byśmy zrobili np. w sytuacji, gdybyśmy natrafili na takiego potrzebującego zwierzaka jadąc np. autem, gdzieś w szczerym polu, kilkadziesiąt kilometrów od najbliższego większego miasta, nie wiedząc gdzie szukać weta. Oczywiście byśmy lecznicy czy weterynarza szukali, ale mogłoby to trwać i trwać, a umierający zwierzak cierpiał by nieopisane męki, by w końcu i tak odejść :(.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 21, 2010 11:38 Re: Kotek... [*] ;(

Ja kiedyś na totalnym pustkowiu namierzyłam przejechanego kota. W strasznym stanie, bez szans (oszczędzę szczegółów, ale naprawdę nie było co zbierać)... I dałam radę skrócić jego cierpienia. Wiem, że to strasznie brzmi, ale czy miałam patrzyć jak cierpi?
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 21, 2010 11:54 Re: Kotek... [*] ;(

Zofia&Sasza pisze:Ja kiedyś na totalnym pustkowiu namierzyłam przejechanego kota. W strasznym stanie, bez szans (oszczędzę szczegółów, ale naprawdę nie było co zbierać)... I dałam radę skrócić jego cierpienia. Wiem, że to strasznie brzmi, ale czy miałam patrzyć jak cierpi?


Słusznie postąpiłaś. W takiej sytuacji wszystko jest lepsze od cierpienia. Podziwiam, że potrafiłaś się przemóc i przerwałaś cierpienia kota.

Nie potrafię powiedzieć, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Mam nadzieję, że - tak jak Ty - dałabym radę pomóc.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Czw paź 21, 2010 11:58 Re: Kotek... [*] ;(

vega013 pisze:
Zofia&Sasza pisze:Ja kiedyś na totalnym pustkowiu namierzyłam przejechanego kota. W strasznym stanie, bez szans (oszczędzę szczegółów, ale naprawdę nie było co zbierać)... I dałam radę skrócić jego cierpienia. Wiem, że to strasznie brzmi, ale czy miałam patrzyć jak cierpi?


Słusznie postąpiłaś. W takiej sytuacji wszystko jest lepsze od cierpienia. Podziwiam, że potrafiłaś się przemóc i przerwałaś cierpienia kota.

Nie potrafię powiedzieć, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Mam nadzieję, że - tak jak Ty - dałabym radę pomóc.


Podpisuję się pod tym.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw paź 21, 2010 12:05 Re: Kotek... [*] ;(

pisiokot pisze:
vega013 pisze:
Zofia&Sasza pisze:Ja kiedyś na totalnym pustkowiu namierzyłam przejechanego kota. W strasznym stanie, bez szans (oszczędzę szczegółów, ale naprawdę nie było co zbierać)... I dałam radę skrócić jego cierpienia. Wiem, że to strasznie brzmi, ale czy miałam patrzyć jak cierpi?


Słusznie postąpiłaś. W takiej sytuacji wszystko jest lepsze od cierpienia. Podziwiam, że potrafiłaś się przemóc i przerwałaś cierpienia kota.

Nie potrafię powiedzieć, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji. Mam nadzieję, że - tak jak Ty - dałabym radę pomóc.


Podpisuję się pod tym.

Do tej pory TO we mnie siedzi... Ale naprawdę nie było innego wyjścia :cry:
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw paź 21, 2010 12:38 Re: Kotek... [*] ;(

Zofia&Sasza pisze:Do tej pory TO we mnie siedzi... Ale naprawdę nie było innego wyjścia :cry:

Wyobrażam sobie. Ale w tej konkretnej sytuacji nie mogłaś zrobić nic innego.

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 82 gości