trochę mnie nie było...
najpierw Gabryś pogryzł mi rękę... tak masakratycznie, że dwa dni wyłam z bólu... w nadgarstku miała ślady zębów i pazurów chłopaka... ratowałam go jak ugrzązł pazurem w szufladzie, którą otworzył Chudini... w jakiejś dziwnej pozycji wisiał, a jak go złapałam, żeby uwolnić, to zatopił pazury i zęby w moim ręku... bolało jak sto bandytów, ale kota uwolniłam, a potem pół godziny siedziałam, żeby odzyskać czucie w dłoni... ręka mi spuchła... zgodnie z zaleceniami weta - kot mnie ugryzł, więc wet był najodpowiedniejszy - moczyłam łapkę, traktowałam antybiotykiem i solcoserylem, żarłam tabletki przeciwbólowe... i dziś już łapka w pełni sprawna, choć siniak jeszcze został... na ugryzienia zwierzęce najlepszy wet - wierzcie...
Chudini miał przygodę z adopcją, już wrócił do mnie, nie potrafił się chłopak odnaleźć... widocznie to nie był ten domek...
z domku Diuny i Frędzla mam dobre wieści... oba się już zaadoptowały, Diuna jest namolnym miziakiem, Frędzel parapetowym gaduła i miziakiem...
a oto proszę szanownych czytelników Pysia i Precel

kociaki, które ktoś wyrzucił z domu i podrzucił moje znajomej...
Pysia



Precel


kociaki mają kolosalny apetyt... Pysia ma krótkie nóżki i, mam wrażenie, lekko przedłużone futerko, własne zdanie na każdy temat, mruczenie w każdym miejscu małego ciałka... Precel ma diabliki w oczach, niespożyte siły, maiugolenie co chwilkę o jedzonko... w tej chwili ważą już po kilogramie i w nosie mają całą resztę stada...