Dzowniła wczoraj karmicielka...
Olaf nadal znaczy, karmiciele są przekonani że to źle (bądź w ogóle) nie wykonana kastracja...kiedy próbuje zasugerować że to raczej niemożliwe-karmicielka się unosi mówiąc że oni mają swoje racje, ja swoje....i że pojadą do innego weta żeby jeszcze raz Olafa wykastrował....
Generalnie jest bardzo źle.
Mąż karmicielki jest w szpitalu na Śląsku, miał jakąś operację. Karmcielka sama w Bystrej z tymi kotami. Nie ma już sił-stadko jest spore do tego Olaf ciągle sikający w domu....Nawet nie pojechała do męża, bo nie ma co zrobić z kotami. W jej głosie wyczulam mega zmęczenie, znużenie tą sytuacją.
Prawdopodobnie na zimę jednak wrócą do mieszkania na Śląsk. To starsi ludzie, a zimą w Bystrej jest czasami bardzo ciężko...
Jeśliby tak się stało to Olaf, Jasio, Kredka, Iza, Alik i jeszcze kilka kotów które nie kojarzę zostaną na dworze
Pani prosiła o kastrację Alika, który noce spędza w domu. Jest to jeden z kilku niekastrowanych jeszcze kocurków, które u karmicielki pomieszkuje i się stołuje. I Alik w nocy też znaczy, oczywiście śmierdzi nieziemsko

jak to u niekastrowanego kocura.
Niestety od kilku dni Alik jest chory, nie je, wymiotuje i robi "czarne" kupy biegunkowate
Nie wiadomo co to, a ja nie mam kasy żeby go zabrać do lecznicy
I jeszcze jedna smutna wiadomość...umarła młoda czarna kicia która była kastrowana jakoś w ubiegłym roku. Jedna z sąsiadek karmicielki ją przygarnęła....kicia podobno raz zwymiotowała, położyła się do koszyczka i rano nie żyła...
mam bardzo zle i smutne myśli...jeśli tam pojawił się jakiś paskudny wirus to pozamiatane...żadne z tych kotów nie są szczepione
