Miłoszek wola z kuwety ( wlasnie robi siusiu) ze pozdrawia wszystkie ciocie za mocno trzymane kciuczki, bo jak juz bylo bardzo zle, to bardzo bardzo czul, ze dobrzy ludzie o nim mysla i maja go w serduszku.
No co ja moge powiedziec

Koto jest kotem niesamowitym

W tym malym cialku, bardzo mocno bije wielkie serduszko...pelne miosci, czulosci i wielkiej nadzieji...
Przez pierwsze pol godziny drogi Miłko cichutko pomiałkiwał patrzac mi sie w oczy...tak jakby we mnie szukal oparcia, potwierdzenia, ze wszstko bedzie dobrze...wlasciwie nic go nie interesowalo tylko moje spojrzenie.
Zatrzymywalam sie pare razy wlasnie na glaskanko, i popatrzenie sie wlasnie w oczy...
Wszystko mu wyjasnilam.
Zaraz potem Miloszek poszedl spac i tak spal grzeczniutko przez bite 5 godzin.
Pod koniec sie wybudzil ale siedzial sobie cichutko z usmiechem na pyszczku...
Wystarczylo zebym zawolala jego imie albo wlozyla palec przez kratki a od razu wstawal i zaczynal mruczec.
Wlasciwie to on mruczy caly czas....
Zaaklimatyzowanie sie w domu zajelo mu moze 15 min.
Skorzystal z kuwetki, zjadl kolacje, pomizialismy sie i pokazalam mu wszystkie zakatki...
o teraz przyszedl....lezy przede mna na dywanie na boczku z zamknietymi oczkami i mruuuuczy....
W nocy przyszedl spac kolo mojego boku....
Gdzies nad ranem przebudzilam sie i przytulilam ta mala kocia istotke...potem bylo glaskanko, wyglupy i znowu sen.
Boze jaki on jest spragniony czulosci...
Jak mu mowie, ze jest piekny to widze jak slucha uwaznie....oczka sie blyszcza i staje sie taki dumny...
Bede zdawac relacje z postepow stawania sie dokochanym, wyniunianym i szczesliwym kocurro kotem

Pozdrawiam wszystkich, ktorzy go wspierali i wierzyli, a w szczegolnosci jego niesamowitym wybawicielkom,
ktorym zawdziecza swoje nowe kocie zycie.
Dziekujemy
.