"Berek, nie, zwierzetom pomagac a ludziom to 2 niepodobne do siebie sprawy. znacznie trudniej jest wymyc z kupy staruszka (ale co tam ja, wnuczka 91-latki, moge o tym wiedziec) niz kota. a wdziecznosc- podobna "
E tam.
Bardzo nie lubię tłumaczenia się, że się nie jest wielbładem. Ale wyjątek dla Ciebie zrobię.
Mam pod opieką dwie stare, niesprawne osoby, w tym jedna z demencją i zespołem Downa. Hardcore

zapewniam.
Ale też nie uwazam tego za coś wielkiego czy szczególnie wymagajacego podkreslania, jaki to ze mnie dobry, ofiarny człowiek - to są osoby z rodziny, na które reszta tejże (oprócz jednej jeszcze osoby) się zwyczajnie wypięła.
A propos - myjesz swoją babcię, pieknie - ale poza tym (co jest Twoim obowiązkiem, umówmy się) jesteś wolontariuszką w domu starców i myjesz też całkiem obcych staruszków, prawda? W ramach pomocy i okazywania człowieczeństwa?Trochę, wydaje mi się, mówimy o dwóch rzeczach - Ty o konkretnych przypadkach pomocy ludziom versus pomoc zwierzętom (ja nie rozumiem, czemu nie da się tego pogodzić???) a mnie chodziło ogólnie o chęc ulżenia czyjemuś cierpieniu.
Wydaje mi się że jeśli masz jakąś tam wrażliwość, to pomożesz cierpiącej istocie niezaleznie od tego, czy to ludź, czy nie ludź.
Ale może się mylę. Albo może należysz do tych, co jak ów filozof: kopnąwszy szczenną suczkę ktora zapiszczała rzekł do swojego przyjaciela, oburzonego tym wszystkim:
-nie martw się, TO wyje, ale TEGO nie boli!
Otóz ja uważam że TO boli. I dlatego fajnie, że są ludzie ktorzy usiłują sprawić zeby nie bolało.
