Odzyskałam kompa

sama naprawiłam, puchnę z dumy

byliśmy u Ani Zmienniczki. Wpakowanie Rudiego do transportera okazało się "nieco" kłopotliwe, ale się udało. Zadowolony nie był w każdym razie. Napierał głową tak, że się kratka wygięła

dojechaliśmy, uszyska wyczyszczone, zastrzyki dwa podane. Reszta antybiotyku dopyszcznie i Aurizon dousznie. W sumie nawet nieźle poszło, oprócz momentu tęsknego spojrzenia Rudiego w stronę kratki w suficie. Włosy mi stanęły dęba - Herman II.
W drodze powrotnej Rudi rozwalił się jak basza, uspokojony już. Po powrocie wlazł na swoją lodówkę, pojadł chrupków, teraz odsypia...