Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
Edzina pisze:W imieniu stowarzyszenia moglabym wystawic allegro cegielkowe, ale prosilabym o napisanie tekstu i zdjecia. Mogę zrobić jakies dyplomy czy coś...
Neigh pisze:Edzina pisze:W imieniu stowarzyszenia moglabym wystawic allegro cegielkowe, ale prosilabym o napisanie tekstu i zdjecia. Mogę zrobić jakies dyplomy czy coś...
Jasne dzięki.......oczywiście i napiszę i muszę zmusić Dominika do zrobienia zdjęć........Jakaś taka na razie ogłuszona jestem.....
Niestety trzeba się nastawić na wersję: operacja..
Achaś tak zupełnie na marginesie dodam, ze na lewym boku Gerard miał taki rodzaj rozlanego guzka......pokazałam ostatnio wetowi, zapomniałam napisać. Zawieszony w skórze wiec się nie ma czym przejmować. Kazali zostawić w spokoju i faktycznie zmniejsza się.
Jest to najprawdopodobniej po "niefachowo zrobionym zastrzyku"
LUUUUUUUUUUUUUUUUUDZIE AUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU
gabi.cezar pisze:widzę, że wszystkie płaskate umieją sobie wynegocjować to co trzeba![]()
mój Ludwik też stuka mojego TŻ-ta łapką po kolanie i mówi "jak już robisz sobie te kanapki do roboty, to odpal kawałek wędliny, tylko tak żeby pani nie widziała, bo będzie zrzędzić"
Neigh pisze:Plaskaci są wszyscy tacy bardziej z innego świata..
Ten jest zadziwiająco przytomny, tylko dziwnie sypia.......np. 3/4 kota zwisa z różnych stron krzesła...powykręcany taki cały
Gibutkowa pisze:Neigh pisze:Plaskaci są wszyscy tacy bardziej z innego świata..
Ten jest zadziwiająco przytomny, tylko dziwnie sypia.......np. 3/4 kota zwisa z różnych stron krzesła...powykręcany taki cały
A mój Miecio nie plaskaty tylko ciut Devonkowaty
Neigh pisze:Gibutkowa pisze:A mój Miecio nie plaskaty tylko ciut Devonkowaty
Tych nie znam:-) Ja mam aktualnie w domu 3 plaskatowate gęby - w tym tylko jedna moja........matko jak mnie obsiądą, to strach się bać:-)
Neigh pisze:Chory nie chory jak gigantem był tak pozostał.
Wczoraj miał ewidentnego doła i uważał, że mu się szczególna atencja ze strony świata należy. Słusznie uważał. Fakt trzeba było zadośćuczynić.......się z rozpędu jakby winna nawet poczułam
I było tak:
Siedzi mój TZ przy późnej obiado- kolacji Gercio usiadł na krześle obok i wytrzeszcza się........A co jak co wytrzeszcz to on ma.
( no to ja zaczęłam gadać "kotem" i zabawiać się w tłumacza)
- Co jesz? z niewinną miną pyta Gerard. Bo chyba kurcaka......
- Nie surówkę - odpowiedział odruchowo Tz, po czym rzucił mi spojrzenie które zabija ( HA! gada! z kotem gada! za moim pośrednictwem, alc cóż.....)
- Nooo to skoro jesz surówkę, to ja mogę zjeść kurcaka......zaklina wzrokiem Gerard... ( a ja dalej twardo tłumaczę)
TZ brak reakcji.....
W tym momencie - Gerard go tak pac pac pac nieopancerzoną łapką....
- eeeeee ty głuchy jesteś......nie słyszysz jak pytam? ( twardo kontynuuję )
TZ popatrzył na mnie, papatrzył na kota - obdłubał kotlet z piersi z panierki, podziubdał na małe kawałki, oddał kotu.
i wycedził "banda świrów"
Aleśmy dopięli swego, tak?
Neigh pisze:Absolutnie domagam sie zabrania Gerarda w inne miejsce .........np do poprawczaka. Pol godziny temu wrocilam z zakupami......poszlam TYLKO do lazienki - wracam i co widze.........3 plaskate geby + jedna normalna sprawiedliwie dzielace sie lupem w postaci 40 dkg poledwicy sopockiej krojonej....
KURDE! Moje koty NIGDY nie kradly........
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości