Dziś do rodzeństwa dołączyła szylkretka
Zgodnie z umową Miła Pani złapała malutką i jej mamę, jak przyjechałam obie panny czekały już na mnie w klatce. Mamusia półdzika, a maleńka bardziej zestrachana niż dzicząca. Szylka dostała na imię Franki, skrót od Frankenstein

Skąd pomysł? Tak nazwały ją dzieciaki, tak im się kojarzyła "pozszywana" z różnokolorowych kawałków.
Ostatniemu z rodzeństwa, buraskowi Pani we własnym zakresie znalazła domek
Okazało się, że to nie pierwsza kotka - dzikuska, która przyprowadziła do tej pani swoje dzieci, ale zwykle były 2-3 kociaki, które po podrośnięciu znajdowały nowe domy, a tu rozmiar miotu panią przestraszył i dlatego poprosiła o pomoc.
Mamusia, też zresztą urocza szylkretka, acz w zupełnie innym typie kolorystycznym, została w lecznicy na zabieg - wieczorkiem ją odbiorę, Franki po przeglądzie - niestety na pyszczku ma takie same zmiany jak reszta maluchów pojechała do hoteliku.
No i pani przyobiecała, że jak teraz pojawi się u niej jakiś kot, to będzie go zaraz łapać na sterylkę.
Jejku jak ja lubię wpółpracować z takimi rozsądnymi i kokretnymi osobami
