Zofiu - `moi` weci też, nawet Doc jest ostrożny. Ale pamiętajmy, ze jeszcze niedawno na hasło: `proszę podać mojemu kotu caniserin`, większość wetów odsyłała na drzewo.
Mnie tłumaczenie majencji [a wcześniej Beliowen] przekonuje - tylko, gdybym to ja `wdrożyła` taką metodę to znowu bym oberwała, że eksperymentuję na kotach.
Majencjo - stwierdzoną PP miałam ponad rok temu. Teoretycznie powinnam mieć już sprzęt domowy i koty po kwarantannie, dodatkowo - przeprowadziłam się. Nie mam jednak złudzeń, że nawet codzienne stosowanie środków odkażających przyniosło zamierzony efekt. Pod koniec maja wzięłam kociaki ze schronu - zdrowe, ale siedziały tam ok.10 dni. Nie podałam caniserinu, bo minął rok od ostatnich kociąt z PP, no i to odkażanie...
I przejechałam się - straciłam te kociaki, natomiast kotka, którą przejęłam `na bramie schronu` i zabrałam razem z tą trójką dostała caniserin, jak tylko pojawiły się objawy PP-podobne u jednego ze schroniskowych. Ona przeżyła. Ale ekspozycji na wirus miała tyle, co siedziała z tymi kociakami ze schronu u mnie w domu. Poza tym, akurat w przypadku tych kociaków, PP nie została potwierdzona - objawy były niejednoznaczne, a test z kału wyszedł ujemny.
Zatem - nie mając pewności, że to nie była PP wdrożyłam podawanie caniserinu na wejściu. Przyszła kolejna trójka ze schronu [tylko 2 dni pobytu], oraz kolejne kociaki złapane przeze mnie. Każdy z tych `rzutów` miał ok. 4-5 tygodni, gdy do mnie trafiły - żyją, mają się świetnie, są już po szczepieniach.
Trudno mi weryfikować, ale na moje praktyczne `działania terenowe` metoda wydaje się działać. Podobny tryb zresztą jest prowadzony w fundacji, tylko że jeśli w ogóle trafiają tam kocięta, to jeśli ich wiek i stan ogólny na to pozwala - są szczepione na wejściu.
Na temat zróżnicowania postępowania z nieszczepionymi, małymi kociętami, w zależności od tego gdzie trafiają jest sporo napisane na
http://www.abcd-vets.org[I nie tylko o PP.]