Hmmmm...
Dziwne to było.
Ale już [chyba] po wszystkim. Jakoś godzinę temu przypieczętowałam zakończenie rzygania cukierkiem z paczki od Justyny_m.

Zrobiło mi się o niebo lepiej, a cukierek pozostał tam, gdzie go umieściłam i [na razie] nie ma zamiaru wracać.
Wiem, to bardzo niekonwencjonalny sposób na rzyganie. Ale działa.
Chciałabym móc zaproponować to samo Akeli, ale chyba pozostanę przy konwencjonalnych metodach - na razie wlew + antybiotyk.
Aru i Ansu mają się już całkiem dobrze. Nie podałam im przeciwbólowych, bo nie wyglądają na obolałe. Obie jedzą i korzystają z kuwetki normalnie.
Mtoto postanowiła oszczędzić mi stresu i zrobiła normalną kupę. Oczywiście, to nic nie znaczy, bo od jakiegoś czasu, przy niezmiennym trybie leczenia i karmienia kupa raz jest oki, a raz nie [nawet bardzo `nie`].