to prawda, weci sa znakomici, nasze kochane Mrusie i ich psi przyjaciele maja znakomita opieke wetertynaryjna

Ktory inny wet walczylby o zycie chorego Ozziego? Ten kot zyje z wyrokiem, rak niestety postepuje, ale dawano mu kilka miesiecy zycia najwyzej (od momentu wykrycia choroby). A on... zyje juz 2 lata i choc coraz slabszy, coraz czesciej ma kryzysy i zalamania stanu zdrowia-walczy na ile ma sil, nie poddaje sie.

Zawsze jak przychodze w odwiedziny on patrzy mi prosto w oczy i na dzien dobry zawsze slysze slodkie "miiaau"

Tak samo jak chce, zebym sie nim zajela, pomiziala go, wtedy tez mowi do mnie "miiau"

Czasem, kiedy czuje sie gorzej chce pobyc sam, wtedy oddala sie od czlowieka, zaszywa sie gdzies w kacie. Na ogol jednak jest przylepa, pieszczochem kochajacym ludzi.. Czy ktorys inny wet przy kolejnym kryzysie jeszcze by o niego walczyl? Na pewno nie, jestem pewna, ze kazdy inny wolalby uspic od razu po pierwszym zdiagnozowaniu nowotworu. Czy ktorys inny wet widzialby sens po raz kolejny wyszywac cewke moczowa Rudzikowi lub podawac leki Eustachemu, kiedy masaz nawet nie pomaga? Czy ktorys inny wet przyjechalby na wizyte domowa uspic ciezko chorego psa?
Niejeden czlowiek nie ma takiej opieki lekarskiej nawet w szpitalu jak maja mrusie

No i ktory wet tak dlugo leczylby zwierzaki komus na kreche nie dopraszajac sie non stop o pilna splate dlugu...
Wielki szacun sie tym ludziom nalezy
