Niestety nie mam takowych.

Wyniki nie są dobre.
W ciągu ostanich dni kursowałam pomiędzy Bytomiem a Gliwicami. W Instytucie zostałam przeciągnięta przez kilka gabinetów, tylko : prosze się rozebrac , prosze się ubrac , prosze sie jeszcze raz rozebrać , już może sie pani ubrać itd itp .

Pomiędzy tym wszystkim, mało brakowało a zapomiałabym, że jak co roku we wrześniu znowu sie zestarzałam.

Ale przyjaciele nie dali mi o tym zapomniec telefony się urywały

W ogóle dochodze do wniosku, że jestem prawdziwą szczęściarą , wszyscy znamy to o przyjaciołach których poznajemy w biedzie.
Otóż ciągle mnie zdumiewa, że moja osoba obchodzi tylu ludzi w całej Polsce i nie tylko.
Ciągle spotykam sie z dowodami sympatii i deklaracjami wszelkiego rodzaju pomocy i to często od osób. których w życiu nie podejrzewałabym o to. Uruchamiane są jakies znajomości i koligacje w środowisku medycznym.

Niestety "konsylium" złożone z doktorów nauk medycznych i profesorów nie mialo dla mnie optymistycznych wieści, bo poza tym, że nowotwór jest paskudnego gatunku o wysokiej agresywności to jeszcze wrednej odmiany zwanej wieloogniskową.
Dlatego czeka mnie operacja amputacji piersi i pachy. Jeden z uruchomionych po znajomości

W poniedziałek jadę ustalić termin zabiegu.
Nie wiem tylko czy się to znowu nie przedłuży w czasie, bo póki co mam anginę przy temperaturze ciała 35 stopni C. Jestem tak słaba, że słaniam się na nogach.

Bogdan jutro rano zapakuje mnie do samochodu i zawiezie do bioenergoterapeuty, żeby mnie trochę wsparł energetycznie, bo to już chyba ostatnia okazja przed operacją po której przez pewnien czas raczej podróż do Częstochowy może przekraczać moje możliwości.
Boję się bardzo, ale wiem, że tak musi być, choć łatwiej się pogodzić z sytuacją wtedy, kiedy operacja ma poprawić komfort zycia niż go zepsuć.
Ale skojarzenia z tym zabiegiem mam cośkolwiek dziwne , o :
http://www.youtube.com/watch?v=cjwN_q0Bdn8
