Zdjęć dziś nie będzie, bo aparat się zbiesił :/
Ale za to mam jeden ważny komunikat: Okruch MRUCZY
Etap warczenia skończył się po dwóch dniach, chociaż jak przesadzam z głaskaniem i innymi czułościami i mam sobie już pójść, potrafi dać to wyraźnie do zrozumienia
Bardzo ładnie je, kuwetuje też bez problemu (chociaż bałam się, że nie zmieści się do żadnej z kuwet w domu

) i nawet po troszeczku zaczyna się myć.
Pokazałam go reszcie stada, ponieważ nie widzę żadnych niepokojących oznak w związku z jego zdrowiem. Oczywiście doświadczam teraz zbiorowego focha, a w nocy czułam się, jakbym spała na oblężonej barykadzie - wszystkie 4 futra spały ze mną, a jak tylko Okruszek pojawił się w polu widzenia, któreś momentalnie wszczynało alarm
